Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego
Zjednoczenie bez kłamstw
Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Jerzy Papuga.Wywiad opublikowany w „Kurierze Porannym” w dniu 8 czerwca 1996 roku
Jerzy Papuga: Czym jest zjednoczenie prawicy, dokonującym się aktem politycznym czy raczej Szczęśliwą Wyspą Utopią?
Zbigniew Romaszewski: Po pierwsze, żeby w ogóle rozmawiać o zjednoczeniu prawicy trzeba zdefiniować, co jest prawicą. Nie może zjednoczyć się coś, co nie wiadomo, czym jest. W końcu XIX wieku pojęcia lewicy i prawicy były jednoznaczne, obecnie są niejasne. Mówiąc o prawicy dotykamy przynajmniej kilku płaszczyzn: jednej strony pod pojęciem prawicy i rozumiemy konserwatyzm obyczajowy, silny związek z tradycją narodową, afirmujący stosunek do Kościoła katolickiego i jego roli w społeczeństwie; z drugiej, sferę ekonomiczną, programy ekonomiczne niektórych prawicowych partii politycznych, cechuje duża wrażliwość społeczna. Głoszenie poglądu, że społeczna nauka Kościoła jest prawicowa jest w płaszczyźnie ekonomicznej przekłamaniem. W Polsce lewica do minimum zredukowała swoje programy społeczne. Zrezygnowała z równości szans i egalitarnych wartości społecznych na rzecz dość wąsko pojętego liberalizmu czy też libertyzmu, polegającego na obronie gejów i lesbijek. Tymczasem Ruch Odbudowy Polski, partia prawicowa w zakresie wartości naczelnych, ma z całą pewnością centrowy program społeczny. Uznaje własność prywatną, ale podkreśla, podobnie jak społeczna nauka Kościoła, że własność do czegoś zobowiązuje. Na przykład do odpowiedzialności za współobywateli, ale to nie jest już poglądem ściśle prawicowym. Koalicja Konserwatywna neguje rolę związków zawodowych, dąży do ich rozwiązania i ograniczenia praw pracowniczych. Tu widzę przepaść pomiędzy Solidarnością, ROP a poglądami ściśle prawicowym.
J.P.: Jakie ugrupowania zaliczyłby pan do prawicy polskiej?
Z.R.: Tego zadania nie podejmuję się wykonać, prawica jest pojęciem nieużytecznym we współczesnym świecie politycznym. Mówmy raczej o doprecyzowaniu wizji państwa, płaszczyzn programowych i ideowych.
J.P.: Prawicą są współcześni antykomuniści?
Z.R.: Te sześć minionych lat, których nie uważam że kompletnie stracone, wykształciły dwie, może trzy postsolidarnościowe płaszczyzny ideowo-programowe. Tym właśnie odróżniamy się od rzekomej lewicy, która skonstruowała jedynie układ mafijny, którego ideałem jest obrona pozycji byłej nomenklatury komunistycznej. W SLD nie ma miejsca na ideowość, z żadną lewicą nie ma on nic wspólnego. Tworzą go kapitaliści, którzy zamiast „kopertówek" mają w rękach własność. Nigdy w życiu dobrowolnie jej nie oddadzą, będą jej bronić pazurami. Tutaj widzę zasadniczą sprzeczność polskiego życia politycznego, której nie wyjaśni operowanie pojęciami lewicy i prawicy.
J.P.: Jeśli mówimy o zjednoczeniu...
Z.R.: ...to mówimy o zjednoczeniu programowym według pewnych wizji państwa. Wyróżniam tu wizję obywatelsko-solidarnościową, z programem tradycyjnej obyczajowości i z wyraźnie antyoligarchicznym programem ekonomicznym. Można wyróżnić także płaszczyznę demo-liberalną, tworzoną przez Unię Wolności, Ruch Stu i Koalicję Konserwatywną. Nie wiem, czy powstanie płaszczyzna chrześcijańsko-demokratyczna.
J.P.: SLD zrozumiało potrzebę jedności politycznej. Czy tak zwana prawica powinna, jednocząc się, pójść tropem SLD?
Z.R.: Pójście tropem SLD byłoby po prostu dobrym pomysłem politycznym. Zdecydowalibyśmy się na funkcjonowanie analogicznego układu kliko-mafijnego, któremu chodzi o zachowanie pozycji ekonomicznych, o wywalczenie stołków ministerialnych, nie o realizację wizji państwa, czyli zasadniczego celu polityka. Postsolidarnościowe platformy polityczne jakąś wizję państwa w odróżnieniu od postkomunistów, jednak posiadają. Postkomunistom jest dokładnie wszystko jedno z kim rządzą, jaki mają program, są w stanie wszystko obiecać, na przykład nowe mieszkania dla młodych małżeństw na wiosnę. Chodzi im tylko o obronę swoich bardzo wąsko pojętych interesów.Postkomuniści realizują w Polsce zakrojony na szeroką skalę program uwłaszczenia nomenklatury. Według moich ocen SLD kontroluje około 80 procent kapitału w Polsce. Połączenie 80 procent kapitału z władzą polityczną w państwie tworzy własną oligarchię. Postkomuniści nie mają żadnej propozycji dla bezrobotnego gdzieś z Koszalińskiego. SLD cynicznie wprowadziło go w błąd w wyborach parlamentarnych, my o nim zapomnieliśmy i powstała określona sytuacja społeczna. Ukształtowanie się w Polsce systemu oligarchicznego jest w dużej mierze skutkiem błędów ugrupowań postsolidarnościowych.
J.P.: Na ile "wojna na górze" pomogła wzmocnić się układowi postkomunistycznemu w Polsce? Gdzie jest praprzyczyna potęgi postkomunistów w Polsce?
Z.R.: W moim przekonaniu praprzyczyną potęgi postkomunistów jest to, że nigdy nie przeprowadzono w Polsce dekomunizacji. Ugrupowania postsolidarnościowe, przyjmując uczestnictwo we władzy politycznej nie potrafiły przejąć kontroli nad kapitałem. Pozostawienie za rządu premiera Mazowieckiego banku centralnego w rękach Baki, czyli faktycznie w rękach PZPR-u, było jednym z większych błędów politycznych, który mści się do dzisiaj. Już w 1990 r. kapitał skupił się w rękach postkomunistycznych. Ogłoszenie wówczas wolnego rynku było nonsensowne. Nie powstał żaden wolny rynek, bowiem kredyty bankowe były w rękach grupy wyłonionej z nomenklatury komunistycznej i służb specjalnych. Wystarczy przejrzeć dzisiaj składy Rad Nadzorczych głównych polskich banków! Pierwszy poważny błąd popełniliśmy nie w walce o władzę polityczną, nie w przeprowadzeniu lustracji, co zresztą podważyło dodatkowo system wartości niepodległego państwa, lecz w niepodjęciu kontroli nad finansami państwa.
J.P.: Rozumiem, że rola Wałęsy w procesie zjednoczeniowym prawicy będzie sprowadzona do zera.
Z.R.: Wałęsa może bardzo wiele zaszkodzić. Nie wyobrażam sobie, żeby był w stanie teraz stworzyć coś pozytywnego na polskiej scenie politycznej.
J.P.: Identyfikuje się Pan z ROP Jana Olszewskiego?
Z.R.: Identyfikuję się z programem, który jest wspólny zarówno ROP-owi, jak i Solidarności w wizjach państwa i projektach politycznych. Osiem osób ze ścisłego kierownictwa ROP-u pisało projekt konstytucji Solidarności.
J.P.: Czy ROP będzie starał się podzielić Solidarność, wyeliminować Mariana Krzaklewskiego?
Z.R.: Jak do tej pory ROP zwracał się do Solidarności z prośbą o współpracę.
J.P.: Postawił jeden warunek: bez Wałęsy, którego Krzaklewski uczynił konsultantem Komisji Krajowej.
Z.R.: Rzeczywiście, jest taki warunek: współpraca tak, ale bez Wałęsy i bez Unii Wolności. Utrzymywanie w 1997 roku "grubej kreski", która funkcjonowała od 1990 roku i doprowadziła do tego, co mamy również dzisiaj, nie ma sensu. Jestem zwolennikiem odpowiedzialności polityków za to. co robią. Nie mam nic przeciwko temu, żeby pan Balcerowicz stworzył polityczną płaszczyznę demo-liberalną. Będą na niego głosować ludzie, którzy popierają jego program i znają go. Gdy wejdziemy do parlamentu, będziemy wykłócać się o każdy procent dochodu narodowego. Obecność ROP koło UW na jednej liście wyborczej byłoby z gruntu fałszywa i czysto taktyczna. W ROP nie istnieje problem niechęci do określonej orientacji politycznej, możemy być tolerancyjni i budować consensus ale zgłaszamy sprzeciw wobec pewnego sposobu uprawniania polityki, który taktykę polityczną stawia ponad wizją państwa.
J.P.: Jaką rolę może odegrać układ ROP-Solidarność w przyszłych wyborach parlamentarnych? Pod jakimi hasłami pójdzie do wyborów?
Z.R.: To zależy od bardzo zmieniającej się doraźnej sytuacji politycznej i ekonomicznej: czy postkomuniści zdołają zwabić do siebie społeczeństwo i zdominować środki masowego przekazu? To, że postkomuniści będą walczyć o media, było dla mnie jasne od samego początku. Dzisiaj chcą zniszczyć naszą słabiutką klasę średnią. Wchodzą w wielkie konsorcja kapitałowe z Zachodem, by krok po kroku wyeliminować z rynku sklepikarzy i hydraulików, którzy nieraz z dwoma synami założyli rodzinne spółki i żyją na własnych rachunek. Supermarkety zniwelują handel i zduszą detalicznych handlowców. Warunki funkcjonowania inicjatyw gospodarczych w Polsce są nie do przyjęcia, a trzeba zapłacić 48 procent przymusowego ubezpieczenia ZUS, do tego jeszcze 40 procent podatku dochodowego od osób prawnych. Żaden drobny polski przedsiębiorca nie może liczyć na te wszystkie zwolnienia podatkowe, którymi dysponują wielkie konsorcja handlowe. Musi więc kombinować. Poszerza się szara strefa, w którą rząd w majestacie prawa chce uderzyć. Po jej rozbiciu powstanie plaża, którą chętnie zagospodaruje postkomunistyczna oligarchia finansowa. Ledwie ludzie zaczęli pracować na swoim, a już wszystko to ma być zniszczone.
J.P.: Czy ROP ma scenariusz przygotowania się do wyborów parlamentarnych i rozegrania ich?
Z.R.: Ruch istnieje niecałe pół roku, czeka go budowa struktur terenowych i koncepcji programowych. Zaproponował „Umowę z Polską", która jest bardzo krytykowana, jako dokument pełen wewnętrznych sprzeczności. To dokument niezwykle ambitnych, wręcz prowokacyjnych celów gospodarczych. Teraz trzeba podjąć sprawy szczegółowe.ROP nie ma wpływu na mass media, a więc musi wyjść do społeczeństwa z akcją samokształceniową. Ma na to tylko 12 najbliższych miesięcy. Ze swojej strony organizuję pozapartyjne środowisko, które będzie te sprawy podejmować. Nazywa się ono Ośrodek Myśli i Pracy Obywatelskiej.
J.P.: Wybory parlamentarne odbędą się w maju, czerwcu przyszłego roku...?
Z.R.: Wszyscy się na to zgadzają, ale czy postkomuniści uchwalą taki termin wyborów parlamentarnych?
J.P.: Powiedzmy, że do Parlamentu wejdą postkomuniści. Unia Wolności, Ludowcy...
Z.R.: ...ludowcy wyglądają bardzo słabo, może okazać się, że ROP na wsi będzie miał większe poparcie. W środowiskach chłopskich Olszewski jest bardzo popularny.
J.P.: Podobnie jak w rzemieślniczych, SLD odpada z przyczyn pryncypialnych...
Z.R.: Z ludowcami trudno dogadywać się, gdyż PSL jest w gruncie rzeczy partią bardzo koniunkturalną. Bazują na bardzo zróżnicowanym elektoracie: z jednej strony tworzą go wielcy posiadacze ziemscy, którzy mają i po 5.000 ha. jak również Rzeszowszczyzna z małymi, rozbitymi gospodarstwami. PSL jest partią władzy, skłonną do przesunięć w zależności od miejscu, jakie dostanie na scenie politycznej i stanowisk, które mu przypadają. Ale w PSL jest trochę młodych ludzi, którzy myślą nieco inaczej: mieliby ochotę przenieść się na prawicę, tylko nie mają chęci stracić pozycji politycznych, mandatów, możliwości działania. Stworzenie umownego układu odniesienia może sprawić, że pojawią się szansę kompromisu politycznego lub polaryzacji w łonie PSL. Dzisiejszy koniunkturalizm PSL mnie przeraża i żenuje. Powinniśmy uważać z kim : rozmawiamy i układamy się. co proponujemy i jakie mogą podlegać kompromisowi.
J.P.: A UW?
Z.R.: W UW są dwie frakcje, kuroniowska, która przejawia ambicje tworzenia centrolewicy, nie wiadomo zresztą z jakim skutkiem, oraz Syryjczyka, Rokity i Suchockiej, która chce tworzyć centroprawicę, otwartą w kierunku Wałęsy. Na tym wszystkim okrakiem siedzi Balcerowicz...
J.P.: Jaką rolę chce pan odegrać na polskiej scenie politycznej?
Z.R.: Chcę pozostać sobą: przy bardzo dużym stopniu niezależności będę prezentować przywiązanie do solidarnościowych pryncypiów ideowych i politycznych. Moją ambicją jest odmłodzić skład polityczny prawej strony, sam też jestem nieco zmęczony. Chciałbym zobaczyć wokół siebie ludzi podobnych do nas. gdy 20 lat temu tworzyliśmy KOR. wprowadzić ich do polityki. Jestem w bardzo bliskich stosunkach z Ligą Republikańską, znaną głównie z zadym. Tak naprawdę są to bardzo mądrzy i głęboko myślący młodzi ludzie. Mają świetne przygotowanie zawodowe i intelektualne do odegrania ważnej roli politycznej.
J.P.: Dziękuję za rozmowę.