Dobrze, by Polska poszła drogą Niemiec

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Paweł Lickiewicz
Wywiad opublikowany w "Super Ekspressie" 4 lipca 2009 roku

 

Paweł Lickiewicz: Spójnik "ale" znowu udowodnił swoją przydatność. Niemcy jak najbardziej popierają traktat lizboński - ALE - przed jego ratyfikowaniem zapewnią prymat prawa krajowego.

Zbigniew Romaszewski: To słuszna inicjatywa.

P.L.: Willy Wimmer, polityk CDU, który był jednym z inicjatorów skierowania traktatu do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, powiedział we wczorajszym "Super Expressie": "Chodzi o zmianę prawa, o specjalną ustawę, która wzmocni pozycję parlamentu w Berlinie wobec decyzji zapadających w Brukseli".

Z.R.: Polski Trybunał Konstytucyjny - choć nigdzie nie jest to wyeksponowane expressis verbis - w jednym z dawnych orzeczeń zajął zbieżne stanowisko, stwierdzając wyższość polskiej konstytucji nad prawem traktatowym. W gruncie rzeczy jest to naturalne, bo jeżeli konstytucja nadaje prawo i określa procedury przyjmowania traktatów to oczywiście owe traktaty nie mogą się kłócić z ową konstytucją.

P.L.: Traktat lizboński miał usprawnić Unię Europejską. Dziś tworzy ją 27 państw. Jeżeli pod wpływem Niemiec rozlegnie się 27 "ale", czy ten dokument spełni pokładane w nim oczekiwania?

Z.R.: Uważam, że za pomocą dyrektyw i rozporządzeń Komisji Europejskiej nie da się doprowadzić do integracji państw, bo jest to długi proces również proces społeczny Nowe prawo stanowione nie zniweluje bezboleśnie różnic w poszczególnych państwach; różnic, które wynikają z prawa o prawie zwyczajowym. Stąd szacunek dla prawa poszczególnych państw uważam za czynnik bardzo ważny, bowiem decyduje on o możliwościach integracyjnych. Proszę zauważyć, że integracja Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali do momentu powstania Unii Europejskiej trwała dziesięciolecia. A przecież dotyczyła państw o podobnym standardzie cywilizacyjnym. W tej chwili mamy 27 państw niezwykle zróżnicowanych. Obawiam się więc, żeby pośpiech integracyjny nie skończył się tak jak w Jugosławii, gdzie miłujące się narody kiedy mogły przestać się miłować -zaczęły do siebie strzelać. Proces integracyjny w Europie jest niezwykle ważny. Ale biurokratyzację tego procesu - sprowadzanie go do pisania dyrektyw dotyczących kształtu ogórka -jest nadużyciem.

P.L.: Zatem, co Polska powinna zrobić, aby nie tylko zgodzić się z Niemcami w duchu - na zasadzie oczywistości - lecz zatroszczyć się o swoją rację stanu nominalnie?

Z.R.: Sugerowałbym, żeby prezydent zasięgnął rady Trybunału Konstytucyjnego. Ale wówczas musimy się liczyć z dziką kampanią, że: "Kaczyński nie tylko nie chce podpisać, ale też utrudnia, bo się pyta".