Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Dlaczego PiS przegrało wybory - wywiad nie opublikowany w "Dzienniku", 24 października 2007 roku

Dlaczego PiS przegrało wybory - wywiad nie opublikowany w "Dzienniku", 24 października 2007 roku

2007-10-24

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Dlaczego PiS przegrało wybory?

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Barbara KasprzyckaWywiad przeprowadzony w dniu 24 października 2007 roku nie opublikowany w „Dzienniku”

 

Od Redakcji: Zamieszczony poniżej wywiad został przeprowadzony z inicjatywy Redakcji "Dziennika" i miał być opublikowany w dziale "Opinie". Z nieznanych nam przyczyn Redakcja "Dziennika" nie zdecydowała się na opublikowanie tekstu.

Barbara Kasprzycka: Dlaczego PiS przegrało wybory?

Zbigniew Romaszewski: Myślę, że jedną z przyczyn było odstąpienie elit od PiS, spowodowane niezręcznymi sformułowaniami użytymi zarówno przez Ludwika Dorna, jak i Jarosława Kaczyńskiego.

B.K.: Które sformułowania ma pan na myśli?

Z.R.: Z jednej strony "wykształciuchy", z drugiej "łże-elity". Ale muszę powiedzieć, że nie rozumiem do końca, dlaczego elity poczuły się wykształciuchami. Ja się wykształciuchem nie poczułem, nie poczuła się moja żona, ani moja córka, ani mój zięć. My się uważamy za inteligentów. Było więc dla mnie jakąś tajemnicą, dlaczego nasze elity tak się poczuły zaniepokojone słowami Ludwika Dorna. Dlaczego wzięły je do siebie, zamiast pomyśleć, że chodzi o kogoś innego.

B.K.: Rozwikłał pan tę tajemnicę? Dlaczego tak się stało?

Z.R.: Myślę, że tkwi w tym jakiś kompleks polskiej inteligencji. Bierze się on chyba z bardzo szczególnej historycznej roli inteligencji w Polsce. W okresie zaborów jej etos wymagał odpowiedzialności za naród i przyjęcia roli nośnika polskiej tradycji i tożsamości. W świadomości naszych inteligentów ta odpowiedzialność wciąż tkwi, a kompleks wynika z niemożności jej realizacji. Rzeczywistość zmusza do skoncentrowania się na sobie, na własnym życiu. To odcina inteligentów od społeczeństwa. Nastąpiło odejście od solidarności, jaką wywalczyli wraz z chłopami i robotnikami począwszy od roku 1976 i powstania Komitetu Obrony Robotników. To był moment, kiedy inteligencja zeszła z piedestału i weszła między ludzi pomagając im rozwiązywać problemy własne i problemy państwa. Dziś nastąpił powrót inteligentów do wąskiego kręgu interesów środowiskowych, również włączenia się do wyścigu szczurów. Ale kompleks pozostał: inteligent wie, że coś powinien, ale życie mu na to nie pozwala.

B.K.: Nie było błędów ze strony PiS?

Z.R.: Największym, kolosalnym wręcz błędem wobec inteligencji było odsunięcie Bronisława Wildsteina ze stanowiska prezesa TVP. To wokół niego zaczynała koncentrować się młoda inteligencja, która widziała potrzeby zmian. Dwa lata temu udało się tej grupie uwolnić od dyktatu "Gazety Wyborczej" i zaczęła wyraźnie ciążyć w kierunku PiS. Rozczarowanie związane z dymisją Wildsteina ten proces powstrzymało. Był to niedobry sygnał, że elementy gry partyjnej wzięły górę nad pryncypiami. To był bardzo duży błąd.

B.K.: A może w PiS zabrakło propozycji dla inteligentów? Poczuli się wykształciuchami, bo tylko w ten sposób do nich mówiono?

Z.R.: Może coś w tym jest. Być może po tym ostrym sformułowaniu powinno paść jakieś wyjaśnienie, o co i o kogo naprawdę chodzi. Ale cały dyskurs publiczny pełen jest sformułowań obraźliwych, piętnujących ludzi jako "moherowe berety", dzielących na lepszych i gorszych. To na pewno nie umacnia więzi społecznych.

B.K.: A "łże-elity"?

Z.R.: To jest hasło, które sygnalizuje ważne pytanie o to, czym są elity i dlaczego wyalienowały się ze społeczeństwa, przestały się nim interesować. Cofnijmy się do początku lat 90., kiedy w wyniku transformacji w ciągu kilku miesięcy zlikwidowano PGR i wyrzucono na margines życia parę milionów ludzi. To nie wywołało żadnego sprzeciwu elit. W tym momencie umarła solidarność.

B.K.: Zawinili inteligenci? Nauczyciele akademiccy? Sędziowie?

Z.R.: Akurat jeżeli chodzi o sędziów to jestem wciąż bardzo zatroskany stanem wymiaru sprawiedliwości. Jego niemoc nawarstwia się od szeregu lat, a swój początek bierze z pomysłu oparcia wymiaru sprawiedliwości o struktury korporacyjne. To nie jest system, który realizuje demokratyczne wartości w sądownictwie. Buduje się wieżę z kości słoniowej dla tych, którzy uciekają od społeczeństwa, a jednocześnie orzekają o jego zachowaniach.

B.K.: Ale front walki biegł też między PiS a nauczycielami akademickimi?

Z.R.: To nie tak. Kolejne parlamenty od lat 90. przeznaczały na naukę i szkolnictwo wyższe jakieś zupełnie żałosne środki. W sporze PiS z tym środowiskiem widać, o ileż boleśniej potrafi dotknąć słowo niż rzeczywistość do której zdołano się adaptować. Degradacją polskiej inteligencji obciążono więc PiS.

B.K.: Czy PiS sformułował jakąkolwiek propozycję dla inteligencji, idąc do wyborów nie chcieliście o tę grupę zawalczyć?

Z.R.: To jakaś socjalistyczna wizja społeczeństwa i państwa. PiS nie musi formułować propozycji. Od formułowania propozycji są właśnie elity. Kiedy tworzyliśmy KOR, kiedy na współpracy z całym społeczeństwem budowaliśmy "Solidarność" nikt nam żadnych propozycji nie składał. To my składaliśmy propozycje społeczeństwu. Elity, które przestają być kreatywne przestają być elitami. Młody dziennikarz, który zbiera na mieszkanie i który w pogoni za wierszówką zapomniał jak wygląda biblioteka, profesor który obsługuje piąty etat, aby zarobić na przyzwoity standard utrzymania nie mają czasu na przemyślenie podstawowych problemów. Tak degraduje się inteligencja, ale to nie PiS stworzył ten system, tylko PiS go prowokacyjnie nazwał. To znamienne, że słowa Dorna czy Kaczyńskiego wywołały jedynie emocjonalną reakcje obrazy, a nie zainicjowały szerokiej racjonalnej dyskusji o sytuacji inteligencji w Polsce. Na to nikt nie miał czasu.

B.K.: PiS nie ma pomysłu, jak tę grupę odzyskać?

Z.R.: Oczywiście, że ma. Przede wszystkim jest to pomysł na zwiększenie udziału nauki i szkolnictwa wyższego w PKB, na organizacje inkubatorów nowych technologii itd., itp.

B.K.: Więc dlaczego inteligencja się na PiS nie poznała?

Z.R.: Widać nie znalazła czasu aby to przemyśleć. Problemy alokacji środków finansowych to trudne problemy i nie tak wiele osób się w nich orientuje.

B.K.: A może po prostu poczuła się obrażona?

Z.R.: Pewnie tak. Wiele zrobiono w tym kierunku, by te uczucia podsycać.

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska