Senator Romaszewski ostrzega:
Jeśli przewrót - to komunistyczny
Wypowiedzi Senatora Zbigniewa Romaszewskiego dla „Nowego Świata” z dnia 13 kwietnia 1992 roku
Od Redakcji "Nowego Świata":
Jest faktem, że ministrowie stanu Mieczysław Wachowski i Jerzy Milewski poza wiedzą Jana Parysa, ministra obrony narodowej, namawiali generała Tadeusza Wileckiego do współpracy i obiecywali mu stanowisko szefa Sztabu Generalnego w zamian za poparcie polityczne. Pozostaje otwarte pytanie, czy tym samym naruszyli prawo i powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Na ten temat będzie się można wypowiedzieć po tym, jak specjalna komisja powołana przez premiera przedstawi wyniki swych prac. Jak zauważył w rozmowie z nami senator Zbigniew Romaszewski kwestię ewentualnego skierowania sprawy do Trybunału Stanu mogłaby dopiero rozstrzygnąć sejmowa Komisja Obrony Narodowej.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Zgadzam się przy tym z Lechem Wałęsa widzącym potrzebę istnienia jednoznacznych uregulowań prawnych. Tymczasem samo konstytucyjne stwierdzenie o zwierzchnictwie prezydenta nad wojskiem nic nie mówi. Stwarza dość słabe i nieprzekonujące przesłanki do tego rodzaju kontaktów, jakie miały miejsce między Belwederem a generałem Wileckim. Moje zdziwienie wywołuje fakt, że przez prawie półtora roku Biuro Bezpieczeństwa Narodowego podejmowało próby tworzenia odrębnych doktryn wojennych, prowadziło rozmowy z oficerami, nie podjęto natomiast zasadniczej sprawy: nie stworzyło projektu rozgraniczającego kompetencje władzy. Dla mnie są to bardzo poważne zarzuty. Można pomyśleć, że toczy się jakaś niejasna gra, gra o charakterze personalno-klikowym, a nie próba doprowadzenia do jednoznacznego usytuowania zwierzchnictwa nad armią.
Jak się wydaje dość jasne były natomiast niedawne działania urzędników Belwederu. Zdaniem senatora Romaszewskiego:
Uregulowanie kompetencji ministra obrony narodowej jest bardzo jednoznaczne. Nie ulega więc wątpliwości, że działania i rozmowy prowadzone przez ministrów Wachowskiego i Milewskiego naruszyły kompetencje ministra obrony narodowej. Jeżeli były takie lub inne intencje Biura Bezpieczeństwa Narodowego, powinny być uzgodnione z ministrem Parysem. Senator dodał, że w jego przekonaniu robiono wszystko, by kontakty ministra Parysa z prezydentem utrudnić. "Jest to co prawda zupełnie odrębna sprawa, ale mam nadzieje, że także ją rozwikła specjalna komisja parlamentarno-rządowa.
Poprosiliśmy senatora o opinie na temat najścia urzędników Biura Bezpieczeństwa Narodowego na drukarnię „Nowego Świata":
Są uregulowania prawa prasowego, które bardzo wyraźnie mówią, kiedy prasa ma prawo odmówić współpracy z organami państwa — powiedział senator — W tym szczególnym przypadku nie istniały żadne podstawy do podejmowania jakiejkolwiek ingerencji ze strony urzędników państwowych. Pojawia się ewentualna kwestia naruszenia prawa. Wtedy organy państwowe mogą prosić o informacje. Dziennik nie ma obowiązku takich informacji udzielać, zachowuje swoje dobre prawo do nieujawnienia źródła informacji. Tymczasem w tym przypadku nie było o czymś takim mowy. Zdjęcie, o które chodziło urzędnikom, miało charakter znaku graficznego, symbolu, nie było zdjęciem informującym, nie stanowiło żadnego faktu. Jeżeli ktoś miał mimo wszystko wątpliwości, powinien zgłosić się do redaktora naczelnego pisma i u niego sprawę wyjaśnić. Najście na drukarnię sprawia w tym przypadku wrażenie próby wywarcia presji. Było to całkowicie niedopuszczalne.
Ponieważ w materiałach, jakie publikowaliśmy, pojawił się też watek związany z potencjalnym zamachem stanu, zapytaliśmy senatora o to, czy w Polsce w ogóle dyktatura jest możliwa. Senator Zbigniew Romaszewski powiedział:
Muszę powiedzieć, że w to nie wierzę. Wyobrażam sobie natomiast, że komuś może przyjść do głowy pomysł rekonstrukcji komunistycznego totalitaryzmu. Oczywiście jakiegoś nowego ale opartego o stare, dobre struktury. Siły demokratyczne tego kraju w tej chwili nie reprezentują tego stopnia organizacji, ażeby mogły takie działania przeprowadzić. Ktoś, kto chciałby zrealizować taki pomysł musiałby się więc odwołać do starych struktur — policji i wojska. Tam są ludzie, którzy jako jedyni wiedzą jak należałoby zrealizować zamach stanu. Ostrzegałbym tych, którzy mówią o silnej władzy: jeżeli taka silna władza będzie, to będzie to niewątpliwie władza postkomunistyczna.
Ostatni problem poruszony w rozmowie z sen. Romaszewskim dotyczył aspektów międzynarodowych wydarzeń w Polsce. W przededniu bardzo ważnej wizyty Jana Olszewskiego w USA, gdzie miał prowadzić rozmowy m.in. z sekretarzem stanu ds. obrony Stanów Zjednoczonych ostatnie wydarzenia — zdaniem senatora — podważyły autorytet premiera. Senator Zbigniew Romaszewski powiedział:
Można zadać pytanie o kompetencje premiera — kto rządzi krajem, kto rządzi armią, czy ona się rozpadła, czy armia rządzi się sama. Wydarzenia ostatnich dni stawiają Polskę w bardzo podejrzanym świetle. Sprawę podniesioną przez ministra Parysa trzeba jak najszybciej dla dobra kraju rozwiązać. Warto dodać, że problem pojawił się — sygnalizowałem to dużo wcześniej — na tle funkcjonowała służb specjalnych MON i MSW. Nie jest przypadkowe, że napięcie powstało po odsunięciu ze stanowisk szefów służb specjalnych. Sposób przeglądu tych służb w roku 1990 wywołał moje ogromne wątpliwości. Te służby przetrwały w stanie prawie nie tkniętym aż do dzisiaj. Wydaje mi się, że istnieje konieczność stworzenia nowych służb, całkowicie lojalnych wobec nowej władzy. Utrzymywanie starych służb przy braku wiedzy, dla kogo one pracują, jest niedopuszczalne i niebezpieczne dla państwa.
Wypowiedzi Senatora Zbigniewa Romaszewskiego notował red. Piotra Gerczuk.