Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego
Takiego bubla jeszcze nie było
Z wicemarszałkiem Senatu Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Wojciech WybranowskiWywiad opublikowany w „Naszym Dzienniku” w dniu 11 kwietnia 2008 roku
Wojciech Wybranowski: Nie dziwi Pana pośpiech, z jakim Sejm pracował nad ustawą medialną, i pośpiech, z jakim projekt trafił pod obrady Senatu?
Zbigniew Romaszewski: Nie dziwi. Panie redaktorze, naprawdę mnie nie dziwi! Takiego bubla jeszcze w życiu nie widziałem. Ustawa jest całkowicie sprzeczna z Konstytucją, z konstytucyjnymi uregulowaniami dotyczącymi KRRiT. I to sprzeczna w sposób drastyczny, oczywisty dla każdej osoby, która nie jest zainteresowana przejmowaniem majątku radia i telewizji i nieuzbrojonym okiem się z nią zapozna.
W.W.: Jakie są największe błędy prawne w tym projekcie?
Z.R.: KRRiT została powołana jako organ kolegialny, odpowiedzialny za funkcjonowanie radia i telewizji. W tej chwili w myśl nowej ustawy Radę pozbawiono w ogóle tych praw, przekazano gros takich uprawnień w ręce Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Koncesje, czyli największą - nazwijmy to - gratkę materialną nie będzie teraz, zgodnie z nową ustawą, wydawała KRRiT kolegialnie, ale będzie to załatwiał prezes tej instytucji. Jest to obniżenie rangi Rady i pozbawienie jej kolegialnych uprawnień na rzecz poszczególnych osób, takich jak przewodniczący Rady oraz prezes UKE. Poza tym pomysł, jaki był podstawą powołania KRRiT, miał służyć budowaniu w tym ciele konsensusu dotyczącego zarówno przekazywania koncesji, jak również powoływania zarządów publicznych mediów. Robiono to przy większości dwóch trzecich głosów. W myśl nowej ustawy wystarczy zwyczajna większość. Mamy więc do czynienia z demokracją wulgarną, nie buduje się konsensusu, tylko uzyskuje jeden głos przewagi i na tej zasadzie rządzi. W tej ustawie wyrażona jest wizja demokracji Platformy Obywatelskiej.
W.W.: A kwestie dotyczące uprawnień przyznanych prezesowi UKE? Będzie on sam decydował o przyznaniu statusu nadawcy społecznego. To również bubel prawny?
Z.R.: Oczywiście. Trzeba zadać pytanie, na jakiej podstawie ma podejmować taką decyzję? UKE jest urzędem do tej pory zajmującym się tylko i wyłącznie problemami technicznymi. Skąd więc teraz ma on wiedzieć, jakie walory dany nadawca prezentuje i czy spełnia wymogi związane ze statusem nadawcy społecznego, czy też nie. Nie ma żadnych rozporządzeń, które by wyjaśniały, w oparciu o jakie przesłanki UKE ma podejmować decyzje o przyznaniu lub nieprzyznaniu statusu nadawcy społecznego. Różnych rzeczy się spodziewałem, różne rzeczy sobie wyobrażałem, ale nie wyobrażałem sobie tak daleko idącego łamania Konstytucji.
W.W.: Część z posłów wskazuje na zagrożenia związane z art. 32 nowej ustawy. Zamiana słowa "przedsiębiorcy" na "podmioty" pozwoli bowiem na tworzenie fundacji i stowarzyszeń gospodarujących majątkiem mediów publicznych. Zgadza się Pan z twierdzeniem, że stwarza to okazję do przejęcia tego majątku przez wybrane osoby?
Z.R.: Powiem szczerze, czytając ustawę, tak daleko nie zaszedłem. Przeszedłem 3-4 strony, napisałem czternaście poprawek i dałem spokój. Ta ustawa nie ma prawa wejść w życie. Powinna zostać odrzucona.
W.W.: Dziękuję za rozmowę.