Granice kompromisu
Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Joanna WąsickaWywiad opublikowany na łamach „Nowości” w dniu 1 marca 1997 roku
Joanna Wąsicka: Zwolennicy sejmowego projektu konstytucji upierają się, że w niewielkim stopniu różni się on od projektu społecznego. Czy Pana zdaniem jest możliwe porozumienie między autorami obu projektów?
Zbigniew Romaszewski: Zarówno ja, jak i moi koledzy z Ruchu Odbudowy Polski oraz większość członków społecznej komisji konstytucyjnej, która pisała projekt społeczny, uważamy, że są to całkowicie odmienne konstytucje. Są zbudowane na zupełnie innych zasadach. Konstytucja komisji sejmowej jest pewnym zbiorem norm i w gruncie rzeczy mogłaby funkcjonować w każdym państwie. Jeżeli przejrzymy konstytucje na świecie, to okaże się, że 80 procent zawartych w nich norm jest podobnych. W tym sensie i można mówić o pewnej identyczności. Ale konstytucja powinna być dokumentem integralnym. Na przykład konstytucja amerykańska, która ma bardzo mało artykułów, ma tak silnego ducha, że ona determinuje prawa w Stanach Zjednoczonych po dzień dzisiejszy. Tego ducha w konstytucji komisji sejmowej zwyczajnie nie ma.
J.W.: Które z zapisów mogą budzić najwięcej kontrowersji?
Z.R.: Szczególne kontrowersje budzi artykuł dziewiąty rozdziału pierwszego, że uprawnienia władz mogą być przekazane na rzecz struktur i organizacji międzynarodowych. To jest przecież całkowicie sprzeczne z duchem narodu, który przez dwieście lat nie miał niepodległości, który wywalczył swoją suwerenność. W konstytucji komisji sejmowej ani razu nie użyto sformułowania naród polski. A sprawa preambuły? Po deklaracji, że „wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna", jest zapis: "Jak i nie podzielający tej wiary, a uznawane przez siebie wartości wywodzący z innych źródeł". Jest to przecież skrajny subiektywizm. Z tego wynika, że każde wartości nagle mogą stać się podstawą tej konstytucji. Że obok takich wartości jak piękno, prawda, dobro i sprawiedliwość mogą być stawiane przez, innych te najpopularniejsze, a więc szmal, użycie, władza. A jak ktoś jest satanistą i nie wierzy w dobro, ale w zło, to wyznawane przez niego wartości mogą być elementem, z którego tę konstytucję można wyprowadzić? Chciałbym wierzyć, że ten zapis jest przejęzyczeniem, bo moim zdaniem, to zbyt daleko posunięta granica tolerancji.
J.W.: Jednak przedstawiciele czterech ugrupowań, których głosami przyjęto projekt ustawy zasadniczej, twierdzą, że chcąc uchwalić konstytucję w każdej parlamentarnej konfiguracji trzeba będzie zawierać kompromisy.
Z.R.: Ja nie mam nic przeciwko kompromisom. Z panem Balcerowiczem możemy zawierać, na przykład, kompromis na temat deficytu budżetowego czy wysokości inflacji. To jest pole kompromisu. Natomiast jeśli chodzi o systemy wartości, to tutaj możliwości kompromisu nie ma.
J.W.: Ale przedstawiciele ugrupowań lewicowych mówią, że do stworzenia nowoczesnej konstytucji ten kompromis jest bardzo potrzebny.
Z.R.: A co to znaczy nowoczesna konstytucja? Myślę, że jest to pewne szaleństwo z tą nowoczesnością. Dlaczego konstytucja nie może być konserwatywna? Amerykanie sobie jakoś radzą z konstytucją, która powstała w osiemnastym wieku.
J.W.: Jest Pan zdania, że projekt sejmowy nie przejdzie przez referendum.
Z.R.: Jestem o tym przekonany, ale jest bardzo proste rozwiązanie. Wystarczy projekt społeczny poddać wraz z projektem komisji sejmowej pod referendum i społeczeństwo zdecyduje, który z tych projektów ma podlegać dalszemu opracowywaniu w drugim czytaniu w Zgromadzeniu Narodowym. Sądzę, że ten problem zostałby rozstrzygnięty pozytywnie. Wtedy można by zacząć pracować zgodnie z wolą społeczeństwa nad pewnym systemem. Oczywiście nie twierdzę, że konstytucja społeczna jest zamkniętym tworem, z którym nic nie można zrobić. Nie jest ona doskonała. Myśmy mieli na jej przygotowanie trzy miesiące, a nie trzy lata. Natomiast upieranie się przy projekcie komisji sejmowej może się skończyć tym, że konstytucja nie zostanie przyjęta.
J.W.: Podobno poddanie pod referendum dwóch projektów jest niezgodne z ustawą o trybie uchwalania konstytucji.
Z.R.: To nieprawda. Ci co tak mówią, udają, że nie rozumieją ustawy o trybie i uchwalania konstytucji. Jest to proceduralnie całkowicie możliwe, bo zakłada ona, że wszelkie zasadnicze problemy, które powstają przy tworzeniu konstytucji i mogą być rozstrzygane w referendum, o które może wnioskować 56 członków zgromadzenia, komisja konstytucyjna, albo prezydent.
J.W.: A czy w ogóle dojdzie do referendum na wiosnę?
Z.R.: Przegranie referendum byłoby totalną klęska koalicji. Stąd ostatnio, wydaje mi się, że oni są skłonni już tej karty nie rozgrywać i przeprowadzić referendum konstytucyjne dopiero z wyborami. Myślę, że taki właśnie scenariusz jest bardzo prawdopodobny.