Havel palnął głupstwo
Wypowiedź Senatora Zbigniewa Romaszewskiego dla "Gazety Krakowskiej" z dnia 4 września 2007 roku
Vaclav Havel podczas wizyty w Krakowie naraził się na śmieszność. Mówiąc, że wybory w Polsce powinny odbyć się pod nadzorem zagranicznych obserwatorów, palnął straszliwe głupstwo. Nie chciałbym używać zbyt mocnych słów, ale sugerowanie, że podczas wyborów parlamentarnych w naszym kraju może być łamane prawo, to policzek dla Polski i Polaków.
Były prezydent Czech uznał, że plotki, którymi nafaszerowali go jego polscy znajomi - bardzo niechętni rządom PiS - opisują faktyczną sytuację w kraju i wygłosił opinię, która zupełnie nie przystaje do rzeczywistości. Trudno zaprzeczać, że jego słowa są świadectwem złej opinii, jaką cieszy się nasz kraj w Europie - zwłaszcza w kręgach liberalnych intelektualistów. Bracia Kaczyńscy stali się dla europejskiego "salonu" symbolem wstecznictwa, obskurantyzmu i złego smaku. Na temat Polski pod ich rządami wygłoszono już wiele - często krzywdzących - opinii. Jednak czym innym jest krytykowanie polityków za ich poglądy i poczynania, a czym innym sugerowanie, że w dużym, europejskim kraju demokracja jest poważnie zagrożona. A to właśnie zrobił Havel.
Zaproszenie na wybory obserwatorów z zagranicznych organizacji może i nie jest hańbą, ale w Zimbabwe czy na Białorusi. W Polsce nie rządzi autorytarny reżim i zdają sobie z tego sprawę wszyscy Polacy - niezależnie od sympatii politycznych. Żaden polityk w naszym kraju nie myśli o podniesieniu ręki na wolne wybory, które są świętością demokracji. I szkoda, że nie wie tego człowiek, który stał się jednym z symboli demokratycznych przemian w naszej części Europy.