Godność dla bohaterów,
nie oprawców

Wypowiedź dla Dziennika "Polska" z dnia 25 stycznia 2008 roku
Tekst został opublikowany również przez "Dziennik Zachodni" i "Dziennik Łódzki"

 

Bez entuzjazmu patrzę na odszkodowania, które sąd we Wrocławiu przyznał internowanym w stanie wojennym. Za 19 dni było to 1,5 tys. zł, za rok 23 tys. zł. Z jednej strony to mało, z drugiej - tylko na tyle nas stać. Ustawa przewiduje, że maksymalnie odszkodowanie może wynosić 25 tys. zł. Tak to ustaliliśmy, bo pieniądze przecież z nieba nie kapią, a uprawnionych do odszkodowań jest wielu.

Mnóstwo ludzi żyje teraz w nędzy dlatego, że ich kariery zostały złamane, bo występowali w obronie wolności. Wyrzucano ich z uczelni, usuwano z pracy, represjonowano na różne sposoby. Za to ich oprawcy mają wysokie emerytury - po 5-6 tys. zł. Ostatnio zmarł stalinowski sędzia, który posłał 106 osób na stryczek. On miał 9,3 tys. zł emerytury! (Od Redakcji: Więcej o tym bulwersującym przypadku przeczytasz tu) Na świadczenia dla byłych ubeków i esbeków wydajemy ponad 160 mln zł rocznie.

Naturalną rzeczą byłoby przekazanie tych pieniędzy na fundusz, z którego można by wypłacać wyższe odszkodowania internowanym. Takie zapisy znajdowały się w projekcie ustawy dezubekizacyjnej. Złożyliśmy go w Sejmie poprzedniej kadencji. Złożyliśmy i w tej. Warto byłoby w końcu przywrócić elementarną sprawiedliwość. Dzisiejsza sytuacja jest bowiem głęboko krzywdząca. Ktoś, kto był w Solidarności i kogo kiedyś wyrzucił z pracy pierwszy sekretarz, w wolnej Polsce może zostać wyrzucony przez tego samego sekretarza. W międzyczasie stał się on bowiem prezesem zarządu albo członkiem rady nadzorczej. Tak to niestety wygląda.

Wystarczy przytoczyć parę liczb. Mamy około 600 tys. osób uprawnionych do korzystania ze statusu kombatanta lub osoby represjonowanej. Fundusz pomocy dla nich liczył 12 mln zł. Wpłynęło 13 tys. wniosków, więc średni zasiłek wyniósł tylko nieco ponad 700 zł. Apelowałem, żeby go zwiększyć, ale poprawka została odrzucona. Brak wrażliwości wielu polityków jest po prostu przerażający. Widziałem go u koalicjantów PiS w poprzedniej kadencji. Niestety, widzę go również teraz wśród senatorów PO.

Nikt nie zdaje sobie sprawy, że to decyzja moralna. Wolne państwo ma po prostu moralne zobowiązania wobec tych ludzi. Nie chodzi o kilkaset złotych, które oczywiście bardzo by się przydały. Bardziej chodzi o sam fakt dostrzeżenia, że ci ludzie coś robili. W systemie totalitarnym, w systemie PRL, byli w stanie zrezygnować z własnych karier, z własnego spokoju, narazić się na niebezpieczeństwo. Takie postawy należy cenić. Pomysł, że każdy może działać tylko dla siebie, prowadzi tylko do jednej rzeczy - upadku wspólnoty. Dlatego mam nadzieję, że wszyscy, którzy walczyli o wolną Polskę, będą mogli w końcu dostać godziwe emerytury.