Ordynacja samorządowa

17. Posiedzenie Senatu, 25 sierpnia 2006 roku

 

Od redakcji: Senator Zbigniew Romaszewski zabrał tym razem głos w dyskusji. Wypowiedź zamieszczemy bez skrótów.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Muszę przedstawić stanowisko, które nie jest zgodne z tym, co reprezentował pan senator sprawozdawca, ponieważ uważam, że samorządy to nie są partyjne synekury.

W moim przekonaniu dziura w moście nie jest ani lewicowa, ani prawicowa, nie jest związana z rządzeniem takiej partii czy innej partii. Jest albo płytka, albo głęboka, albo szeroka, albo długa.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że inna jest rola samorządu w małej gminie, w małym powiecie, a inna w wielkich aglomeracjach. Stąd te samorządy w wielkich aglomeracjach de facto, nie są samorządami, ale jakimiś quasi-politycznymi tworami. Takie być muszą, na to innego sposobu po prostu nie ma.

Niemniej jednak samorząd odgrywa ogromnie ważną rolę w gminach do czterdziestu tysięcy mieszkańców, a nawet do, jak myślę, pięćdziesięciu, sześćdziesięciu tysięcy, czyli tam, gdzie istnieje możliwość bezpośredniej rozróżnialności ludzi przez ich wyborców. Dlatego też byłem zwolennikiem rozszerzenia ordynacji większościowej na gminy do czterdziestu tysięcy mieszkańców. To, że ta granica przebiega właśnie tam, to wynika z frekwencji wyborczej. To właśnie w gminach do czterdziestu tysięcy mieszkańców, frekwencja przekracza 50%, podczas gdy w wielkich aglomeracjach, gdzie ludzie się nie znają i generalnie głosują na partie polityczne, frekwencja nie przekracza 35%. Poczucie mieszkańców małych gmin, to, że oni mogą wpływać sami, bez decyzji politycznych, na rozwój swojej gminy, znajduje swoje potwierdzenie we frekwencji.

Pan senator sprawozdawca powoływał się na to, jak świetnie funkcjonuje demokracja na Zachodzie, demokracja oparta na partiach politycznych. Nie neguję tego, że innej demokracji niż demokracja bazująca na partiach politycznych nie ma, bo jej po prostu nikt dotychczas nie wymyślił. Tylko jakoś tak się fatalnie złożyło, że wszystkie kraje, które jako przykłady tej demokracji wymienił pan senator sprawozdawca, mają albo ordynację większościową - tak jest w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych - albo, jak Francja, ordynację wyborczą większościową w dwóch turach, co jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, albo wreszcie ordynację mieszaną, a taka jest w Niemczech.

Warto się rzeczywiście zastanowić, jaką to rolę w budowaniu tych dobrych demokracji odgrywała ordynacja większościowa, czyli system, w którym obywatele, mając bezpośredni wpływ na to, kogo wybierają i jednocześnie mogą kształtować programy partii. A w wyborach proporcjonalnych tej możliwości są de facto pozbawieni - głosują na jakieś programy, które potem albo są realizowane, albo nie, a wybrany kandydat musi dbać o interesy swojego okręgu.

Nie jestem zwolennikiem ordynacji brytyjskiej rozstrzygającej wybory w jednej turze, bo to są w gruncie rzeczy castingi. Ta formuła po prostu nie pozwala wystartować nowym opcjom politycznym. Ale to już jest osobna sprawa. Jestem w ogóle zwolennikiem ordynacji mieszanej, dzięki której ludzie mogą mieć bezpośrednie oddziaływanie, jakiś wpływ na parlament, bo w takich wyborach partie muszą wystawiać nie ludzi, których chcą i którzy są zależni od tych partii, ale ludzi, których inni ludzie wybiorą. A ten prosty wzgląd na to, że można wybierać ludzi, to też istotny wzgląd na kształtowanie programów i zainteresowania partii problemami lokalnymi.

Kwestia wyborów proporcjonalnych. Skoro ktoś tu mówił o hipokryzji, to ja powiem, że nie ma większej hipokryzji niż używanie słowa "proporcjonalne" w stosunku do przeprowadzanych według tego sposobu wyborów. Te wybory są zdecydowanie dysproporcjonalne, i to w sposób drastyczny! Proporcjonalność każdy rozumie tak, że jeżeli ktoś uzyskał 20% głosów, to będzie miał 20% mandatów, a jeżeli uzyskał 5%, to będzie miał 5%. Po pierwsze, próg to nie jest kwestia proporcjonalności, bo proporcjonalność zaczyna się od zera, po drugie zaś, metoda d'Hondta czy Sainte-Lague'a to są algorytmy, które wcale nie są proporcjonalne. Według metody d'Hondta w wyborach w roku 1997 w celu zdobycia jednego mandatu ROP musiał uzyskać dwadzieścia dwa razy więcej głosów niż AWS. Dwadzieścia dwa razy więcej! I to jest, proszę państwa, proporcjonalność!? A więc nie wmawiajmy sobie tego. Te wybory są w ogóle nieproporcjonalne. A budowanie algorytmów typu Sainte-Lague'a czy d'Hondta oczywiście bardzo może podbijać partie silne i to jest w gruncie rzeczy jest konieczne dla pewnej konsolidacji Sejmu. I dlatego to się stosuje.

Ale dlaczego metoda d'Hondta? Dlaczego podzielniki są co jeden, a nie co pół, jak na przykład w metodzie Imperiali? A dlaczego nie wprowadzić podzielników co jedna dziesiąta? Gdyby wprowadzić te podzielniki co jedna dziesiąta, a może i co jedna setna, to w ogóle jedna tylko partia mogłaby w wyborach proporcjonalnych prowadzonych z wykorzystaniem metody podzielników otrzymywać mandaty.

Tak nawiasem mówiąc, to tu wcale nie buduje się szeregów, bo po polsku taka tabela nazywa się macierz, a nie szereg. Warto, żeby prawnicy takie rzeczy wiedzieli, żeby kiedyś się po prostu tego dowiedzieli. A jeżeli coś się pisze tak w jednym... No, to się to nazywa ciąg, a szereg to są dodawane ciągi. Tak że taka pewna poprawność terminologiczna też by się przydała.

Generalnie byłem wielkim zwolennikiem projektu ustawy, który został przedłożony, i chciałem ten projekt bardzo mocno popierać, ale kiedy wprowadzono do niego próg pięcioprocentowy dla grup - to znaczy że w wypadku grupy obowiązuje próg pięcioprocentowy, że partie czy ugrupowania, które nie uzyskały 5%, nie uczestniczą właściwie w podziale mandatów – opadł cały mój zapał związany z tą ustawą. Sądziłem, że inicjatywy lokalne mogą się pogrupować, mogą dołączyć do partii - same nie będąc partyjne, bo przecież nie muszą być partyjne, a tylko mogą dołączyć do silniejszej partii, mogą się zgrupować – i w ten sposób mają szanse zasiąść w samorządzie w takiej proporcji, jaką rzeczywiście mają. Ale jeżeli wprowadzamy próg pięcioprocentowy, to jest to w dalszym ciągu rozbudowywanie synekur partyjnych.

Dziękuję bardzo.

Więcej o dyskusji nad tym punktem na stronie Senatu RP.
patrz: stenogramy posiedzeń > 17 posiedzenie > ctrl + F > Zbigniew Romaszewski > pkt. 2