O wojnie w Iraku

71. posiedzenie Senatu - 3, 4 listopada 2004

 

W dyskusji na temat interwencji wojsk międzynarodowych w Iraku Senator powiedział, iż nie jest zwolennikiem izolacjonizmu i jeżeli sytuacja w jakimś rejonie globu tego wymaga - należy interweniować. Dlaczego jednak łamanie praw człowieka w Iraku miało być szczególnie drastyczne? Mam co do tego pewne wątpliwości - zauważył Senator. Znam też wielu innych kandydatów, co do których można by podjąć interwencję. Interwencję w Ruandzie można było przeprowadzić znacznie mniejszym kosztem i to bez międzynarodowego sprzeciwu. Tamtejsza wojna domowa pochłonęła dwa miliony ludzkich istnień, a momo to nikt się nie zdecydował na interwencję. W Somalii rozbicie kompanii rangersów amerykańskich spowodowało całkowite wycofanie się wojsk z tego kraju i pozostawienie go na łup bandytów.

I nagle powstał problem Saddama Husajna. A Korea Północna, która dysponuje bronią jądrową, kraj, gdzie dziesiątki tysięcy, setki tysięcy ludzi siedzą w obozach? To w ogóle nikogo nie wzrusza - zdziwił się Senator. Coraz bardziej wygląda na to, że chodzi o interesy. Mam poważne wątpliwości, czy pomysł zachowania Iraku w całości jest sensowny. Kurdowie już od dawna żądają niepodległości, szyici z sunnitami zawsze się biją. Czy nie rozsądniejsze byłoby podzielenie kraju - zauważył Senator.

Więcej o dyskusji nad tym punktem na stronie Senatu RP.
patrz: stenogramy posiedzeń > 71 posiedzenie > ctrl + F > Zbigniew Romaszewski > pkt. 9