Senat tak, ale nie upartyjniony
Z Wicemarszałkiem Senatu Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Grzegorz Koczubaj
Rozmowa opublikowana w Nowinach Jeleniogórskich w dniu 11 marca 2008 roku
Grzegorz Koczubaj: Siódmą kadencję jest pan już senatorem i twierdzi pan, że działalność izby wyższej parlamentu jest albo szkodliwa, albo wręcz niepotrzebna. W minionych kampaniach wyborczych padały już hasła o likwidacji senatu.
Zbigniew Romaszewski: Twierdzę, że senat z dotychczasowymi kompetencjami, upartyjniony podobnie jak sejm, w którym senatorowie głosują zgodnie z dyscypliną partyjną, jest niepotrzebny wtedy, gdy nad ustawami praktycznie nie ma żadnej dyskusji, bo większość mandatów aktualnej koalicji i tak te ustawy przepchnie. Twierdzę też, że w niektórych sytuacjach działalność senatu jest szkodliwa, bo jeśli podział mandatów w tej izbie nie zapewnia koalicji sejmowej podobnego przełożenia, to ustawy są blokowane i wydłuża to proces legislacyjny. Pamiętamy, że w kampanii w 1997 roku lewica opowiadała się za zniesieniem senatu, ale na tym się skończyło. Ja uważam, że senat w naszym ustroju jest potrzebny, ale w innej formule. To powinna być izba refleksji, a przede wszystkim odpartyjniona. Nie odpolityczniona, bo polityczna musi być, ale odpartyjniona.
G.K.: W dyskusji nad rolą senatu pojawiały się już głosy, że może uczynić z niego izbę samorządową.
Z.R.: W polskim parlamencie w ogóle mamy za mało samorządu. We Francji na przykład, co najmniej dwie trzecie Zgromadzenia Narodowego to merowie i inni przedstawiciele samorządów. Ale nie uważam, że dobrym byłoby uczynienie z senatu Izby samorządowej. Senat, do którego deputowani powinni być wybierani w wyborach proporcjonalno-większościowych, powinien spełniać pewne funkcje sądowe, jak na przykład w Stanach Zjednoczonych. Tam właśnie toczą się przed senatem przesłuchania w niektórych sprawach. W naszym senacie doskonale mogłyby funkcjonować komisje śledcze, a poprzez wybór w senacie prezesa NIK-u - izba sprawowałaby pewne funkcje kontrolne. W odpartyjnionym senacie senatorowie powinni mieć większą niezależność, bo dziś wisi nad nimi dyscyplina partyjna.
G.K.: Twierdzi pan, że w obecnej formule senat przyczynia się do nadprodukcji prawa?
Z.R.: I to jeszcze jak! W ubiegłym roku z izby wyszło 17,5 tysiąca stron dzienników ustaw. My topimy się w prawodawstwie, produkujemy kolejne akty prawa formalnego, a zwykli ludzie w prostych życiowych sprawach mają poczucie panującego bezprawia.