Miłość, nienawiść, interes
Czy w życiu politycznym liczą się zasady i moralność?

Wykład wygłoszony na spotkaniu ze studentami Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych im. Jerzego Giedroycia w Warszawie w dniu 19 marca 2008 roku

 

19 marca 2008 r. wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, na zaproszenie rektora Waldemara Dziaka, poprowadził wykład dla studentów politologii. Mówił o skutkach postępu w komunikacji społecznej. W czasach podziemnej działalności opozycyjnej panował deficyt rzetelnej wiedzy, a popyt na nią zaspokajały nielegalne ulotki i audycje. Dziś gigantyczna podaż informacji powoduje, że ginie rzeczywisty przekaz, lub jest z premedytacją pomijany. Tylko od mediów i ich właścicieli zależy, które informacje bezpośrednio przebiją się do świadomości opinii publicznej. Informacja stała się towarem, a o jej kształcie decydują interesy wielkiego kapitału. Wiedza o faktach w ogóle nie dociera do przeciętnego odbiorcy, który jest w efekcie zaskakiwany rzeczywistością. Pewną dozę obiektywizmu wymusza wyłącznie konkurencja i obawa, że ktoś poda „newsa” wcześniej.

Senator Romaszewski omówił marketingową metodę grania na emocjach. Polityczny przekaz pozbawiony treści uznał za „zdradę polityki”. Przestrzegł, żeby „władza sama w sobie” nie stała się celem nadrzędnym. Wtedy nieważna jest już służba, rozwiązywanie konfliktów i poszukiwanie możliwości rozwoju.

Często cytowany fragment Konstytucji o Polsce jako państwie prawa, prawie nigdy nie jest uzupełniany o ciąg dalszy artykułu, czyli „urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Zanik sprawiedliwości dobitnie pokazuje zjawisko „utraty statusu obywatela z powodu braku orientacji w prawie”. Inflacja przepisów utrudnia normalne funkcjonowanie. W ich gąszczu radzą sobie tylko najsilniejsi. Znamiennym przykładem było to, że pierwszą osobą, która została skazana w procesie odpryskowym FOZZ był dziennikarz, który o aferze napisał. Niestety politycy Platformy Obywatelskiej nie mają woli porządkowania prawa. Następuje niebezpieczna atrofia obyczaju, rozumianego jako moralność i dobre zasady.

Drugą częścią spotkania była dyskusja. Zbigniew Romaszewski odpowiadał na pytania studentów. Panel prowadzili wykładowcy: wiceprezydent uczelni Wojciech Giełżyński, a także ambasador Grzegorz Dziemidowicz.

Zapytany o protokół brytyjski określił całą Kartę Praw Podstawowych jako zbyteczną formalizację sfery praw człowieka. Dokument, powstały paradoksalnie z inicjatywy brytyjskiej, nie jest tożsamy z Europejską Kartą Praw Człowieka Rady Europy. Komplikuje i tak niełatwą sytuację nakładania się kompetencji trybunałów w Strasburgu i Luksemburgu. Zbyt daleko ingeruje w prawa obyczajowe sygnatariuszy i próbuje wyprzedzać procesy społeczne.

Wicemarszałek Romaszewski zadeklarował głosowanie przeciw rządowemu projektowi ustawy ratyfikacyjnej. W obliczu „nieodpowiedzialnej, grudniowej uchwały Sejmu, należy się zabezpieczyć”. Sprzeciwił się referendum nad traktatem lizbońskim. Kampania miałaby charakter emocjonalny, a nie racjonalny, jako że społeczeństwo na pewno nie zapozna się z tekstem. Mimo że znajdują się w nim zapisy nierównoprawnie traktujące państwa UE, to należałoby trakat ratyfikować. Dostrzegł potrzebę konsensusu politycznego w tej sprawie. Jednak istnieje niebezpieczeństwo pomijania nawet najbardziej konstruktywnych i propaństwowych tez opozycji, co nazwał „słabym autorytaryzmem”.

Senator bronił kontrowersyjnego, lecz przez to nośnego, pomysłu bojkotu olimpiady. Idea mogłaby przyjąć formę apelu do osób publicznych o absencję w Pekinie. O przyznaniu igrzysk komunistycznym Chinom zdecydowały wielkie, globalne interesy. Uderza fakt niedawnego skreślenia ChRL z amerykańskiej listy państw łamiących prawa człowieka. Szczególnie wobec obecnych wydarzeń w Tybecie. Stanowisko naszego rządu jest za to w pełni uzależnione od nastawienia polskiej opinii publicznej, bo nasze kontakty gospodarcze z Pekinem są asymetryczne i niezbyt rozbudowane.

Ostatnim wątkiem seminarium była ustawa o mediach publicznych. Wicemarszałek Romaszewski nazwał „przesadzonymi” opinie o polityzacji TVP, która „jest w miarę obiektywna i utrzymuje nienajgorszy standard”. Sprzeciwił się likwidacji reklam w telewizji publicznej. Telewizja potrzebuje środków, żeby spełniać rolę mecenasa kultury. Zapowiedź likwidacji abonamentu uznał za próbę „spłaty długów przez PO wobec mediów prywatnych, które były jej tubą w kampanii wyborczej”. Niemniej rząd powinien mieć prawo nominacji członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Opracował Ignacy Grodecki, asystent wicemarszałka Zbigniewa Romaszewskiego