Kto się bał Romaszewskiego?
Historia kandydowania na stanowisko prezesa NIK
w latach 1990 - 1992
Spis treści:
- Wprowadzenie
- Jan Walc - "Nikt nie zniknie"
- Sytuacja po 4 czerwca 1989 roku
- Pierwsze podejście - lipiec 1990
- Dyskusje nie tylko w prasie
- Drugie podejście - styczeń 1991
- Nocny maraton głosowań - styczeń 1992
- Kto się bał Romaszewskiego?
-
Konrad Kołodziejski - "Sam wobec połaczonych sił"
Od redakcji: Niektóre pliki dołączone do poniższego tekstu zostały zapisane w formacie pdf i do ich otwarcia potrzebne jest stosowne oprogramowanie, na przykład Adobe Acrobat Reader. W każdym przypadku obok odwołania do pliku zapisaliśmy jego rozmiar, by mogli Państwo świadomie zadecydować o jego otrwarciu.
Wszystkie zebrane przez nas wypowiedzi i publikacje Senatora Zbigniewa Romaszewskiego dotyczące kontroli państwowej lub Najwyższej Izby Kontroli przedstawione w porządku chronologicznym znajdą Państwo w tym miejscu.
Senator Zbigniew Romaszewski kandydował na prezesa NIK od lipca 1990 roku do stycznia 1992 roku. To co zaszło w tym okresie doskonale podsumował Jan Walc w artykule „Nikt nie zniknie” opublikowanym 31 stycznia 1992 roku w Życiu Warszawy po zakończeniu całej historii. Niech treść tego artykułu posłuży zamiast wstępu:
„Działalność opozycyjna w czasach minionego peerelu stawiała człowieka w pewien sposób na marginesie, a co za tym idzie kadry opozycyjne okazały się nie przygotowane do objęcia wielu ważnych stanowisk państwowych, i które po upadku komunizmu zgodnie z logiką powinni objąć niedawni opozycjoniści. Inaczej być nie mogło i — niezależnie od tego, co sobie wyobraża Leszek Moczulski — nie było sposobu, by działając w podziemnych strukturach ruchu przyjmującego założenia non violence zdobyć kwalifikacje generalskie.
Podobnie — choć może nie tak drastycznie — wygląda cały szereg innych dziedzin, z bankowością i administracją na czele. Gdyby problem odwrócić i zapytać: do jakich wysokich stanowisk państwowych mogła kogoś porządnie przygotować działalność opozycyjna — z odpowiedzią nie byłoby trudności. Jeżeli bowiem zważyć, te zarówno w Polsce, jak i pozostałych krajach Europy Wschodniej działalność tzw. dysydentów koncentrowała się na zbieraniu „informacji o licznych nieprawościach władzy, a następnie podawaniu raportów na ten temat do wiadomości publicznej.— to można sobie sine ira et studio .powiedzieć, że ludzie, którzy się działaniami takimi w trudnych warunkach przez lata zajmowali, są więcej niż świetnie przygotowani do sprawowania w państwie funkcji kontrolnej.
Tak się akurat składa, że nie ma najmniejszej wątpliwości, kto się tą kontrolną działalnością zajmował i kolejne białe czy czarne księgi przygotowywał: i za czasów KOR-owskich, i w karnawałowej epoce szesnastu miesięcy, i w podziemiu stanu wojennego, i po owym czwartym czerwca robili to Zofia i Zbigniew Romaszewscy. I jeżeli nie tylko można, ale trzeba i warto zastanawiać się, czy np. pani Gronkiewicz-Waltz nadaje się na prezesa NBP (ja np. nie mam pojęcia, o kandydatce wiem mało, o bankowości podobnie), ponieważ nie jest osobą powszechnie znaną jako bankowiec — w sprawie kandydatury Romaszewskiego na prezesa NIK zastanawiać się nie ma nad czym, bo nikt w Polsce nie jest do objęcia tego stanowiska lepiej przygotowany.
Interesujące, że przeciwnicy kandydatury Romaszewskiego bynajmniej nie podają w wątpliwość jego kompetencji. ZChN, na rozum biorąc, powinien Romaszewskiego popierać, niestety jednak znaczna część posłów tej partii wzięła rzecz nie od strony głowy, a wręcz przeciwnie. Jeszcze ciekawsze jest stanowisko UD, której klub poselski w znacznej mierze składa się z ludzi świetnie Romaszewskiego od lat znających i nie mających najmniejszych wątpliwości, że zostawszy prezesem NIK Romaszewski ostro wziąłby się do kontroli. Otóż. posłowie Unii głosowali przeciw R.omaszewskiemu nie dlatego. iżby uważali go za niekompetentnego, a wręcz przeciwnie, z obawy, że jest aż zanadto kompetentny.
Na klubowym zebraniu o drugiej w nocy — wedle nie potwierdzonych informacji — lider Unii oświadczył, iż dopuszczenie do wyboru Romaszewskiego grozi paraliżem państwa. Chodzi zapewne o to, że z Romaszewskim trudno by było załatwić, aby pro publico bono schował coś pod sukno. Uważam .ten argument.za w pełni przekonujący — sądzę, że Romaszewski rzeczywiście starałby się dotychczasową działalność rozmaitych instytucji sparaliżować. I trzeba spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie jest to z punktu widzenia funkcjonowania państwa niezbędne.
I czy paraliż państwa to stan, który ktokolwiek mógłby w dzisiejszej Polsce jakimiś działaniami wprowadzić, czy też przeciwnie — może to stan, w którym się właśnie znajdujemy i można go przedłużać — na przykład nie wybierając prezesa NIK — albo szukać ludzi, którzy potrafią ów stan przezwyciężyć, przełamać, zmienić.
Przez czterdzieści parę lat przy obsadzaniu wysokich stanowisk państwowych brano pod uwagę wszystko, tylko nie przygotowanie kandydata do sprawowania proponowanego mu urzędu. Walka o prezesurę NIK stała się — za sprawą kandydatury Romaszewskiego — przeprowadzanym na o-czach publiczności testem na to, czy i jak daleko odeszliśmy od nawyków i obyczajów peerelu. I bez względu na to jaki ów test da wynik, będzie co zapamiętać."
Sytuacja po 4 czerwca 1989 roku
Zgodnie z porozumieniami zawartymi przy „Okrągłym Stole”, 4 czerwca 1989 roku odbyły się wybory, a 24 sierpnia 1989 roku został powołany rząd Tadeusza Mazowieckiego z wicepremierem Czesławem Kiszczakiem jako Ministrem Spraw Wewnętrznych. W rękach PZPR pozostało wiele kluczowych stanowisk, co pozwoliło na zachowanie przez ludzi związanych z aparatem PZPR kontroli lub co najmniej istotnego wpływu na proces transformacji. Na przykład w rękach Prof. Władysława Baki pozostał Narodowy Bank Polski, który w warunkach szalejącej hiperinflacji udzielał „przedsiębiorcom” kredytów z ośmioprocentowymi odsetkami. Prezesem Najwyższej Izby Kontroli pozostał gen. Tadeusz Hupałowski – dawniej członek WRON. Próbę zmiany Prezesa NIK podjęto dopiero w lipcu 1990 roku.
Pierwsze podejście - lipiec 1990
Ówcześnie obowiązująca Konstytucja mówiła, że Prezesa Najwyższej Izby Kontroli powołuje i odwołuje Sejm za zgodą Senatu. 18 lipca 1990 roku Marszałek Sejmu X kadencji Mikołaj Kozakiewicz skierował do Senatu wniosek o zgodę na odwołanie gen. Hupałowiskiego z funkcji Prezesa NIK i na powołanie na prezesa NIK jednego z dwóch kandydatów – Prof. Andrzeja Gaberle i Senatora Zbigniewa Romaszewskiego. Senat zajął się sprawą w dniu 19 lipca. Po krótkiej dyskusji (plik pdf 969KB) Senat wyraził zgodę na odwołanie gen. Hupałowskiego i większością 36 głosów wyraził zgodę na powołanie na prezesa NIK Zbigniewa Romaszewskiego. Na najbliższym posiedzeniu w dniu 28 lipca 1990 roku Sejm jednak nie wybrał nowego prezesa. W tym okresie ciągle trwała gorąca dyskusja prasowa na temat miejsca i roli NIK w Polsce.
Tymczasem różne środowiska wyrażały niepokój z powodu braku zmian w NIK i marnowania w związku z tym szans na odegranie przez NIK właściwej roli w procesie transformacji. Pokazuje to między innymi stanowisko Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w NIK (plik pdf 125KB) z 7 września 1990 roku.
W debacie publicznej zabrał również głos Senator Zbigniew Romaszewski, publikując 4 października 1990 roku w Życiu Warszawy artykuł o roli NIK. W artykule tym Senator przedstawił swoją wizję funkcjonowania NIK oraz szerszą wizję kontroli państwowej. Artykuł wywołał polemikę, w której wypowiedzieli się między innymi Anatol Lawina, Dyrektor Zespołu Analiz Systemowych NIK (Życie Warszawy 9.10.1990 (plik pdf 608KB)), w odpowiedzi Anatolowi Lawinie Zbigniew Walczak – emerytowany kontroler NIK (Życie Warszawy 5.11.1990 (plik pdf 467KB)), Krystyna Pawłowicz (Gazeta Wyborcza 9.10.1990 (plik pdf 225KB)), Jan Forowicz (Rzeczpospolita 25.10.1990 (plik pdf 188KB)).
Postkomuniści zamanifestowali wtedy niechęć do wszelkiej kontroli państwowej, między innymi likwidując Państwową Inspekcję Handlową (projekt stosownej ustawy został złożony 22 listopada 1990, czy wnioskując w Sejmie (11.10.1990) o zdjęcie z porządku dziennego powołania prezesa NIK, pomimo protestów OKP – patrz ciekawy głos posła Andrzeja Kerna (plik pdf 245KB).
Fakt, że po upływie pół roku od wyrażenia przez Senat zgody na powołanie Senatora Zbigniewa Romaszewskiego Sejm nie powołał go na stanowisko prezesa NIK, był powodem zaniepokojenia wielu osób, środowisk i instytucji. Swoją opinię wyrazili między innymi konstytucjonalista Prof. dr Michał Pietrzak (plik pdf 170KB), Senator Lech Kozioł (plik pdf 77KB), Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” przy Delegaturze NIK w Katowicach (plik pdf 118KB), Komisja Konstytucyjna Senatu RP (plik pdf 598KB).
Drugie podejście - styczeń 1991
Sprawa powołania prezesa NIK była cały czas ważnym tematem doniesień prasowych. Zwłaszcza Gazeta Wyborcza nie mogła się pogodzić z ewentualnością objęcia przez Senatora Romaszewskiego funkcji prezesa NIK i na jej łamach co i raz pojawiały się nowe lub stare kandydatury na prezesa. Warte podkreślenia jest, że pomimo złożenia rezygnacji i wyrażenia zgody na jego odejście przez Senat, stanowisko prezesa NIK zajmował nadal gen. Tadeusz Hupałowski.
Sejm odwołał Hupałowskiego dopiero 15 lutego 1991 roku po ciekawej dyskusji (plik pdf 1.2MB), powierzając mu jednocześnie pełnienie funkcji do czasu powołania nowego prezesa. W styczniu 1991 roku pojawiła się kandydatura Wiesławy Ziółkowskiej z Poselskiego Klubu Pracy, która weszła do Sejmu X Kadencji z listy PZPR. Jej kandydatura została przedstawiona Sejmowi wraz z kandydaturą Senatora Zbigniewa Romaszewskiego zaakceptowaną przez Senat.
W tym okresie poseł Ziółkowska była uwikłana w szeroko opisywany w prasie skandal związany ze zniknięciem ponad 2 tys. ton krochmalu (25% rocznej produkcji) z Wielkopolskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Ziemniaczanego w Luboniu k. Poznania, gdzie od 1982 roku była dyrektorem ekonomicznym. Prasa przytaczała sentencję naukowej ekspertyzy, dowodzącej niewinności p. Ziółkowskiej (plik pdf 115KB), stwierdzającej, że brak więcej niż 2 tys. ton krochmalu został spowodowany przez działanie bakterii. W. Ziółkowska w latach osiemdziesiątych pełniła ponadto funkcję Sekretarza KM PZPR w Luboniu i była lektorką KW PZPR w Poznaniu).
W każdym razie kontraktowy Sejm po debacie (plik pdf 1.4MB) nie powołał na prezesa NIK Zbigniewa Romaszewskiego i zdecydował o przedstawieniu Senatowi do zaakceptowania kandydaturę poseł Ziółkowiskiej. Kandydatura poseł Ziółkowskiej została poparta przez Prezydenta Lecha Wałęsę (Życie Warszawy 18.02.1991 (plik pdf 102KB)). Sprzeciw przeciwko wystąpieniu Prezydenta wyraziła między innymi Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” Instytutu Fizyki (plik pdf 72KB). Senator otrzymał wtedy list od pracowników delegatury NIK w Zielonej Górze (plik pdf 104KB), a Janina Paradowska w Życiu Warszawy (18.02.1990 (plik pdf 170KB)) bolała nad niemerytorycznym podejściem „Solidarności” do znakomitej kandydatury Ziółkowskiej.
Senat w dniu 12 marca 1991, po debacie (plik pdf 860KB) nie wyraził zgody ani na dalsze pełnienie funkcji przez gen. Hupałowskiego, ani na powołanie na prezesa poseł Ziółkowskiej. Warto odnotować, że Senat podlegał bardzo silnym naciskom w sprawie przyjęcia kandydatury Ziółkowskiej. W sprawie tej spotkało się z Marszałkiem Senatu Prof. Andrzejem Stelmachowskim troje Wicemarszałków Sejmu (plik pdf 43KB) zabiegając o wybór Wiesławy Ziółkowskiej. Byli to wszyscy urzędujący wicemarszałkowie: Olga Krzyżanowska (Unia Demokratyczna – UD), Teresa Dobielańska-Eliszewska (Stronnictwo Demokratyczne – SD) i Tadeusz Fiszbach (Polska Unia Socjaldemokratyczna – odprysk PZPR).
W końcu, po kolejnych dwóch podejściach Sejm 23 maja 1991 wybrał na prezesa NIK Waleriana Pańkę, a Senat 24 maja na tę kandydaturę wyraził zgodę. Prezes NIK Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym 7 października 1991 roku.
Nocny maraton głosowań - styczeń 1992
Procedura wyboru prezesa NIK została na nowo rozpoczęta. Ze względu na początek nowej kadencji Parlamentu, dopiero 23 grudnia Sejm uchwalił tryb wyboru prezesa NIK. Zgłoszono 5 kandydatów: Piotra Chojnackiego, Andrzeja Gaberle, Henryka Klatę, Józefa Oleksego i Zbigniewa Romaszewskiego, przy czym Senator Piotr Chojnacki zrezygnował z kandydowania. Odbyły się cztery tury glosowania. W trakcie debaty (plik pdf 655KB) 24 stycznia 1992 roku kandydaturę Prof. Andrzeja Gaberle w imieniu Unii Demokratycznej przedstawiła poseł Hanna Suchocka, kandydaturę posła Henryka Klaty przedstawiał w imieniu ZChN poseł Jan Łopuszański, kandydaturę Józefa Oleksego w imieniu SLD przedstawił poseł Aleksander Kwaśniewski, a kandydaturę Senatora Zbigniewa Romaszewskiego w imieniu NSZZ „Solidarność” przedstawił poseł Stanisław Węglarz.
Senator Zbigniew Romaszewski wygrał trzy tury głosowania, w których kolejno odpadali Henryk Klata, Józef Oleksy i Andrzej Gaberle. Sprawę rozstrzygnęła dopiero czwarta tura, która odbyła się 25 stycznia 1992 roku o godzinie 3 nad ranem, w której Senator Zbigniew Romaszewski uzyskał 165 głosów, a bezwzględna większość wynosiła w tym wypadku 188 głosów. Tak więc Sejm prezesa NIK nie powołał.
Przestawiamy tu imienne zestawienie głosowań zarówno uporządkowane alfabetycznie (plik pdf 123KB) jak i uporządkowane według przynależności do klubów sejmowych (plik pdf 121KB).
Senator Zbigniew Romaszewski we wszystkich czterech turach głosowania otrzymał poparcie Porozumienia Centrum (PC), NSZZ „Solidarność”, Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), PSL „Solidarność”, Solidarności Pracy Sol.P, Partii Chrześcijańskich Demokratów (PChD) i większości posłów niezależnych.
Tu znajdują się szczegółowe zestawienia głosowania klubów w pierwszej (plik pdf 78KB), drugiej (plik pdf 77KB), trzeciej (plik pdf 77KB) i czwartej (plik pdf 75KB) turze.
Podsumowując Zbigniew Romaszewski nie został prezesem NIK na skutek współdziałania dość egzotycznej koalicji: UD (Unii Demokratycznej), SLD (Sojuszu Lewicy Demokratycznej), PSL (Polskiego Stronnictwa Ludowego), ZChN (Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego), KLD (Kongresu Liberalno-Demokratycznego), PPG (Polskiego Programu Gospodarczego) i Mniejszości Niemieckiej. Taki obrót sprawy odbił się szerokim echem w prasie stając się smacznym kąskiem dla komentatorów politycznych.
Senator udzielił kilku wywiadów:
-
- "Skostniały NIK", Nowy Świat 28.01.1992, rozmawiał Piotr Jakucki;
-
- "Mimozą to ja nie jestem", Gazeta Robotnicza 28.01.1992, rozmawiał Wiesław Marino.
A oto wybrane głosy publicystów:
-
- "Czujna nostalgia" (plik pdf 136KB), Najwyższy czas, 11.01.1992, Stanisław Michalkiewicz – głos w pewnym sensie proroczy;
-
- "Mój kandydat najlepszy" (plik pdf 140KB), Gazeta Wyborcza 27.01.1992, Weronika Kostyrko;
-
- "Romaszewski czy Kownacki" (plik pdf 122KB), Gazeta Wyborcza 28.01.1992 (dom);
-
- "Romaszewski walczy o NIK" (plik pdf 140KB), Rzeczpospolita 28.01.1992, Jerzy Pilczyński;
-
- "Kto się boi Romaszewskiego?" (plik pdf 252KB), Tygodnik Solidarność, 31 stycznia 1992, Lech Dymarski;
-
- "Nadaje się? Zadołować go!" (plik pdf 163KB), Tygodnik Solidarność, 31.01.1992, Wojciech Giełżyński;
-
- "Nadzieje wiązane z aferami" (plik pdf 155KB), Gazeta wyborcza, 31.01.1992, Andrzej Osęka;
-
- "Nikt nie zniknie" (plik pdf 173KB), Życie Warszawy 31.01.1992, Jan Walc.
Jeszcze 3 lutego 1992 roku Zarząd Regionu Dolnośląskiego NSZZ „Solidarność” ogłosił swoje stanowisko (plik pdf 45KB) w tej sprawie. Redakcji z oczywistych względów trudno jest własnymi słowami podsumować niewybranie Senatora Zbigniewa Romaszewskiego na prezesa NIK.
Konrad Kołodziejski - "Sam wobec połaczonych sił"
Jako podsumowanie, czy może memento, chcielibyśmy zacytować treść artykułu Konrada Marcina Kołodziejskiego ”Sam wobec połączonych sił” (Tygodnik Polityczny „Centrum” z 8.02.1992 (plik pdf 218KB)): „W sobotę 25 stycznia o godzinie trzeciej nad ranem zakończyła się IV tura głosowania nad obsadzeniem stanowiska prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Wybory, w których na placu boju pozostał już tylko jeden kandydat, senator Zbigniew Romaszewski (niezależny), nie przyniosły rozstrzygnięcia ponieważ także i ta kandydatura została odrzucona. Senatorowi Romaszewskiemu zabrakło zaledwie 20 głosów do zwycięstwa. W ten sposób karty zostały odkryte i okazało się, że znakomita większość posłów pierwszego po wojnie całkowicie demokratycznego sejmu, stawia własny lub partyjny interes ponad dobro ogólnospołeczne.
W tym miejscu nieodparcie nasuwają się przykre analogie historyczne. Premier Olszewski porażkę senatora określił mianem „fatalnej dla państwa", tym bardziej że Romaszewski, zdaniem premiera, to „człowiek jakby przeznaczony do bycia prezesem NIK". Inny wysoko postawiony działacz PC stwierdził, iż senator Romaszewski sam sobie zaszkodził, deklarując przedstawicielom różnych partii politycznych gotowość do tępienia wszelkich nadużyć, niezależnie od tego, jakie siły by ich się dopuściły. Nietrudno jest więc teraz zrozumieć, dlaczego aż 210 posłów, zawsze skorych do jak najszybszego opuszczenia sali obrad, tkwiło w niej tym razem aż do późnej nocy tylko po to, aby skreślić nazwisko senatora.
Dwa dni później, wczesnym popołudniem, Zbigniew Romaszewski zwołał w senacie konferencję prasową, na której przedstawił swoją własną ocenę dotychczasowej działalności NIK oraz nakreślił cele, jakie przed sobą postawił, kandydując na stanowisko prezesa tej instytucji. Dzisiaj Polska jest już w stanie agonii, państwo znalazło się na skraju rozpadu swych struktur. Bezustannie nękające nas afery, wynikłe z istnienia niespójnego prawa, da się jedynie porównać do zdradzieckich ciosów zadawanych umierającemu państwu przez różnego rodzaju aroganckie kliki. Sprzyja temu skostniała struktura i pasywność instytucji kontrolnych, wzmocniona dodatkowo poprzez ograniczenie budżetu NIK zatwierdzone jakiś czas temu decyzją poprzedniego rządu.
Senator Romaszewski uważa, że najważniejszym zadaniem stojącym przed nowym prezesem NIK jest sanacja tej instytucji. NIK w dalszym ciągu funkcjonuje w tej postaci, jaką nadał jej Mieczysław Moczar. Większość stanowisk kierowniczych nadal jest obsadzonych przez ludzi z jego nominacji. W tej sytuacji NIK zajmuje się obecnie trzeciorzędowymi sprawami, różnego rodzaju podrzędnymi machlojkami, podczas gdy poza kontrolą państwa znajdują się sumy przekraczające połowę polskiego budżetu.
Wielu inspektorów zdaje sobie z tego sprawę lecz nie reagują, gdyż po prostu boją się. Według senatora Romaszewskiego „ludzie cl zostali tego nauczeni, bo NIK była instytucją, która znajdowała się pod bardzo silnym nadzorem Komitetu Centralnego; organizacja partyjna podlegała tam bezpośrednio Komitetowi Centralnemu, jest to więc pewna psychika wpojona tym ludziom, połączona z brakiem oparcia w nowo uformowanych siłach politycznych".
Inną przyczyną nieskuteczności NIK-u jest nieskuteczność i niespójność prawa. Kontrolerzy są bezbronni wobec sztuczek możliwych do wykonania przez różne złodziejskie spółki, wykorzystujące luki i sprzeczności w nowych przepisach prawa bankowego. Tak więc dalsze próby zbijania kapitału politycznego na tak ważnej dla państwa dziedzinie, jaką jest kontrola, mogą doprowadzić do katastrofalnych skutków.
Zbigniew Romaszewski uznał, że sabotowanie przez różne partie wyboru prezesa NIK to najgorszy możliwy wybór. Senator rozumie jeszcze stanowisko SLD, dla którego jego kandydatura jest z oczywistych względów nie do przyjęcia. Romaszewski nie może jednak podjąć się skomentowania stanowiska UD. Sprzeciw Unii wobec kandydatury senatora nie wynikał przecież z powodów personalnych jako, że w poprzednich wyborach część posłów Unii głosowała za jego osobą. Takie stanowisko UD stoi w jaskrawej sprzeczności z deklarowaną przez tę partię troską o państwo. Również część ZChN, pomimo wysiłków ministra Macierewicza odniosła się wrogo do kandydatury senatora Romaszewskiego. Oficjalną przyczyną był stosunek senatora do sprawy aborcji w rzeczywistości chodziło podobno o fotel wiceprezesa.
Zdaniem Romaszewskiego, generalnie dla części ugrupowań politycznych paraliż instytucji kontrolnych jest wygodny, a innym przeszkadzają personalia senatora. Pewien wpływ na decyzje parlamentu mają także różne grupy interesu; „Jeżeli się dowiadujemy o istniejących aferach — mówił senator — o obracaniu sumami, które są dla nas niewyobrażalne to grupy zamieszane w ten proceder są w stanie oddziaływać w jakiś sposób na parlament i różne instytucje państwa".
Podsumowując omówienie wyników głosowania, senator Romaszewski serdecznie podziękował popierającym go w wyborach klubom, a wśród nich posłom PC, którzy pomimo oferowanej im przez prof. Gaberlego teczki wiceprezesa NIK, jednomyślnie opowiedzieli się za kandydaturą Zbigniewa Romaszewskiego. Senator Romaszewski przedstawił także swoją wizję NIK. Według jego opinii stanowisko szefa NIK-u nie powinno być polem przetargów politycznych.
Przedkładanie interesów partyjnych jest szkodliwe dla interesów państwa. NIK nie może działać doraźnie w zależności od istniejących układów w parlamencie, chociaż jest i będzie instytucją polityczną, narzędziem konstytucyjnej kontroli parlamentu nad rządem. Także prezes NIK, w myśl założeń senatora, miałby być kontrolowany przez parlament Po tego celu służyłoby kolegium NIK-u złożone z przedstawicieli wszystkich ugrupowań parlamentarnych. Inaczej mówiąc, kolegium patrzyłoby prezesowi na ręce. Taka rola kolegium nie przypadła do gustu Unii Demokratycznej. Ponadto kolegium posiadałoby inicjatywę ustawodawczą.
Na zakończenie konferencji senator Romaszewski przedstawił warunki, od których uzależnia ponowne ubieganie się o urząd prezesa NIK. Przede wszystkim senator podkreślił, że jest otwarty na wszelkie propozycje kadrowe, gdyż nie zamierza stosować żadnego klucza politycznego. Poza tym musi najpierw skonsultować się ze swoimi zwolennikami i jeśli utworzy się koalicja, która go poprze lub zmieni się procedura powoływania prezesa NIK to wówczas byłby gotów trzeci raz przystąpić do walki o prezesurę.
Tymczasem zamiar ubiegania się o stanowisko szefa NIK-u zgłosił Piotr Kownacki, dotychczasowy p.o. prezesa. Jedną z jego „zasług" jest zniszczenie 30 listopada 1991 roku części archiwów Zespołu Obrony Narodowej i Spraw Wewnętrznych. Były to archiwa, których nie śmiał usunąć nawet „wojenny" prezes NIK gen. Hupałowski. Kandydaturę Kownackiego zgłosił poseł „Solidarności Pracy" Aleksander Małachowski. Czyżby znowu nasz sejm chciał się sprzeciwić przemianom?”
-