Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego
Salon polityczny Trójki
Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Michał KarnowskiWywiad wyemitowany w Programie 3 Polskiego Radia 11 sierpnia 2010 roku
Michał Karnowski: Gościem jest Pan Zbigniew Romaszewski, Wicemarszałek Senatu, członek Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry Panie Marszałku.
Zbigniew Romaszewski: Dzień dobry Panu, dzień dobry Państwu.
M.K.: Tysiąc dni rządu Donalda Tuska. Sukces? Porażka?
Z.R.: Trudno powiedzieć... Nie do końca jestem pewien, czy ten rząd jest..., bo na pewno ie jest to ten rząd, który był wybierany. Sukcesem tego rządu zapisuje się, że jako jedyny kraj w Unii Europejskiej zostaliśmy zieloną wyspą w Europie kryzysu. Tyle że trzeba powiedzieć, że jeżeli zostaliśmy tą zieloną wyspą, to akurat nie wydaje mi się, żeby to było zasługą rządu, ażeby to było potwierdzenie koncepcji programowych Platformy Obywatelskiej. To zdarzyło się wbrew temu, o czym marzyła Platforma Obywatelska, po prostu Polska była, dzięki Bogu, słabo związana z rynkiem europejskim, w szczególności z rynkiem finansowym. Gdyby realizować to, co Platforma w tej chwili zamierza realizować, czyli głęboką prywatyzację, czyli w związku z tym silniejsze związanie Polski, nasza sytuacja byłaby po prostu drastyczna. Trzeba powiedzieć, że lata 2006, 2007 i 2008 to były lata dosyć tłuste i wtedy za rządów premiera Kaczyńskiego właśnie wtedy zrealizowano liberalne pomysły, to znaczy, pieniądze dotarły do ludzi i nastąpiło pewne rozkręcenie koniunktury.
M.K.: Tak, to prawda - socjalizujący PiS podatki chciał obniżać, liberalizująca Platforma je podwyższa, no ale oczywiście czynniki zewnętrzne...
Z.R.: Trudno na przykład obwiniać rząd za powódź w Bogatyni, warunków ten rząd nie ma łatwych, trzeba sobie również zdawać sprawę, że ten sam rząd z budżetu na 2010 rok wykreślił wszystkie prace melioracyjne... Muszę powiedzieć, że dla mnie jest to niebywałe...
M.K.: Ale co Pan miał na myśli mówiąc, że nie jest Pan pewny, czy ten rząd istnieje?
Z.R.: To znaczy, że ten rząd nie ma koncepcji rządzenia. To chciałem powiedzieć. Rząd istnieje, udało mu się zniszczyć IPN, teraz się zabiera do niszczenia Telewizji, więc tego rodzaju działania oczywiście podejmuje, ale jest to takie po prostu zarządzanie.
M.K.: Nie za mocno Pan mówi: „zniszczono IPN”? Może sparaliżowano? Bo to jest chyba istota zmiany...
Z.R.: Tak sparaliżowano. Sparaliżowano i muszę powiedzieć,że dla mnie to jest wyjątkowo obrzydliwe, bo była to instytucja... Daj nam Boże więcej takich instytucji publicznych jak IPN. Te ilości wydawnictw... Jeszcze w tej chwili są w stanie takie książki...
M.K.: A media publiczne? Pewnie słyszał Pan ostatnio Jana Dworaka, nowego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który mówi w tej chwili, że abonament jest potrzebny, trzeba zwiększyć ściągalność. Już to nie jest danina, bo to jest już abonament dla naszych? To taka logika myśli Pan?
Z.R.: Nie.
M.K.: Pamięta Pan, że w 2007 roku nazywano go daniną i haraczem...
Z.R.: Ja uważam, że to w ogóle jest kwestia dla Trybunału Stanu. To wówczas było jednak nawoływanie do nie wykonywania ustaw. A teraz okazuje się, że nie ma pomysłu, a jednak SLD nie zamierza zrezygnować z mediów publicznych, bo nie weszło tak głęboko w media komercyjne, jak zaprzyjaźnione media Platformy Obywatelskiej.
M.K.: Co jest celem? Żeby wszyscy mówili tak samo?
Z.R.: Tutaj jest kilka planów. Media publiczne, a w szczególności Telewizja była potężną firmą medialną i rzeczywiście telewizje komercyjne nie umywały się, nie dysponowały takimi środkami, możliwościami, ich sytuacja finansowa była delikatnie mówiąc nie najlepsza. Chodziło również o osłabienie tej Telewizji.
M.K.: A to co dzieje się teraz? Platforma mówi, że robimy to co kiedyś zrobił PiS, to znaczy zmieniamy ustawę, zmieniamy Krajową Radę, w ślad za tym zarządy, Rady Nadzorcze... Ale czy może funkcjonować świat demokratyczny, w którym, przyjmijmy, na Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało 8 milionów ludzi, i to jest jakiś jego potencjał, na Bronisława Komorowskiego więcej, on wygrał te wybory demokratycznie, ale będziemy mieli do czynienia z sytuacją, że w mediach elektronicznych pewna wrażliwość konserwatywna, bo przecież nie interesy partyjne nie będzie reprezentowana, to będzie jeszcze demokracja?
Z.R.: Mam co do tego poważne wątpliwości. Media są istotnym elementem demokracji...
M.K.: Zapadnie cisza. Słychać teraz prześmieszne wezwania, że kiedyś dziennikarze się nie kłócili, bo wszyscy byli tacy sami. Jak można funkcjonować w takiej demokracji, jak ją nazwać? Bić na alarm, czy to może trochę przesadzone?
Z.R.: Dla mnie nie ulega wątpliwości, że ta demokracja się po prostu systematycznie psuje. W moim przekonaniu parlament jest podstawową instytucją demokracji. Władza sądownicza istniała tysiące lat, to samo dotyczyło władzy wykonawczej, natomiast tym „produktem”, który stworzył demokrację był jednak parlament. A ten parlament się zapada. Ten parlament jest w tej chwili całkowicie dyspozycyjny w stosunku do rządu, po pierwsze, bo to jest większość, ale również interesy partyjne dominują pracę parlamentu nad interesem i nad godzeniem interesów społecznych.
M.K.: A kto jest winny temu, że przez trzy lata de facto debatujemy o opozycji? Trzy lata rządzi ekipa Donalda Tuska, dzisiaj świętujemy 1000 dni, ale cały czas jest debata o opozycji. Dobrze opozycja robi, czy źle, rozszerza się czy zawęża. A może opozycja jest temu winna? Może to ona nie umie znaleźć tonu rozmowy o sprawach państwowych?
Z.R.: W jakiś sposób ta kultura demokracji pogrąża się w tej chwili i tutaj można mówić, że opozycja swój udział w tym też miała, trudno o tym zapominać. Ale to są rzeczy, które się systematycznie pogłębiają. Posiedzenia plenarne nie mają w tej chwili żadnego znaczenia...
M.K.: Pytam raczej o otoczenie świata medialnego, o tą metapolitykę... Co decyduje o tym, że rząd podnosi podatki, a 90% tekstów, zrozumiałbym - 30%, ale 90% tekstów jest o PiS-ie?
Z.R.: W tym momencie rzeczą najważniejszą, jak się okazało, było przenoszenie krzyża... Gdyby wierzyć w spisek, to można by uważać, że to było użyte jako przykrycie całej operacji...
M.K.: A Pan wierzy w spisek?
Z.R.: Nie, ja raczej wierzę w ludzką głupotę...
M.K.: Może daliście się wciągnąć? Rafał Ziemkiewicz mówi, że PiS dał się pięknie rozegrać, bo to była oczywista prowokacja, ta wypowiedź Bronisława Komorowskiego, chodziło o to, żebyście się na to rzucili, no i się rzuciliście...
Z.R.: To jest takie mędrkowanie. To znaczy, że masz się zgodzić na wszystko, bo wszystko może być prowokacją?
M.K.: A Pan rozumie to co teraz robi Jarosław Kaczyński?
Z.R.: Nie bardzo rozumiem. Rozumiem, że jest w bardzo trudnej sytuacji osobistej... Nie wiem jak taką sytuację osobistą można wytrzymać, można znieść... To rzeczywiście jest bardzo trudne. Trudno mówić mi o osobistych sprawach Pana Kaczyńskiego...
M.K.: Ale ja pytam o linię polityczną...
Z.R.: Wydaje mi się, że w tej chwili jest potrzebna duża aktywność ze strony działaczy PiS-u, której w gruncie rzeczy nie ma, bo to była pewna struktura partii, struktura, w gruncie rzeczy dość hierarchiczna...
M.K.: Zakon PC?...
Z.R.: Niekoniecznie, trudno mi mówić, bo ja głęboko w tym nie jestem, ale widać, że decyzje wychodzą z jednego punktu. Przesądza to Prezes. Teraz on nie jest w stanie podjąć tych wszystkich decyzji, które są potrzebne i to się w gruncie rzeczy mści.
M.K.: A co z tym krzyżem pod Pałacem Prezydenckim zrobić? Jak zakończyć spór?
Z.R.: Jak się ten spór wywołało, bo przecież ten spór wywołano... To sprowadzono do sprawy krzyża, a to w gruncie rzeczy nie była sprawa krzyża... Ludzie po prostu chcieli, żeby to miejsce w które 10 kwietnia przynieśli znicze i przynieśli kwiaty było miejscem pamięci o tragedii narodowej. I to była główna treść. Natomiast ktoś nie chciał tego zaakceptować. I to nie jest sprawa samego krzyża. Krzyż jako taki jest pewnym symbolem...
M.K.: Czyli to jest sprawa pomnika?
Z.R.: Tak jest.
M.K.: Wczoraj było oświadczenie pana Michałowskiego, szefa kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, który potwierdza: tam będzie jakiś znak pamięci...
Z.R.: Nie, proszę Pana, też nie potwierdza. Tam jest mnóstwo ogólników...
M.K.: Też chciałem dodać, że nieprecyzyjnie, ale w ogóle potwierdza... może nie w szczegółach...
Z.R.: No, że coś tam będzie... No tak, ale mówi się, że to jest kwestia uczczenia prezydenta, pracowników Kancelarii... Nie. To było 96 osób, które zajmowały wybitne stanowiska w państwie, to było 96 osób wśród których byli ludzie, którzy pojechali do Katynia do swoich rodzin... i pamięć o tych ludziach powinna zostać przechowana właśnie w tym miejscu.
M.K.: Jak? Chodzi mi o Pana pomysł, Pana wyczucie...
Z.R.: Mój pomysł jest taki: ci ludzie lecieli do Katynia, to może każdy z nich ma żeliwną tablicę z imieniem, nazwiskiem, funkcją co robił, tak jak na grobach katyńskich, na tych cmentarzach wojennych. W Katyniu, Miednoje i Charkowie tam są takie podobne cmentarze. Te tablice takie żeliwne, pordzewiałe. Oni do tych ludzi lecieli...
M.K.: A kto chce krzyż, to ma krzyż...
Z.R.: A kto nie chce, to nie chce. Przecież w Katyniu też można zobaczyć i Gwiazdę Dawida i krzyż Św Andrzeja... i problem jest rozwiązany. Pamięć musi pozostać o tych ludziach. To nie musi być wysokie, to nie musi przesłaniać pomnika Księcia Józefa...
M.K.: Panie Marszałku, śledztwo w sprawie katastrofy katyńskiej. Wczoraj wypowiedź premiera Donalda Tuska, który mówił, że rozmawiał z premierem Putinem, że czeka na polskich urzędników wiele tomów dokumentów do odebrania... Dobry sygnał?
Z.R.: Oczywiście to co posuwa sprawę do przodu to dobry sygnał.
M.K.: A to śledztwo dobrze idzie?
Z.R.: Gdzie? W Polsce, powiedzmy sobie szczerze nie idzie. Oczywiście ci prokuratorzy robią co mogą i tu jest duża zasługa Prokuratora Generalnego Seremeta, że to się w ogóle w jakikolwiek sposób posuwa, ale to jest w gruncie rzeczy zabawa w głuchy telefon. W Rosji dochodzenie prowadzi jedna z najbardziej skorumpowanych, a to jest bardzo trudne, bo tam jest silna konkurencja, instytucji na terenie Rosji, ten MAK, to idzie do komisji śledczej, potem do prokuratury generalnej, wreszcie dociera do naszej prokuratury. Muszę powiedzieć, że ona jest bezsilna w gruncie rzeczy. Tak to ustawiono. Ja nie bardzo rozumiem co spowodowało, że mimo obietnic prezydenta Miedwiedeiwa, że polscy i rosyjscy prokuratorzy będą wspólnie prowadzić to śledztwo, że podjęto decyzję, że śledztwo zostało w całości przekazane w ręce Rosjan.
M.K.: Ciekawe, czy ci którzy jakoś są w to zaangażowani mają poczucie, że być może to najważniejsze wyzwanie ich życia, że być może historia ich zapamięta po tym jak z tą sprawą się zmierzyli... Warto do tego tematu wracać...
Z.R.: Ten temat nie minie i z tego tematu trzeba się będzie w końcu rozliczyć i im szybciej, im rzetelniej, tym lepiej.
M.K.: Wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski. Bardzo dziękuję, miłego dnia Panie Marszałku.
Z.R.: Dziękuję bardzo.