Spotkanie z członkami Komitetu PiS
Warszawa - Praga Południe, 25 marca 2009 roku
Dalsza brutalizacja sporu między PiS a PO doprowadzi tylko do zwycięstwa komuny. Widać, że ich notowania drgnęły. Ich bezczelność, odkąd ledwo 5% przekroczyli, wzrosła w sposób nieproporcjonalny. Byłem przekonany, że z komuną już koniec. TVP Info: siada Niesiołowski i nasz Kurski. Pośrodku „rozsądny” Szmajdziński. Przyzna temu rację, albo drugiemu. Sędzia, nie angażuje się. A ci durnie się naparzają. Różnice programowe maleją. Chodzi głównie o urazy osobiste. To musimy zrzucić, bo przegramy z naszym starym wrogiem. Kierownictwo zrozumiało. Część członków nie do końca aprobuje. Będzie to trudny proces, bo ludzie powłazili sobie na odciski. Wobec tego fakt, że czasem przemilczymy, może denerwować. Niepokoić ludzi. Myślę, że w tej chwili nie mamy innego wyjścia. Jeśli nie dojdzie do zbliżenia, będzie bardzo źle.
W naszej sytuacji trzeba bronić demokracji. Trzeba zerwać z tym maglem. Ten kopnął tego, to jest sensacja, tamten nazwał go idiotą. Palikot przyszedł ze swoim sobowtórem w ręku. Należy przejść do dyskusji politycznej o rzeczywistych problemach. Linia, którą prezentuje obecnie prezydent, jak i nasz prezes, sprawiła duże kłopoty. Ta polityka ziania miłością. Też zaczęliśmy ziać miłością. Wprowadziło to straszne zamieszanie. Nagle zniknął Niesiołowski. Bo nie wiadomo jak zareagować. Osią ich polityki był atak na PiS. Jak PiS zszedł z lini ciosu, to polecieli do przodu i mało co łba nie rozbili.
Tusk porządził i już wie, że państwo jest jednak potrzebne. Przez długie lata uważał inaczej. Program naprawy służby zdrowia Religi, ten który jeszcze w Senacie napisał, był liberalny. Zżymałem się. Po czym Religa przyszedł do resortu. Zobaczył ile ma pieniędzy, na co one idą. Nagle zupełnie zmienił poglądy. Jego program zrobił się realistyczny. Realizm PO też będzie narastał. Władzę trzeba wzmocnić. Państwo jest obecnie bardzo słabe. Nie potrafi poradzić sobie z PZPN. Farfał prowadzi politykę zagraniczną w telewizji. W PiS pociąga mnie to, że opowiada się za silnym państwem. Należy niektóre działania realizować wspólnie. Czy PO-PiS jest jeszcze realny? Jeżeli coś jest konieczne, to jest realne. Coraz więcej ludzi to rozumie.
W ciągu 20 lat nie słyszałem takiego wystąpienia budżetowego jak ministra Rostowskiego. Różni ludzie występowali. Słuchałem Balcerowicza nieraz. Nasza Zyta też miała dostateczną ilość tupetu. Nawet komuna. Ale to byli ludzie, którzy mówili na temat budżetu. Adam Glapiński miał dwa rewelacyjne referaty. Bardzo trudno zreferować 200 tysięcy cyferek. Naprawdę trzeba umieć. A tutaj była jedna, wielka arogancja pod adresem PiS. Ani słowa więcej. Wtórował mu przewodniczący Komisji Gospodarki i Finansów - Misiak. Do tego stopnia nikt się nie posunął. W trakcie ostentacyjnie wyszedłem. Nie obchodzi mnie, co Rostowski, "wybitny" polityk, sądzi na temat PiS. Jest ministrem finansów.
Obecność Krzaklewskiego na listach PO oznacza kryzys "Solidarności". Nie zaczęło się od niego. Mamy Boniego, Lewicką. Ktoś mi mówił, że obecnie w "S" poparcie dla PiS i PO wynosi 50/50. Jak na związek zawodowy, zaskakujące. W tej chwili związki na całym świecie przeżywają głęboki kryzys. Nie mają pomysłu. Oczywiście PO będzie wydobywała ludzi, którzy mają nazwiska. Krzaklewski jako polityk to jest horrendum. To był człowiek, którego nudziła polityka. Po 5 minutach, jeżeli podejmowało się trudniejszy temat, uciekał. Był specjalistą od powiązania małych okręgów przeciwko dużym i wygrania wyborów. To była jego wielka umiejętność.
Chciałbym ponowić dyskusję konstytucyjną. Nawet jeśli miałaby do niczego nie doprowadzić. Bo rozbieżności między PiS a PO będą za duże. Ale mieć chociaż protokół rozbieżności. W ogóle zacząć na ten temat rozmawiać. Kwestie ustrojowe: prezydent, premier. Również. Ale też 300 tysięcy stron Dziennika Ustaw od 1989 roku. Z czego połowa to ustawy, a reszta rozporządzenia. Zmianie powinien ulec rozdział dotyczący aktów prawnych. Tzw. źródła prawa. Pisząc z Olszewskim projekt społeczny, przewidywaliśmy, że będą istnieć ustawy organiczne. Przyjmowane kwalifikowaną większością głosów. Niektóre bezwzględną, a inne 2/3, tj. konstytucja. Tak żeby obywatel miał skończoną ilość przepisów, które są trwałe i nimi ma się kierować. A nie lawirować pomiędzy jakimiś cudami, które ktoś np. kupił w parlamencie. Te „inne” w gazetach i paliwach. Wszystko było kupione. To nie były duże pieniądze, ale duże interesy. Żeby było coś trwałego. Są pewne ustawy, których nie można inaczej wprowadzić. Prawo do informacji uchwalili w 1997 roku. Chyba na ostatnim posiedzeniu, jako jeden z 32 punktów porządku dziennego. Ustawa o dostępie do informacji w drugim artykule głosiła, że wszystkie dotychczasowe ustawy regulujące dostęp do informacji pozostają w mocy. A ustaw reglamentujących dostęp do informacji jest 32. Poza tym obywatele mają dostęp do informacji. Zupełnie inaczej niż w Szwecji, gdzie taka ustawa jest konstytucyjną. Dlatego mieli takie kłopoty, jak wchodzili do UE. Bo u nich wszystko musi być jawne. Decydują obywatele. Ale jakoś biurokracja europejska się z tym uporała.
U nas taki problem nie istnieje, bo do obywateli dociera coraz mniej informacji. Np. ustawa o ochronie danych osobowych. Posunęliśmy się już do absurdu. Tak było za komunizmu w Moskwie. Brak książki telefonicznej. Wieś funkcjonuje zdrowiej. Jak ktoś kradnie, to wszyscy wiedzą. Nie mają do niego zaufania. Marginalizują go. Istnieje życie społeczne. W wielkich aglomeracjach utrudnia się jeszcze ludziom dostęp. Pewnie od razu by się widziało ludzi, którzy nie wiadomo dlaczego tak doskonale żyją. Teraz nie wolno o tym mówić. Nie ma takiego problemu.
Antydemokratyczność w UE osiąga już szczyty. Byłem bardzo sceptyczny. Już w 2004 roku głosowałem przeciw. Po prostu nie lubię, jak mi zatykają nos i karmią mnie łyżką. Byłem Europejczykiem, kiedy się urodziłem. Kiedy przeczytałem „W pustyni i w puszczy” to już wiedziałem, że jestem Europejczykiem. Niemniej z rozwojowego punktu widzenia integracja była słuszna. Pomysłów reformatorskich natomiast się obawiam. Popieram Unię, ale Europę ojczyzn, budowaną oddolnie i ewolucyjnie. Mamy 27 państw o gigantycznych różnicach cywilizacyjno-rozwojowych. Integracja nie jest już tak łatwa jak kiedyś. Nie da się tego zadekretować. A tutaj mamy panowanie biurokracji. Temu służą te koncepcje. Parlament Europejski jest ciałem bez większego znaczenia. Przyjmuje budżet. Ewentualnie, jak już się bardzo nakradną, co miało raz miejsce, wnioskuje wotum nieufności wobec Komisji Europejskiej. Reszta to funkcje opiniodawcze.
Biorę któregoś dnia "Der Dziennik", a tam na pierwszej stronie: euro można wprowadzić bez zmiany konstytucji. Tak się wypowiedzieli. Kto? Eksperci gospodarczy. Józef Wissarionowicz miał dużo lepszych ekspertów, którzy udowadaniali, że mają najbardziej demokratyczną konstytucję świata. Dorobiliśmy się takich samych ekspertów. Bezwzględna prawda. Nie wyobrażałem sobie, że w demokratycznym państwie, w poważnej gazecie, można podobne rzeczy pisać. Od 2004 roku dostaje tony papieru o UE. Żadnej informacji. Czysta propaganda. Argumentów nie potrzeba. Trzeba ludziom tak we łbach zamieszać, żeby poszli i zagłosowali. Nazywanie traktatu konstytucją europejską było szczytem bezczelności. W rzeczywistości to niezwykle skomplikowany, bardzo marnie skonstruowany legislacyjnie dokument. W art. 15, w ust. 3 napisane, że za wyjątkiem przypadku omówionego w art. 95. W art. 95: dotyczy to również przypadków objętych art... Potrafiłem znaleźć cztery takie odniesienia. Katastrofa legislacyjna. U nas w biurze sejmowym dużo lepiej by napisali.
Pocieszającym sygnałem, mimo wszystko, jest recesja w Niemczech. Nas to też będzie kosztowało, bo RFN jest naszym głównym partnerem handlowym. Ale przestaną być tak butni. To samo dotyczy spadku cen ropy i gazu. Rosja również straci na butności.
Relacja została opracowana przez Ignacego Grodeckiego