Wolność "made in China"

Relacja ze spotkania ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego, 6 czerwca 2008 roku

 

6 czerwca 2008 r. w Auditorium Maximum wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski wziął udział w dyskusji panelowej z cyklu „Za naszą i waszą. Wolność religii a wolność jednostki”. Organizatorem było Akademickie Stowarzyszenie Katolickie „Soli Deo”, przy współpracy Amnesty International, której działaczka, Małgorzata Gajdemska, moderowała debatę.

Senator Romaszewski rozpoczął od wprowadzenia w tematykę obrony praw człowieka. Zauważył, że „Polacy mają dług wdzięczności wobec świata, który w latach 70., a zwłaszcza 80. pomagał nam w walce o wolność i demokrację. Wtedy nikt nie wyobrażał sobie świata bez komunizmu”. Na pierwszym zjeździe NSZZ „Solidarność” nawet nie padły słowa „niepodległość”, czy „wolne wybory”.

Podkreślił dużą spójność i podobieństwo systemów komunistycznych, podając współczesne przykłady Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), Kuby, czy Białorusi. „Dla Zachodu ten ustrój to egzotyka, podobnie jak dla młodych ludzi, którzy już też nie bardzo rozumieją, jak mogła być taka niesprawiedliwość”.

Zauważył, że obecnie następuje regres, ponieważ prawa podstawowe: sprawiedliwość i moralność spychane są na drugi plan przez wartości materialne i gospodarcze. Skuteczność Rady (wcześniej Komisji) Praw Człowieka ONZ w Genewie w monitoringu naruszeń spada. Wicemarszałek prawami człowieka zajmuje się od wydarzeń radomskich w czerwcu 1976, które zmieniły jego życie. Odtąd ta tematyka zdominowała prowadzoną przez niego działalność publiczną. W 1988 roku organizował pierwszą w Polsce „nielegalną, ale jawną” konferencję nt. praw politycznych w obozie socjalistycznym. Udział wzięło 1200 osób, w tym 450 zza granicy. Dwa lata później, wspólnie z litewskim Sajudisem, zaprosił do Leningradu ludzi z całego ZSRS. Wreszcie w 1998 roku do polskiego Sejmu przyjechali m.in. opozycjoniści z ChRL (wśród nich znany dysydent Harry Wu) i Birmy. Wątek chiński był często poruszany, a konferencja przyjęła uchwałę, że następny zjazd odbędzie się w Państwie Środka. Miało być to bodźcem do przemian demokratycznych. Później rozważano przeniesienie obrad do Hong-Kongu, utrzymując telełącze z Tajpej, ale również tam władze administracyjne nie wydały zgody.

Odnosząc się bezpośrednio do sytuacji w Chinach, senator wspomniał o systemie pracy niewolniczej, w którym robotnicy przymusowi produkują nierzadko na potrzeby zachodnich koncernów. Do dziś w takich obozach przebywa co najmniej kilkadziesiąt tys. ludzi. Przeprowadza się także, w świetle prawa, egzekucje na zamówienie handlarzy organami. Wśród islamskiej mniejszości ujgurskiej dokonywane są brutalne, przymusowe aborcje. W Tybecie trwa systematyczna akcja przesiedleńcza. W 2000 roku Bank Światowy, w atmosferze skandalu, przyznał 60 mln. USD na finansowanie zmiany składu etnicznego tego regionu.

Przymus stosuje się w ChRL w każdym apekcie życia, nie licząc się z interesami indywidualnymi. Europejski system ochrony praw człowieka (Rady Europy) nie pasuje do azjatyckich, kolektywnych wartości. Niemniej przykład Tajwanu pokazuje, że chińska demokracja jest możliwa, mimo że proces jej budowy trwał kilkadziesiąt lat. Stopniowe rozszerzanie sfery wolności miało miejsce też w Korei Połudnowej, pod reżimem generała Paka. Zdaniem Zbigniewa Romaszewskiego postępująca globalizacja nie obędzie się bez mocnej podbudowy w postaci uniwersalnego systemu wartości. Tu jest właśnie miejsce dla praw człowieka, bo ludzkie potrzeby, niezależnie od regionu świata, są bardzo zbliżone. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 roku niewiele mówi o prawach kolektywnych. Nie wymienia w ogóle takich słów jak „rodzina”, czy „naród”. Powinno to być rozwinięte, być może w formie nowego dokumentu, ale o tej samej wadze. Byłby on narzędziem sprawiedliwej globalizacji, a nie kapitalistycznego neokolonializmu. Niebezpieczne jednak są pomysły rewizji Deklaracji, autorstwa niedemokratycznych reżimów, prowadzące do ograniczania już istniejących praw.

Łamanie elementarnych praw Chińczyków nie przeszkadza rozwiniętym państwom utrzymywać z Pekinem stosunków politycznych, a zwłaszcza handlowych. Wprawdzie ChRL jest silnikiem wzrostu gospodarczego na świecie, ale panuje niezdrowa „fascynacja rozwojem, konsumpcją i gadżetami”, bez refleksji nad konsekwencjami społecznymi chińskiego boomu gospodarczego. „Wolny rynek wcale nie wprowadzi naturalnie demokracji. Wciąż, w wielkiej hipokryzji, istnieją bardzo krawawe dyktatury”. Ostanio nawet Tajwan, pod rządami nowej ekipy z Kuomintangu, dąży do nawiązania relacji handlowych z Chinami kontynentalnymi.

W odpowiedzi na pytania studentów, wicemarszałek poruszył problem (braku) reakcji świata na represje w Tybecie. Media odnotowują wyłącznie wystąpienia pojedyńczych osób (takich jak Spielberg) i organizacji pozarządowych. Senator Romaszewski podpisał apel o bojkot igrzysk, choć nie ma złudzeń, że zostaną odwołane. Dużym sukcesem byłoby już wypuszczenie więźniów politycznych. "Jest to tylko wyraz postaw poszczególnych ludzi. Tylko osoby dobrej woli mogą oddziaływać na swoje rządy". Natomiast rządy zachowują ostrożność. Decydujące są interesy wielkich firm, potencjalne zyski z transmisji, reklam i sprzedaży sprzętu sportowego. Tego państwa nie zlekceważą. Prezydent Bush powiedział: „dobrze, że się odbędzie olimpiada”. Na nikim wrażenia nie zrobiło wyrzucenie tysięcy ludzi na bruk, żeby pozyskać tereny pod obiekty olimpijskie. W tym kontekście nasz „zachował się w miarę przyzwoicie, bo Tusk nie pojedzie w sierpniu do Pekinu. W Polsce politykom trudno przyznać się, że prawa człowieka ich nie obchodzą, a ChRL jeszcze mniej”. Za kadencji AWS Polska razem z USA zgłosiły na forum ONZ rezolucję dot. przestrzegania praw człowieka w Chinach, ale nie został jej nadany bieg. W Międzynardowej Organizacji Pracy wielokrotnie poruszane były problemy chińskie, ale nigdy nie zapadły wiążące decyzje.

Specyfika systemu chińskiego polega na swobodzie w wyjazdach zagranicznych, co np. w PRL było niedopuszczalne. Jednocześnie bezpieka głęboko infiltruje diasporę. Pekin potrafi ich mobilizować w obronie własnych interesów. Widać to było choćby w San Fransisco, czy Australii, podczas zorganizowanej, wielotysięcznej manifestacji chińskich imigrantów w obronie znicza olimpijskiego. Niemniej prawdziwi dysydenci są np. na amerykańskich uczelniach widoczni i wpływowi.

Senator zwrócił uwagę na ekspansywną politykę zagraniczną Pekinu. Imperialne interesy pchają Chiny ku surowcom i rynkom zbytu w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Do świadomości społeczeństw zachodnich, poprzez przekazy medialne, przebijają się tylko informacje ze wschodniego, stosunkowo rozwiniętego wybrzeża. Tam rozbuchana konsumpcja i wzrost gospodarczy realizowane są za kapitały z całego świata. Nieograniczony potencjał zasobów ludzkich pozwala inwestować w rozbudowę infrastruktury. Tymczasem w ogromnym, zachodnim interiorze, setki milionów ludzi żyją jak w średniowieczu. Sporo osób funkcjonuje nielegalnie. Nigdy nie byli oficjalnie zarejstrowani, bo są „nadliczbowymi” dziećmi. Dochodzą do tego różnice językowe. Mieszkający na południowym wschodzie posługują się kantońskim, niezrozumiałym dla reszty kraju, mówiącej po mandaryńsku. Zaskakujące jest przy tym, jak udaje się podtrzymywać ogólnonarodowy patriotyzm, a wręcz nacjonalizm, w tak zróżnicowanym państwie. Wobec ogromnych kontrastów i zdegenerowanego, w większości wiejskiego społeczeństwa, bardzo ciężko budować jakikolwiek ruch społeczny. Wicemarszałek Romaszewski powołał się tutaj na własne doświadczenia opozycyjne.

Drugim prelegentem był Adam Kozieł z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Szczegółowo omawiał przejawy dyskryminacji ludności w Tybecie. Zarysował kilkudziesięcioletni proces wynaradawiania i pozbawiania tożsamości. Opisał metody, które uderzają w podstawy egzystencji Tybetańczyków: rugowanie ich języka ze szkół, presję ekonomiczną w postaci blokowania dostępu do państwowych stanowisk. Podkreślił przy tym odrębność etniczną i religijną tej prowincji. Ukazał bezwzględność reżimu, który wtrąca się nawet w kwestie doktryny i nominacje przywódców duchowych. Przyznał, że interwencje międzynarodowych organizacji powodują tylko nasilenie represji.

Relację opracował Ignacy Grodecki