System Informacji Oświatowej
76. Posiedzenie Senatu VII kadencji, 11 maja 2011 roku
Senator Zbigniew Romaszewski był sprawozdawcą Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. Wygłoszone przez Senatora sprawozdanie zamieszczamy w oryginalnym brzmieniu.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Niestety, moje sprawozdanie nie będzie tak optymistyczne jak sprawozdania przedstawione przez przedmówców.
Zacznijmy może od kwestii absolutnie merytorycznej, a więc kwestii zbierania zbytecznych danych. Cóż, mamy art. 47 konstytucji, który powiada, że każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Prawo do ochrony prawnej życia prywatnego. W art. 51 mowa jest o tym, że nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby. Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i danych, a także prawo do sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą. Muszę powiedzieć, że są to kwestie, których ta ustawa po prostu nie rozwiązuje.
Mam dość konserwatywną wizję szkoły i oświaty. Zawsze sądziłem, że szkoła stanowi raczej pewnego rodzaju pomoc dla rodziców w kształceniu dzieci, w wychowywaniu dzieci, że mamy tu do czynienia z działalnością pomocniczą. W tej sytuacji ta ustawa ma po prostu znaczenie ustrojowe. Tu okazuje się, że szkoła, nawet nie szkoła, tylko ministerstwo, ministerstwo jako centralna instytucja, ma dostęp do tego, co się dzieje w rodzinie, jak są wychowywane dzieci. To wszystko jest odnotowywane. To jest jakaś kompletna nowość. Muszę powiedzieć, że ja się nieźle napracowałem, żeby wreszcie założono mi teczkę w SB. Tutaj kończysz pięć lat, od razu masz teczkę do końca życia. Myślę, że to jest trochę przesada.
Myślę, że kontakt rodziców z nauczycielem, kontakt ze szkołą, kontakt z dyrekcją to było to, co rzeczywiście było realnie potrzebne, to było to, co zapewniało rodzicom pomoc wychowawczą. W tej chwili idziemy w zupełnie przeciwnym kierunku. Nie, w szkole nie znajdziesz dentysty, który będzie dzieciakom przeglądał zęby, nie znajdziesz pielęgniarki, nie znajdziesz lekarza, który będzie patrzył, co się z nimi dzieje. Nie. Za to ministerstwo będzie miało bazę danych, jakiej nie ma nikt w całej Europie. Nikt nie ma tak rozwiniętej bazy danych, dotyczącej uczniów. Nie ma, po prostu nie ma, bo istnieje coś takiego, jak ochrona prywatności i wszyscy się z tym liczą. Proszę państwa, znajduje się to również w Karcie Praw Dziecka, to, że się nie wchodzi tak głęboko w jego felery psychologiczne, w jego niedoskonałości, w jego kalectwo. To nie wędruje razem z dzieckiem i nie stygmatyzuje go później na całe życie.
Wydaje mi się, że to jest zapowiedź tego, że przestajemy się zajmować oświatą, przestajemy humanizować oświatę, a zaczynamy oświatę biurokratyzować. Tak, to jest po prostu biurokratyzacja, bo ja nie wyobrażam sobie, po co w ministerstwie oświaty ma być ileś milionów danych, na które w ogóle nie będzie się zwracało uwagi. Po co to jest? Komu to ma służyć? Co z tego ma wynikać? Art. 31 bardzo wyraźnie precyzuje, w jakich sytuacjach można się domagać danych od obywatela, bardzo wyraźnie. I mówi o tym, że ograniczenia w zakresie korzystania z wolności, a taką wolnością jest ochrona prywatności, w zakresie korzystania z wolności i praw mogą być ustanowione w ustawie tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie w celu zapewnienia jego bezpieczeństwa, porządku publicznego, ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej. Przepraszam bardzo, nie ma tu mowy o ułatwieniu prowadzenia rachunków finansowych i rozliczeń. Przepraszam bardzo, ale czegoś takiego tu nie ma, nie ma tu budowania systemu, zewnętrznego systemu, do którego wbrew temu, co twierdził pan senator, dotarcie jest możliwe, jest możliwe i włamania mogą zdarzyć się zawsze, w każdej chwili mogą się zdarzyć przecieki. I po co nam to? Po co my to budujemy? Może by zbliżyć nauczycieli do rodziców, może by zbliżyć uczniów do rodziców, bo zbliżenie iluś milionów dzieci do ministerstwa naprawdę nic nie daje.
Wysoka Izbo!
W czasie posiedzenia Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji właśnie na ten aspekt ustawy zwróciliśmy uwagę i wnieśliśmy poprawki dotyczące ograniczenia rejestrowania danych wrażliwych dzieci. (…) Ponadto muszę powiedzieć, że w pewnym sensie byliśmy zaskoczeni tym, że dość gładko, to znaczy bez propozycji poprawek, zostały przełknięte, powiedziałbym, nie zasadnicze, w gruncie rzeczy drobne błędy legislacyjne czy stylistyczne. Ale przepraszam bardzo, my jesteśmy tu, w Senacie, to Senat ma poprawiać ustawy. Jeżeli nie zamieszcza się adresów legislacyjnych, to chyba jest to powód do tego, żeby tę ustawę uczytelnić i te adresy dołączyć. Nie wiem, dlaczego stanowisko było takie, że po prostu jest to zbyteczne, a ustawy można pisać byle jak. Nie. Jeżeli my mamy do czynienia z ustawą, to nie mamy do czynienia z ustawą o repatriacji, tylko mamy do czynienia z ustawą z dnia 9 listopada 2000 r. o repatriacji, z Dziennikiem Ustaw i wszystkimi oznaczeniami. W tej chwili w tym stogu siana, które stanowi nasze ustawodawstwo, w ogóle nie można się połapać. Tym bardziej potrzebna jest szczegółowa informacja i szczegółowe odesłania.
Wysoka Izbo!
Proszę w imię wolności, w imię tego, abyśmy nie wędrowali w stronę świata Orwella, w stronę świata Huxleya, gdzie wszyscy są rejestrowani, w imię tego wnoszę o przyjęcie tych poprawek.
Dziękuję bardzo.
Podczas debaty Senator zadawał również pytania obecnemu na Sali przedstawicielowi Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Więcej o dyskusji nad tym punktem na stronie Senatu RP.
patrz: stenogramy posiedzeń > 76 posiedzenie > ctrl + F > Zbigniew Romaszewski > pkt. 1