Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego
Niechęć do PiS to wina mediów
Artykuł zamieszczony w "Dzienniku" w dniu 23 maja 2007 roku
Od Redakcji "Dziennika": Na zamówienie "Dziennika" TNS OBOP przeprowadził sondaż, z którego wynika, że większość społeczeństwa obarcza obecną władzę odpowiedzialnością za to, że w życiu publicznym nasila się agresja i atmosfera pomówień, i oskarżają o naruszanie prywatności i godności obywateli.
Senator Zbigniew Romaszewski: Istnieje kilka przyczyn takiego nastawienia społeczeństwa. Myślę, że ludzie odbierają rząd Jarosława Kaczyńskiego w tak zdumiewający sposób przede wszystkim za sprawą mediów. Przeświadczenie, że coś się złego w Polsce dzieje, nie wynika wyłącznie z działań rządu, ale głównie z tego, o czym ludzie dowiadują się, czytając prasę czy oglądając telewizję.
Opowiedzenie się przez PiS po stronie konkretnego systemu wartości i konsekwentne wcielanie go w życie spowodowało wyeliminowanie ze sfery publicznej ludzi skompromitowanych. To też nie mogło się wielu spodobać. Niedopuszczenie części osób do pełnienia funkcji publicznych może wywoływać wrażenie pogłębiania się społecznych podziałów.
Kolejną przyczyną niechęci społeczeństwa do rządu jest agresywny język, jakiego używa się w debacie publicznej. Ale nie winiłbym za to wyłącznie polityków PiS, lecz wszystkich polityków. Rozwijające się partyjniactwo nie pozwala już w ogóle mówić merytorycznie. Wypowiedzi opozycji są chyba bardziej agresywne. Jej przedstawiciele chętnie mówią o niegodziwości, bolszewizmie itd.
Inną przyczyną niechęci do rządu PiS jest to, że Kaczyński próbuje wzmocnić znaczenie państwa, tymczasem Polacy cenią sobie wolność, która często przeobraża się w anarchię, np. XVIII wiek. Ale głównym powodem narastania atmosfery niechęci jest to, że PiS naraziło się elitom. Te, czując się zagrożone, usiłują wyrobić w społeczeństwie przekonanie, że partia Kaczyńskiego zagraża demokracji.
Od momentu wygrania wyborów przez PiS dyskusje merytoryczne zeszły na dalszy plan. Zainteresowanie skupiło się na sprawach personalnych. Każda istotna dyskusja schodzi na tory partykularnych interesów partyjnych. PiS powinno unikać emocjonalnego zaangażowania się w trzeciorzędne sprawy. Myślę jednak, że to niemożliwe, bo ta przypadłość obciąża cały współczesny świat polityczny.