Ustawa o radiofonii i telewizji

26. posiedzenie Senatu 2 kadencji, 19 listopada 1992 roku

 

Poniżej zamieszczamy tekst wystąpienia Senatora Zbigniewa Romaszewskiego.

"Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Ustawa, przed którą w tej chwili stajemy, ma już swoją trzyletnią historię. I już sam ten fakt świadczy, jak jest to trudna ustawa. Dlaczego jest ona trudna? Myślę, że składa się na to kilka powodów. Jedna sprawa to przyjęcie koncepcji, że tak powiem, ustawy idealnej organizującej działanie radia i telewizji na terenie Polski w oparciu o najlepsze wzorce. Druga sprawa, pozostająca z tymi idealnymi wzorcami w sprzeczności, to sprawa naszej rzeczywistości, rzeczywistości politycznej, gospodarczej, budzącej często bardzo daleko idące namiętności, walki i spory.

Tak się złożyło, że nad tą ustawą przyszło mi trochę pracować i muszę powiedzieć, że mój pogląd na nią jest dosyć pesymistyczny, choć może nie do końca. Po prostu, mamy taką ustawę, jacy jesteśmy! Nie jest to ustawa do końca dobra, ale jest to ustawa, która wreszcie musi być uchwalona!

Jaka jest jej największa zaleta? Największą jej zaletą jest to, że otwiera ona wreszcie drogę do powstawania prywatnych radiostacji i stacji telewizyjnych. To jest ta podstawa. Dłużej nie możemy czekać, wyrządzając w ten sposób krzywdę kulturze narodowej.

Z własnego doświadczenia muszę powiedzieć, że kiedy oglądałem różne stacje, często nawet pirackie, to niezależnie od tego, czy było to Radio "Zet", Radio "S" czy "RMF", widziałem młodych fascynatów, fascynatów radia, którzy pracowali z pełnym zapałem, bo chcieli to robić. I kiedy porównywałem to z instytucją, w której przez pewien czas pracowałem, instytucją o czterdziestoletnim stażu, to muszę powiedzieć, że uruchomienie tych radiostacji jest obecnie sprawą pierwszej potrzeby. To jest różnica temperamentu, różnica wizji środków masowego przekazu!

Proszę państwa, chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Może ta ustawa nie będzie dobra, w tej chwili chyba niepodobna stworzyć dobrej ustawy. Żyjemy w okresie przejściowym, będą jeszcze oddziaływały najrozmaitsze czynniki, ekonomiczne i polityczne. Przypuszczam, że ta ustawa będzie musiała w różny sposób ewoluować. Trzeba sobie z tego już dziś zdać sprawę.

Dlatego na przykład osobiście jestem przeciwnikiem umieszczania tej ustawy, w sposób ostateczny, w konstytucji. Uważam, że to jest działanie na wyrost. Myślę, że należy podejść do niej z pokorą i uznać ją taką, jaka jest. Muszę zresztą powiedzieć, że w moim przekonaniu prace komisji senackich znacznie ustawę poprawiły, i że jest to ustawa, która pozwoli nam pracować.

Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na dwie rzeczy, które w moim przekonaniu są istotne. Jedna dotyczy art. 7, a więc ukonstytuowania się Krajowej Rady. Proszę państwa, kiedy tworzymy organ, który powinien być w zasadzie organem niezawisłym, niezależnie od tego, jak w końcu go usytuujemy, to jestem zdecydowanym zwolennikiem poddania go kontroli parlamentarnej. Nie ulega to dla mnie wątpliwości. "Czwarta władza" nie była przez Monteskiusza przewidziana i już jej nie twórzmy! Wobec tego poddajmy ten organ kontroli. Niemniej uważam, że jest to organ o bardzo istotnym znaczeniu: udzielający licencji, koncesji i w gruncie rzeczy kierujący telewizją publiczną.

W tej sytuacji uważam, że pewne podstawowe, powiedziałbym, demokratyczne zasady powinny być jednak w pewien sposób zachowane. Jeśli Krajowa Rada Sądownicza posiada uprawnienie do wybierania swoich przewodniczących i wiceprzewodniczących, to uważam, że również uprawnienie to powinno w jakiejś mierze przysługiwać Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.

Dlatego proponowałbym, żeby pan prezydent wybierał przewodniczącego Krajowej Rady spośród kandydatów przez nią przedstawionych. Myślę, że jest to minimalny stopień demokracji, który Krajowej Radzie należałoby przyznać. Podobnie, w moim przekonaniu, Krajowa Rada powinna również wybierać wiceprzewodniczącego spośród swoich członków, a nie na wniosek przewodniczącego. Wydaje mi się, że tworzenie takiego łańcuszka, od prezydenta aż do wiceprzewodniczącego, nadmiernie zagraża monopolem politycznym. To są poprawki, które chciałbym wnieść.

Równocześnie chciałem państwu zwrócić uwagę na poprawkę, do której osobiście przywiązuję duże znaczenie. Tak się złożyło, że byłem w Sejmie referentem rządowego projektu ustawy. Odczuwałem pewien niepokój przy referowaniu dość skomplikowanego systemu porozumień pomiędzy ministrem łączności a Krajową Radą w przydzielaniu częstotliwości; był on przewidywany przez projekt rządowy. Myślę, że ta sytuacja powinna ulec znacznemu uproszczeniu. Uważam, że przedstawiony w obecnej formie projekt w pewien sposób rozwiązuje sprawę.

Jestem natomiast gorącym zwolennikiem poprawki, która proponuje, żeby do art. 34 dodać ust. 1 mówiący, że minister łączności opracowuje krajowy plan podziału częstotliwości telewizyjnych i radiowych, uwzględniający konwencje i uregulowania międzynarodowe w dziedzinie transmisji radiowych oraz telewizyjnych i przekazuje go Krajowej Radzie w terminie sześciu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.

Uzupełniłbym tylko, ponieważ świat się zmienia, że plan trzeba co dwa, trzy lata aktualizować zgodnie z sytuacją panującą w radiofoniach światowych. Powinien być dostosowywany do obowiązujących unormowań i otwieranych stacji radiowych. Uważam natomiast, że w tym momencie skończyć się jednak powinna rola ministra łączności. Ostateczne przydzielanie częstotliwości i udzielanie koncesji winno być zadaniem Krajowej Rady. Tyle uwag chciałem państwu przedstawić.

Dziękuję bardzo."

Więcej o dyskusji nad tym punktem na stronie Senatu RP.
patrz: Senat 2 kadecncji > stenogramy posiedzeń > 26 posiedzenie > pkt. 3