IPN pracuje jak powinien

Z Wicemarszałkiem Senatu Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Paulina Nowosielska
Wywiad opublikowany w "Dzienniku" 8 kwietnia 2009 roku

 

Paulina Nowosielska: Co pan sądzi o często powtarzanej tezie, że odznaczając pracowników IPN, prezydent podkreślił upolitycznienie tej instytucji?

Zbigniew Romaszewski: IPN z akcjami politycznymi nie ma nic wspólnego. Sprawa odznaczenia pracowników IPN ciągnie się od 2007 r, kiedy zostały złożone takie formalne wnioski. Uroczystość w Pałacu Prezydenckim miała być wyrazem solidarności z IPN. Przynajmniej ja po to tam byłem. IPN to jedyna instytucja w Polsce, która pracuje dokładnie tak, jak powinna. Ludzie pracują tam z zapałem, 24 godziny na dobę.

P.N.: I pracują z dala od polityki?

Z.R.: Tak. W ich działalności nie ma grama polityki. To dzięki nim poznajemy takie dzieje naszej najnowszej historii, o których nie mieliśmy bladego pojęcia Weźmy okres powojennej konspiracji. Wcześniej ten temat nie istniał, a teraz mamy o tym kilkaset książek.

P.N.: Skąd więc pana zdaniem tak ogromne emocje wokół IPN?

Z.R.: Wydarzenia polityczne ostatnich dni związane z IPN nie były inicjowane ani przez sam Instytut, ani tym bardziej przez prezydenta, tylko przez kręgi antylustracyjne. Została jednak rozpętana nagonka polityczna. IPN został upolityczniony przez "Gazetę Wyborczą" i Andrzeja Friszkego. I przez wiele osób, które książki Pawła Zyzaka w ogóle nie dotykały. Jednak to dzięki nim rozpętała się burza, po której minister Kudrycka gotowa była nawet wysłać kontrolę na Uniwersytet Jagielloński. Są ludzie, którzy mocno uczestniczą w polityce i którzy najbardziej chcieliby, żeby prawda o ich świństwach nigdy nie ujrzała światła dziennego. Stąd ta cała nagonka na IPN i na samego prezydenta, który wyróżnił Instytut.