Zabieg higieniczny
IPN nie będzie wystawiał świadectw moralności

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Wojciech Harpula
Wywiad opublikowany w "Gazecie Krakowskiej" w dniu 13 marca 2007 roku

 

Wojciech Harpula: Spodziewał się Pan, że wejście w życie ustawy lustracyjnej spowoduje tyle kontrowersji? Niektórzy dziennikarze odmówili składania oświadczeń lustracyjnych, urażeni czują się też naukowcy. Twierdzą, że nowa ustawa postawiła ich w „upokarzającej" sytuacji.

Zbigniew Romaszewski: Ktoś, kto mówi, że nie złoży oświadczenia lustracyjnego, bo nie chce, by IPN wystawiał mu świadectwo moralności, bardzo opacznie rozumie intencje ustawy. Tu nie chodzi o świadectwa moralności. Ludzie podlegający ustawie lustracyjnej mają powiedzieć, czy byli donosicielami, czy też nie. I tylko tyle. To krótki i bezbolesny „zabieg higieniczny" - w żaden sposób nie powinien naruszać czyjejś godności.
Naukowców i dziennikarzy odraża fakt, że ich prawdomówność będą weryfikować urzędnicy IPN. Przepraszam bardzo, ale czy ci naukowcy i dziennikarze nie wypełniają PIT-ów? Moje dochody są moją prywatną sprawą, ale wypełniam go, bo tak chce ustawa. Każdy wypełnia PIT i godzi się, by weryfikowali go urzędnicy skarbowi.

W.H.: Przeciwnicy składania oświadczeń twierdzą, że nowa ustawa stawia ich w charakterze podejrzanych. To nie jest komfortowa sytuacja.

Z.R.: Nie przesadzajmy. Ja też musiałem złożyć oświadczenie lustracyjne i nie było to dla mnie żadnym dyskomfortem, choć moja działalność w okresie PRL była powszechnie znana. Też mógłbym mówić, że nie złożę oświadczenia, a o tym, czy jestem przyzwoity, niech zadecydują wyborcy. Nie wiem dlaczego taką logikę przyjmują teraz ludzie, którzy z czystym sumieniem mogliby złożyć oświadczenie i nie dawać swoim postępowaniem szansy osobom, które czystego sumienia nie mają.

W.H.: Co tak naprawdę grozi dziennikarzowi czy naukowcowi, który nie złoży oświadczenia lustracyjnego lub poświadczy w nim nieprawdę.

Z.R.: W ustawie istnieje zapis, że niezłożenie oświadczenia lustracyjnego lub poświadczenie w nim nieprawdy jest obligatoryjną przesłanką pozbawienia danej osoby funkcji publicznej. Istnieją tu pewne rozbieżności interpretacyjne, które dopiero czekają na doprecyzowanie, ale generalnie w przypadku naukowców sprawa jest dość klarowna - „kłamca lustracyjny" ma 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych.
W przypadku dziennikarzy sytuacja jest trudna, bo nie za bardzo wiadomo, kto w ogóle jest dziennikarzem. W tym przypadku sankcja jest bardzo trudna do wprowadzenia. Nikt przecież nie nakaże prywatnej gazecie zwolnienia dziennikarza. Osoby, które przyznają się do współpracy z wywiadem PRL nadal będą mogły publikować, ale dowiedzą się o tym szef redakcji, wydawca oraz czytelnicy. Oświadczenie lustracyjne to tylko jedna z trzech - proponowanych przez ustawę - dróg zweryfikowania przeszłości danej osoby.

W.H.: Jak wyglądają pozostałe dwie drogi?

Z.R.: Jeżeli ktoś donosił, to IPN i tak opublikuje jego nazwisko na liście osób współpracujących z bezpieką. Tam nie będzie objaśnienia, kto i co tak naprawdę robił. Poza tym - w myśl nowej ustawy dziennikarze otrzymają dostęp do teczek - w tym także do teczek innych dziennikarzy. W porównaniu z tymi metodami złożenie oświadczenia lustracyjnego wydaje mi się akurat mało dolegliwe.