Pierwsze czytanie projektów zmian ustawy lustracyjnej

14. pos. Sejmu 3. kad. 20 marca 1998 roku
(3. kad. Sejmu pokrywała się z 4. kad. Senatu)

 

Senator Zbigniew Romaszewski - przewodniczący Senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności - przedstawiał Sejmowi projekt ustawy napisany przez kierowaną przez niego komisję. Senator był inicjatorem przedstawianej nowelizacji. Wystąpienie składało się z dwóch części, pierwszej wprowadzającej i drugiej wyjaśniającej wątpliwości, które pojawiły się podczas debaty. Uchwalenie tej nowelizacji pozwoliło na ruszenie z miejsca procesów lustracyjnych. Oto pełna treść obu wystąpień:

Wystąpienie główne:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Zanim przejdę do omawiania proponowanej przez Senat nowelizacji, w której zapewne znajdzie się wiele krytycznych uwag pod adresem ustawy z 11 kwietnia, chciałbym złożyć wyrazy uznania zarówno dla pana posła Pęka, jak i dla komisji specjalnej pracującej nad projektem ustawy poprzedniej kadencji Sejmu, za wysiłek, który włożyli, i za niezwykle trudny kompromis, który udało się za pomocą tej ustawy zbudować.

Wysoka Izbo!

Impulsem do podjęcia próby nowelizacji ustawy były przede wszystkim trudności z jej realizacją, trudności z powołaniem przewidywanego przez ustawę Sądu Lustracyjnego i to jest zasadniczy temat proponowanej przez Senat nowelizacji. Nie ulega żadnej wątpliwości, że ta ustawa jest dokładnie ­ taki cel postawił sobie Senat ­ taka, jaką przygotował poprzedni Sejm. Kierowaliśmy się głównie zasadą, ażeby uzyskanego kompromisu pomiędzy parlamentem a panem prezydentem nie naruszyć poprzez wprowadzanie rozszerzenia czy to zakresu podmiotowego ustawy, czy też sytuacji, które ustawa obejmuje. W związku z tym główny akcent został położony na problemy proceduralne. Niewątpliwie ustawa daleko odbiega od tego, na co kraj oczekuje, a co określiłbym nazwą ustawy clearingowej, ustawy o pewnej jawności życia osób publicznych. Wszystkie w zasadzie cywilizowane kraje na świecie dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa takie ustawy clearingowe mają. Osoba, która zostaje osobą publiczną, musi zrezygnować z pewnej sfery prywatności, a szczegóły jej życiorysu powinny być wszystkim znane, i to nie tylko wycinkowo, jak przewiduje ta ustawa ­ w kwestiach współpracy czy braku współpracy ze służbami specjalnymi okresu PRL ­ ale również w znacznie szerszym obszarze dotyczącym zarówno działalności społecznej, gospodarczej, jak i ­ przewidują to niektóre ustawy ­ pewnych kwestii obyczajowych. Myślę, że taka ustawa jest jeszcze przed nami i że to na pewno nie jest ta ustawa.

Moja przedmówczyni mówiła o problemie winy, o problemie odpowiedzialności za współpracę ze służbami specjalnymi, o potrzebie wyłączenia pewnych kategorii osób.

Wysoka Izbo!

Tu o żadnej winie w ogóle nie może być mowy. Ta ustawa żadnej odpowiedzialności za współpracę ze służbami specjalnymi PRL nie przewiduje. W tej ustawie nie stawia się żadnych przeszkód, jeśli chodzi o pełnienie jakichkolwiek funkcji publicznych w państwie, przed osobami, które swoją współpracę z organami bezpieczeństwa PRL ujawniły. Czegoś podobnego w tej ustawie nie ma. Ta ustawa ­ i tutaj jest często to mylenie pojęć ­ wymaga jednego: osoby publiczne powinny ujawnić swoją współpracę z organami bezpieczeństwa PRL i dokonać tego zgodnie z prawdą. To jest tylko i wyłącznie to. Niczego więcej w tej ustawie nie ma. Nie ma tu w ogóle oceny, czy to dobrze, czy to źle, że ktoś współpracował. To jest ocena moralna, która, że tak powiem, zawiera się w opinii publicznej. To, jaki jest stosunek społeczeństwa do tych spraw, to już zupełnie co innego. Prawnie nie ma tu żadnych ograniczeń. Jest natomiast to, co może nie spotyka się z uznaniem, że osoby publiczne powinny składać zeznania prawdziwe. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego, bo na przykład posłowie czy członkowie rządu też powinni składać raczej prawdziwe zeznania dotyczące stanu majątkowego. Złożenie fałszywych zeznań w tej kwestii powoduje pewne sankcje. I to są jedyne sankcje przewidziane w tej ustawie.

Wysoka Izbo!

Czego w związku z tym dotyczy ustawa? Ustawa ta dotyczy generalnie stworzenia procedury, która umożliwiałaby realizację w sposób sprawny ustawy z 11 kwietnia 1997 r. Na czym polegają różnice w stosunku do ustawy nowelizowanej? Właściwie na dwóch sprawach: po pierwsze, na likwidacji instytucji Sądu Lustracyjnego, a po drugie, na doprecyzowaniu, na czym polega wprowadzona w tej ustawie instytucja rzecznika interesu publicznego.

Trzeba przyznać, że instytucja Sądu Lustracyjnego na tle polskiego prawa jest konstrukcją, powiedziałbym, dosyć oryginalną. Jeżeli bowiem stworzyliśmy sądy, które są niezawisłe, mamy sędziów, którzy są nieusuwalni i którzy zgodnie z ustawą o ustroju sądów powszechnych powinni reprezentować określone walory moralne, ustawa ta tego od nich wymaga, sędziów, którzy w świetle obecnego, obowiązującego dziś prawa karnego mogą wyrokować na przykład o czyimś życiu, wydawać wyroki kary śmierci, to przepraszam bardzo, ale tworzenie jakiejś nadzwyczajnej procedury, nadzwyczajnego sądu, który miałby orzekać, czy jakieś oświadczenie jest prawdziwe, czy nieprawdziwe, jest na pewno czymś bardzo dziwnym. Myślę, że ta teza daje się obronić, ale ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że został tu stworzony sąd specjalny zakazany przez konstytucję.

Wysoka Izbo!

Instytucja Sądu Lustracyjnego była po prostu niepraktyczna. Trzeba sobie wyobrazić taki Sąd Lustracyjny, do którego napłynęłoby 20 tys. oświadczeń, które musiałyby być przez ów sąd weryfikowane. Sąd ten w powodzi 20 tys. oświadczeń musiałby wydawać orzeczenia o tym, czy są one prawdziwe, czy nieprawdziwe. Na podstawie czego? W gruncie rzeczy na podstawie tego, co mu odpowie Urząd Ochrony Państwa, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji czy WSI. Powiedzmy sobie, że jest to procedura bardzo niedoskonała.

Ponadto warto zauważyć, że nie jest rzeczą normalną, jeżeli sprawa oświadczeń, które są składane w dobrej wierze przez osoby publiczne, budzi od razu na początku pewne wątpliwości. Z tego też powodu zdecydowaliśmy się przyjąć inną procedurę. Po pierwsze, proponujemy powierzyć wydawanie orzeczeń w sprawie prawdziwości oświadczeń sądom powszechnym i skonstruować wydział w warszawskim Sądzie Apelacyjnym, który by zajął się rozpatrywaniem spraw dotyczących zakresu omawianej tutaj ustawy. Po drugie, proponujemy stworzyć instytucję rzecznika interesu publicznego i doprecyzować jego kompetencje. Ponieważ ustawa rozpatrywana przez komisję specjalną poprzedniej kadencji składała się właściwie z szeregu projektów, z szeregu wniosków, stąd też spajała te różne koncepcje, różne pomysły, do których wnioskodawcy byli bardzo przywiązani. Dlatego znalazły się w niej pewne niekonsekwencje. Jedną z takich niekonsekwencji była instytucja rzecznika interesu publicznego, która w ustawie się pojawiała, ale co do zakresu kompetencji tej instytucji, właściwie ustawa milczała. Do końca nie było wiadomo, co ten rzecznik interesu publicznego ma robić. Jaki jest zakres jego uprawnień? Jeżeli jeszcze weźmiemy dodatkowo pod uwagę to, że urząd prokuratorski też mógł funkcjonować w tym samym zakresie.

W związku z tym w nowelizowanej ustawie przyjęto, że weryfikacją prawdziwości oświadczeń będzie zajmował się urząd rzecznika interesu publicznego. Urząd ten będzie zajmował się weryfikowaniem, porównywaniem otrzymanych oświadczeń ze zgromadzonymi materiałami archiwalnymi czy też innymi dowodami dotyczącymi współpracy. Dopiero w momencie zaistnienia uzasadnionych wątpliwości dotyczących prawdziwości oświadczenia sprawa na wniosek rzecznika interesu publicznego będzie trafiała do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. W ten sposób nie potrzeba nam będzie aż dwudziestu jeden sędziów, którzy będą rozpatrywali 20 tys. spraw, ponieważ wcale nieduży wydział Sądu Apelacyjnego w Warszawie wystarczy, aby rozpatrzyć te sprawy, które są sprawami kontrowersyjnymi. Oczywiście zapewniona została tutaj instancyjność. W pierwszej instancji sprawę rozpatruje trzech, w drugiej instancji zaś pięciu sędziów Sądu Apelacyjnego. Została zapewniona także możliwość kasacji. Zostało zapewnione również prawo do obrony przez wykwalifikowanych prawników.

W stosunku do poprzedniej ustawy zaistniała różnica, polegająca na zlikwidowaniu przepisów karnych, jakie były przewidziane ustawą. To dotyczyło ujawniania materiałów, które kogoś obciążały, to dotyczyło pomówień itd. W takich wypadkach ustawa przewidywała odrębne sankcje. Ponieważ termin pewnej amnestii dla tych, którzy posiadają i zwrócą materiały dotyczące pracy w służbach specjalnych, już minął, to wydawało się, że utrzymywanie tych artykułów jest niecelowe. W gruncie rzeczy artykuły te całkowicie pokrywały się ze stanami prawnymi przewidywanymi przez Kodeks karny i mnożenie bytów w tej sytuacji chyba nie miałoby sensu.

To jest zasadniczy zręb tej ustawy. To jest to, co chcieliśmy w tej ustawie osiągnąć.

Jakie problemy dostrzegaliśmy przy pracy nad tą ustawą? W zasadzie jedyną poważną, istotną kontrowersją, która zarysowała się w Senacie, była kontrowersja dotycząca procedury, zgodnie z którą miałoby być prowadzone postępowanie lustracyjne. Tutaj zdania zarówno w Senacie, jak i w komisji przygotowującej ustawę były podzielone, one się w trakcie prac nawet wręcz zmieniały. Podczas pierwszych prac przyjęto, że ta procedura powinna być procedurą cywilną, czyli taką, w której nie ma mowy o osobie podejrzanej, jest tylko pozwany i powód. Nie ma też w niej zasady domniemania niewinności. W gruncie rzeczy chodzi tu o stwierdzenie prawdziwości dokumentu, a więc powinna być tutaj stosowana procedura cywilna. Ostatecznie jednak ­ w związku z pewnymi zaszłościami, pewną tradycją, z pewnym sposobem myślenia o tej ustawie ­ Senat zdecydował się pozostawić procedurę karną z przyjęciem zasady domniemania niewinności. Wynikało to stąd, że w zasadzie wprowadzenie, rozpatrywanie sprawy przez Sąd Apelacyjny w Warszawie wiąże się jednak z kwestią pewnej odpowiedzialności, może nie karnej, ale w każdym razie dotyczy to sytuacji ocennej. Chodzi o to, czy złożone oświadczenie było prawdziwe, czy nie było prawdziwe ­ w wypadku złożenia nieprawdziwego oświadczenia grożą osobie je składającej pewne sankcje. A więc można tu wyprowadzać wnioski dotyczące właśnie zasady domniemania niewinności, wnioski dotyczące charakteru występku, który został popełniony. I w tym momencie procedura karna może być zastosowana.

Myślę, że chyba zasadniczym argumentem, który zadecydował o tym, że pozostawiono procedurę karną ­ i na to chciałem Wysokiej Izbie zwrócić uwagę ­ były jednak, mimo wszystko, względy pragmatyczne. W zasadzie ta ustawa była tak skonstruowana, sędziowie są do tak skonstruowanej ustawy przygotowani, do procedury karnej, i w związku z tym zmiana procedury w tym momencie spowodowałaby poważne komplikacje przy formowaniu odpowiedniego wydziału sądu. Sprawa zaczynałaby się w jakiś sposób... Inaczej by się zaczynało o tej sprawie myśleć. Wydaje się, że w tej chwili stworzenie wydziału karnego w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie jest kwestią najwyżej paru miesięcy. A rozumiem, że ustawa, jeśli zostanie przyjęta, mogłaby jeszcze w tym półroczu zacząć rzeczywiście funkcjonować. Oświadczenia, przynajmniej te złożone przez parlamentarzystów i członków rządu, co przewiduje ustawa, już czekają na jakieś rozpoznanie, ktoś powinien się tymi sprawami zajmować. Ze względu na przyspieszenie wejścia w życie tej ustawy uznaliśmy więc, że ta sprawa jest w tej chwili istotniejsza, że przyjęcie takiej lub innej procedury nie zmieni tak zasadniczo ustawy, żeby ona stała się zupełnie inna. Ważne jest, żeby ona zaczęła funkcjonować. Po prostu wyszliśmy z założenia, że lepsze być może jest wrogiem dobrego i to dobre warto jednak mimo wszystko uratować.

Wysoka Izbo!

W czasie naszych dyskusji nad ustawą, jak już powiedziałem, nie próbowaliśmy wychodzić poza zakres osiągniętego porozumienia. Stąd też ustawa mówi o składaniu oświadczeń przez parlamentarzystów, przez wyższych funkcjonariuszy administracji państwowej, przez sędziów, prokuratorów, a także wyższych pracowników publicznych służb medialnych. Oczywiście można tutaj powiedzieć, że poza obszarem ustawy pozostały służby zagraniczne, pozostała cała sfera gospodarcza. Niemniej jednak ze względu na to, aby nie podnosić od nowa tych spraw i nie toczyć tej samej dyskusji, która zapewne była prowadzona w komisji, w ogóle tego nie podejmowaliśmy. Te sprawy, w moim przekonaniu, powinny poczekać i zostać rozwiązane w znacznie szerszym kontekście w ustawie clearingowej, o której już wspominałem.

Jeżeli chodzi o przedłożony przez pana prezydenta projekt, to podzielamy stanowisko pana prezydenta dotyczące tego, że służba w organach wywiadu lub kontrwywiadu, czy w organach bezpieczeństwa, wynikająca z ustawy nie powinna podlegać rozpatrywaniu w ramach przedkładanej ustawy. Ta sprawa została przewidziana w ustawie z 11 kwietnia w art. 4 ust. 2 i to stanowisko podzieliliśmy. Tam zostało stwierdzone, że współpracą w rozumieniu niniejszej ustawy nie jest działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy obowiązującej w czasie tego działania. Wprowadzając nowelizację, napisaliśmy: współpracą lub służbą w rozumieniu niniejszej ustawy nie jest działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy obowiązującej w czasie tego działania. Problem skierowania na przeszkolenie czy do pełnienia służby w organach Informacji Wojskowej po prostu został tutaj jednoznacznie rozstrzygnięty, zgodnie zresztą ze stanowiskami pana prezydenta i Sądu Najwyższego.

Nie podzielamy stanowiska, że spod działania ustawy powinny być wyłączone służby wywiadu i kontrwywiadu. Nie możemy tego uwzględnić, ponieważ uważamy, że służby te były integralnie włączone w działalność Służby Bezpieczeństwa, w działalność organów bezpieczeństwa państwa, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i generalnie w większości były nakierowane na walkę z tymi, którzy mogli podważyć totalitarny system PRL. Przykłady tutaj można mnożyć: prawdą jest, że ˝okrągły stół˝ był operacyjnie zabezpieczany przez służby wywiadowcze Departamentu I MSW. Jest niepodważalną prawdą, że ostatnią rewizję w moim domu w poszukiwaniu przygotowywanego przeze mnie raportu o realizacji praw człowieka w Polsce przeprowadził nie kto inny, tylko kontrwywiad, więc nie udawajmy, że tego wszystkiego nie było, że było to tak daleko odseparowane, że były to zupełnie inne służby nie mające z tym nic wspólnego. Kto jest odpowiedzialny za rozbicie, za dezintegrację Polonii za granicą? Odpowiedź jest tutaj całkowicie jasna. Wobec tego wydzielanie tych służb i tworzenie jakiegoś odrębnego ˝kościoła˝ wywiadu i kontrwywiadu jest całkowicie nieadekwatne.

Wątpliwości może tutaj również budzić kwestia, czy był to polski wywiad i kontrwywiad. Przecież zdawajmy sobie sprawę z tego, że to nie było suwerenne państwo, że wszelkie materiały wywiadowcze czy kontrwywiadowcze były przesyłane do centrum moskiewskiego i że większość pracy była po prostu pracą na rzecz Paktu Warszawskiego, a nie na rzecz państwa polskiego. Także ta sprawa nie została przez Senat ruszona.

Zasadniczo odrzucamy postulat wprowadzenia do ustawy kryterium dobrowolności w podejmowaniu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Proszę państwa, jest to absolutny anachronizm, na który można sobie pozwolić w 1998 r., kiedy mamy III Rzeczypospolitą. Co znaczyło słowo ˝dobrowolność˝ w PRL? Nie zapominajmy, tego chyba nikt na tej sali mimo wszystko nie kwestionuje, że PRL nie był państwem demokratycznym, był państwem totalitarnym i pojęcie dobrowolności w takim państwie po prostu nie istnieje. Wprowadzając takie pojęcie do ustawy, przekreślamy tę ustawę. Ona w tym momencie w ogóle przestaje funkcjonować. Bo każda osoba wypełniająca oświadczenie może z dobrą wiarą i z czystym sumieniem oświadczyć, że dobrowolnie współpracy nie podejmowała. Może było 2% ludzi, którzy chcieli tam pracować. Jeśli chodzi o resztę, odbywało się to na zasadzie pewnego przymusu, pewnego szantażu.

Jaka była ranga? Różna, proszę państwa. To mógł być uczony, który przez dwa lata przygotowywał swoją pracę, żeby ją wygłosić na konferencji gdzieś tam w Stanach Zjednoczonych i budować swoją karierę naukową. W przededniu wyjazdu zjawiało się u niego dwóch panów i proponowało mu podpisanie deklaracji o współpracy, a nie ­ to nie pojedzie. I podpisywał. Czy to było dobrowolne? Mógł to być też ktoś, kto chciał pojechać na wycieczkę do Grecji i nie mógł dostać paszportu. Czy to było dobrowolne? Nie było. Przepraszam bardzo, normalnym prawem człowieka jest to, żeby mógł poruszać się po świecie tam, gdzie chce. I szantażowanie go tym, że będzie przywiązany do miejsca, oczywiście, narusza zasadę dobrowolności. Teraz, stając przed problemem podpisania, każdy subiektywnie ocenia, czy to było dobrowolne, czy nie. Czy cena, którą płaci, jest wysoka, czy nie. I każdy właściwie może napisać, że to nie było dobrowolne, że to się odbywało pod presją.

Proszę państwa, tam gdzie uważamy, że człowiek rzeczywiście podlegał presji, utrzymaliśmy tę kwestię. To było przewidziane w dawnym art. 22, dotyczącym sytuacji, w której współpraca była wymuszona zagrożeniem dla życia lub zdrowia osoby lub najbliższych. Ten przepis został utrzymany u nas w art. 18 ust. 2, o ile pamiętam. W tej sprawie każdy, kto złożył oświadczenie, że współpracował, może wystąpić do Sądu Lustracyjnego, ażeby orzekł, czy jego współpraca odbywała się w warunkach zagrożenia dla życia, zdrowia jego lub jego najbliższych. Ta sytuacja została uwzględniona. A wyjazd na wycieczkę do Grecji ­ jednak nie. Myślę, że takie powinno być nasze stanowisko.

Wysoka Izbo!

Jeśli chodzi o kwestię dookreślenia współpracy. Nie widzę żadnej niejednoznaczności w określeniu, czym była współpraca. Wydaje się, że określenie tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji jest całkowicie jednoznaczne: jeżeli działalność była świadoma i tajna. O tym mówi art. 4. Ponadto artykuł ten, zgodnie z naszymi uregulowaniami, wyłącza osoby, które były zmuszone do współpracy w wyniku określonej ustawy lub też pełniły służbę z mocy ustawy.

Wysoka Izbo!

Sądzę, że to co osiągnęliśmy, mieści się dokładnie w ramach kompromisu, który został zbudowany w poprzednim parlamencie. W związku z tym kwestionowanie przyjętych tutaj rozwiązań byłoby jakimś podważeniem tego kompromisu.

Proszę Wysoką Izbę o życzliwe rozpatrzenie senackiego przedłożenia. Dziękuję bardzo.

 

 

Wystąpienie uzupełniające:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Na początku chciałbym powiedzieć o jednej rzeczy. Padło tu wiele interesujących i ciekawych uwag, które niewątpliwie wpłynęłyby korzystnie na przedłożony projekt. Ja jednak chciałem zwrócić uwagę panów posłów na jedną zasadę, którą już podkreślałem: lepsze jest wrogiem dobrego. I jeszcze raz chciałem powiedzieć, że projekt senacki ma o tyle sens, o ile pozwala na szybkie wdrożenie w życie ustawy z 11 kwietnia 1997 r. Jeżeli tej możliwości Sejm mu nie stworzy, to wtedy rzeczywiście możemy zasiąść i zacząć pracować nad dużo doskonalszą ustawą lustracyjną.

Także gdy chodzi o kwestie podnoszone przez wielu kolegów, kolegę Kaczyńskiego, kolegę Macierewicza ­ możemy się z nimi zgodzić, tylko problem jest gdzie indziej. Bo niewątpliwie jest czymś szokującym, że odpowiada się w jakiś sposób za złożenie fałszywego oświadczenia, a nie odpowiada się w gruncie rzeczy za długoletnią działalność w służbach bezpieczeństwa PRL. To jest szokujące w tym projekcie i z tego sobie wszyscy doskonale zdajemy sprawę. Jest kwestią oczywistą dla wszystkich, że archiwa byłego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powinny być ujawnione, tylko może nie zapisujmy tego w tej ustawie. Jeśli to bowiem włączymy do tej ustawy, to możemy się przekonać, że nasze debaty muszą trwać jeszcze przynajmniej rok, żeby można było tego rodzaju decyzję podjąć budując nową instytucję, budując całą nową ustawę ustrojową. W związku z tym chciałem państwa po prostu przestrzec przed wprowadzaniem tutaj daleko idących poprawek.

Wysoka Izbo!

Projekt senacki ma jeszcze jedną zaletę, na którą chciałem zwrócić uwagę. Projekt ten nie wykracza poza zakres przedmiotowy i podmiotowy ustawy, zaakceptowany przez pana prezydenta. Rozszerzanie tego o kolejne grupy ­ zapewne słuszne, nie jestem w stanie tej sprawy kwestionować, sprawa adwokatów, służb zagranicznych jest dla mnie oczywista, te kwestie są jasne... Chciałem tylko zwrócić państwa uwagę na to, że w tym momencie można się również liczyć ze sprzeciwem ze strony pana prezydenta i panowie posłowie będą brali odpowiedzialność za dalsze losy tej ustawy. Prosiłbym więc o bardzo dokładne rozważenie tego. Radykalizacja tej ustawy, jej większy rygoryzm, który na pewno byłby wskazany, to nie budzi żadnych moich wątpliwości, może bowiem tę ustawę po prostu przekreślić. Proszę o wzięcie tego pod uwagę.

Zapytano mnie o funkcje rzecznika interesu publicznego. Otóż nie darmo w ustawie jest napisane: do rzecznika interesu publicznego odnoszą się przepisy Kodeksu postępowania karnego. Tam było kiedyś sformułowanie, że odnoszą się do niego odpowiednie przepisy prawne dotyczące prokuratora. Nie, przepisy ustrojowe o prokuraturze do rzecznika interesu publicznego się po prostu nie odnoszą. W tym momencie zasada hierarchiczności nie ma z instytucją rzecznika absolutnie nic wspólnego. Stąd również nie mogę się zgodzić ze stanowiskiem, a właściwie propozycją pana posła Zycha, żeby rzecznika mianował minister sprawiedliwości. To kwestia tego rodzaju, iż ­ przynajmniej dla mnie ­ jest rzeczą wątpliwą to, że prokurator generalny jest członkiem rządu i podlega wpływom politycznym. W moim przekonaniu instytucja generalnego prokuratora powinna być oddzielona i charakteryzować się niezawisłością polityczną. W tej szczególnej kwestii wydaje się szczególnie istotne, ażeby instytucja rzecznika interesu publicznego bardziej przypominała instytucję sędziego śledczego niż instytucję prokuratora wiązanego hierarchicznie, funkcjonującego w pewnej hierarchii politycznej.

Wysoka Izbo!

Sąd Lustracyjny czy Sąd Apelacyjny? Jeszcze raz chciałbym optować za stworzeniem normalnego wydziału w normalnym Sądzie Apelacyjnym i ominąć te wszystkie nie do końca zasadne problemy z tworzeniem jakichś nadzwyczajnych dróg formowania tego sądu.

Wysoka Izbo!

Były w tej sprawie precedensy, byli ludzie pomówieni, byli ludzie, którzy zwracali się do sądów powszechnych o sprostowanie czy o obronę dóbr osobistych. Rozpatrywały to sądy powszechne i z tego zadania się wywiązywały. Nie rozumiem zatem, czemu służą te obiekcje i skąd kwestia tworzenia dodatkowego, bardzo skomplikowanego sądu. Jeszcze raz chciałem powiedzieć i podkreślić: lepsze jest wrogiem dobrego. Prosiłbym, żeby Izba wzięła to pod uwagę w pracy nad tą ustawą.

Dziękuję bardzo.