Zachwycony traktatem nie jestem, ale...
Wywiad z Wicemarszałkiem Senatu Zbigniewem Romaszewskim
opublikowany w „Naszej Polsce” dnia 8 kwietnia 2008 roku
Nasza Polska: Panie Marszałku, dlaczego zdecydował się Pan na ratyfikację traktatu lizbońskiego? Co o tym zdecydowało?
Zbigniew Romaszewski: Te argumenty w zasadzie padły dla mnie wczoraj (1 kwietnia 2008 r. -przyp. red.). W czasie posiedzenia Sejmu. Zarówno wystąpienie pana prezydenta, jak i wystąpienie premiera rozpoczynały jakiś niezbędny dla Polski etap porozumienia się największych partii. To wymaga oczywiście kompromisu. Czy ten kompromis jest dobry? No oczywiście różnie można na to patrzeć, ja bardzo sceptycznie się do tego odnosiłem. Natomiast co mnie przekonało? Przekonało mnie przyjęcie przez Sejm zdecydowaną większością głosów uchwały, która gwarantowała to, o co nam właściwie chodziło i co zostało wynegocjowane w Lizbonie. Muszę powiedzieć, że to było na tyle dla mnie przekonywujące, że wydawało mi się, iż dalsze naciąganie tego nie bardzo ma sens. Zachwycony całym traktatem nie jestem. Uważam, że jest to bardzo zły dokument legislacyjny i z tego punktu widzenia powiedziałbym nawet, że graniczący wręcz ze skandalem. Jest to bardzo źle zredagowane.
N.P.: Jakie są zagrożenia wynikające z przyjęcia tego dokumentu?
Z.R.: Główne zagrożenie widzę przede wszystkim w aktywności sądów i trybunałów. Obawiam się, że na przykład Europejski Trybunał Sprawiedliwości może w swoich orzeczeniach i wykładni przepisów wychodzić poza uzgodnienia traktatowe, z którymi się zgodziliśmy. Natomiast fakt, że jednak podpisaliśmy protokół brytyjski, który nam gwarantuje, że problemy objęte Kartą Praw Podstawowych nie będą przez nas ratyfikowane, to nam zapewnia pewne bezpieczeństwo zarówno w kwestiach własnościowych, jak i kwestiach obyczajowych. Co jest rzeczą niezwykle istotną. Porozumienie pomiędzy prezydentem a premierem uważam jako gwarancję doprowadzenia do tego, iż nasze zastrzeżenia zostaną uwzględnione w ustawie i wejdą na stałe do przepisów prawa polskiego.
N.P.: Dziękuję za rozmowę.