Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego
Jestem przerażony
Z Wicemarszałkiem Senatu Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Grzegorz BrońskiWywiad opublikowany w „Gazecie Polskiej” w dniu 16 lipca 2008 roku
Od Redakcji: Zamieszczony poniżej wywiad był ilustracją artykułu Grzegorza Brońskiego dotyczącego stanu sądownictwa. Przywołana w pytaniu sędzia Dorota Kącka orzekała w sprawie wydawcy „Gazety Polskiej” (wyrok jakże by inaczej skazujący), ponieważ w „Gazecie” opisano sprawę korupcyjną w której uczestniczył radca prawny Marek Kącki – prywatnie mąż pani sędzi Doroty Kąckiej.
Grzegorz Broński: Od kilku tygodni opisujemy skandal, który miał miejsce w warszawskim Sądzie Okręgowym. Podobnych sytuacji jest jednak znacznie więcej. W wielu miastach organizowane są demonstracje przeciwko nadużyciom w sądach.
Zbigniew Romaszewski: Historia opisana przez Gazetę Polską poraża, a trzeba pamiętać, że jest to sprawa podobna do wielu innych. Ludzie demonstrują, bo autorytet sądu już dawno przestał znaczyć więcej niż wyświechtany slogan. Winny jest temu system, ale również konkretni ludzie. To oni dają się korumpować, politykują, wydają szokujące orzeczenia. Do takich zaliczam zwłaszcza wyrok w sprawie Kiszczaka. Nawet na studiach wieczorowych uczą o „zamiarze ewentualnym”. Co najgorsze, sędziowie nadużywający uprawnień czują się tak bezkarni, że nierzadko dopuszczają się nieprawidłowości w sposób jawny. Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że problem narasta.
G.B.: Pańska diagnoza budzi grozę.
Z.R.: I powinna budzić, bo ja sam jestem przerażony. Te wszystkie organy nadzorcze, sądy dyscyplinarne są jedynie fasadą. Tak naprawdę rozmaici prezesi niewiele robią dla poprawy prestiżu ważnego przecież zawodu. Będąc członkiem komisji ścigającej zbrodnie komunistyczne przeciwko narodowi polskiemu , wskazaliśmy ponad 50 sędziów, którzy bez wątpienia powinni odpowiadać za mordy sądowe. Ich dane przekazaliśmy zgromadzeniu ogólnemu sędziów. Jak pan myśli, ilu tych zbrodniarzy straciło immunitety?
G.B.: Dwóch, trzech?
Z.R.: Jeden!!! I to chyba tylko dlatego, że chodziło o wyrok śmierci na „Inkę”. Reszta pozostała sędziami w stanie spoczynku, z chroniącym ich immunitetem oraz wysokimi świadczeniami.
G.B.: Jak można przeciwdziałać degrengoladzie? Czy w ogóle można?
Z.R.: Powoli tracę nadzieję na poprawę. Była taka szansa za czasów Zbigniewa Ziobry jako ministra sprawiedliwości. Nie twierdzę, że nie popełnił on błędów. Wręcz przeciwnie. Popełnił, ale rzeczywiście próbował coś zrobić. Zwłaszcza rozbić korporacyjne układy. Pamiętamy krzyk notariuszy, adwokatów czy sędziów. Teraz wszystko wróciło do normy. Niestety, tej złej.
G.B.: Może jednak jest coś optymistycznego?
Z.R.: Można ukrócić ten bałagan, ale pod jednym warunkiem. Bez sentymentów przeprowadzić trzęsienie ziemi. Zwłaszcza w kadrach. I to jak najszybciej. Obawiam się, jednak, że nie jest to możliwe przy ministrze Zbigniewie Ćwiąkalskim. Szczególnie gdy słyszę o pomyśle wyłączenia prokuratury. Pamiętam, że już w PRL-u prokuratura była niezależna. Tak samo jak dzisiaj na Białorusi.