Informacja Trybunału Konstytucyjnego za rok 2008

38. Posiedzenie Senatu VII kadencji, 16 lipca 2009 roku

 

Senator Zbigniew Romaszewski zwrócił kilkakrotnie zabierał głos w debacie poświęconej informacji o istotnych problemach wynikających z działalności i orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego w 2008 roku.

Senator pytał Prezesa Trybunału: "ostatnio obserwuję, bo takiej statystyki nie prowadzę, coraz większą liczbę odrębnych zdań w wyrokach Trybunału Konstytucyjnego. Czy jest to wynik tego, że Trybunał wchodzi na pole wartości i zaczynają odgrywać rolę poglądy polityczne sędziów Trybunału?"

Senator Zbigniew Romaszewski zwrócił również uwagę na wyjątkową przejrzystość przedstawionego sprawozdania. Zdaniem Senatora Trybunał Konstytucyjny w bieżącym roku przedstawił najlepiej skonstruowane sprawozdanie od 20 lat. Dzięki temu wywiązała się interesująca dyskusja.

Senator Romaszewski mówił dalej: "widzę w zasadzie dwa bardzo istotne problemy. Jeden z nich to aktywizm prawniczy, choć odpowiedzialność została zrzucona na Sąd Najwyższy oraz na Naczelny Sąd Administracyjny. Wydaje mi się, że w tej dziedzinie nie bez winy jest również Trybunał Konstytucyjny. W sytuacji gdy Trybunał zaczyna, a zdarza się to coraz częściej, wkraczać w kwestie oceny proporcjonalności i wartości, niewątpliwie na wyrokach Trybunału zaczyna ciążyć kwestia osobistych zapatrywań etycznych czy zapatrywań politycznych składów, co się zresztą odbiło na zdaniach odrębnych.

Pan Prezes referował kwestię tego nieszczęsnego samolotu. Ja myślę, że to jest idealny przykład do zobrazowania istniejącej sytuacji. Mamy tu do czynienia z pewnym wyjściem poza to, co rozumiemy jako państwo prawa. (…) Trudno uważać, żeby skład, który przyjmuje jakieś orzeczenie proporcją głosów 8:7, mógł oceniać system wartości. No przepraszam bardzo, wydaje mi się, że od takich ocen jest jednak parlament. To nie jest kwestia woli pojedynczego człowieka i to nieopartej na nauce prawa, na zasadach prawa, tylko generalnie na jego przekonaniach, bo tak do końca w tego rodzaju sprawach jest.

Sądzę, że istnieją kwestie, kwestie związane z systemem wartości, które po prostu nie powinny być przedmiotem prawa, bo to się po prostu źle kończy. To się kończy tak, że w tej chwili usiłujemy wszystko zapisać w formie prawa stanowionego. Amerykanie wpisali nawet tortury. Dla mnie jest to rzecz po prostu niebywała i w państwie cywilizowanym w zasadzie chyba niedopuszczalna. Nie chce się zwiększać ryzyka. I to ma być prawo. A prawa człowieka, zwyczaje, sumienie, odpowiedzialność w ogóle przestają funkcjonować. My to zapiszemy.

W przypadku tego samolotu mamy taką samą sytuację. Jest stan wyższej konieczności, ty podejmujesz decyzje, ty odpowiadasz za to przed sobą, masz swoje sumienie i ty możesz być za to pociągnięty do odpowiedzialności, ale waga problemu powoduje, że ty podejmujesz taką decyzję. Traktowanie tego jako problemu jurydycznego jest po prostu pozbawione sensu.

Mieliśmy zresztą taką niezwykle pragmatyczną ustawę lustracyjną z 1997 roku. Na problematykę całkowicie niejurydyczną, bo wszystkie działania TW były w PRL całkowicie legalne, nałożono właściwie wymóg, ażeby sądy orzekały o obyczaju, o wartości, o problemach, które w ogóle nie są problemami sądowymi. No i co z tego wyszło? Wiemy.

Wchodzenie w prawo sformalizowane po prostu ma swoje granice. I byłoby niecelowe, ażeby również w to prawo sformalizowane, dotyczące wartości, proporcjonalności, wkraczał Trybunał Konstytucyjny. W sprawie proporcjonalności zawsze można powiedzieć: to po co my uchwalamy kodeks karny? A może to Trybunał powinien, skoro może zakwestionować orzeczenia Sejmu.

Druga kwestia, którą napotykamy we współpracy z Trybunałem, to jest nasza wspólna troska. Chodzi o to, że realizując wyroki Trybunału w zakresie regulaminowym, to znaczy nie wychodząc poza zakres orzeczeń Trybunału, w gruncie rzeczy doprowadzamy do psucia systemu prawa. Ze względu na swoją naturę Trybunał rozpatruje sprawy punktowo: tu, tu, tu, tu się nie zgadza, tam się nie zgadza, ówdzie się nie zgadza. Trybunał nie mówi, po co był ten przepis, co on gwarantował, tylko że on jest zły. W tej sytuacji samo sprostowanie, samo naprawienie tego nie prowadzi do naprawienia całego systemu prawa. Przepis kwestionowany przez Trybunał spełniał jakąś rolę, więc tam nadal pozostaje próżnia. Mam na myśli ogromną liczbę ustaw, nowelizacji, które wypełniają orzeczenia Trybunału, a które powodują jeszcze większe rozchwianie systemu prawnego. Tak samo zresztą czyni komisja "Przyjazne Państwo", która też wybiera jakieś szczególne elementy i poprawia je, nie analizując tego, po co był taki przepis, co on gwarantował i gdzie teraz należałoby zagwarantować te wartości, o których mówiliśmy w czasie debaty.

Więcej o dyskusji nad tym punktem na stronie Senatu RP.
patrz: stenogramy posiedzeń > 38 posiedzenie > ctrl + F > Zbigniew Romaszewski > pkt. 17