Zaczęło się naparzanie maczugami
Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Jarosław Zalesiński
Wywiad zamieszczony w "Dzienniku Bałtyckim" w dniu 12 maja 2007 roku
Jarosław Zalesiński: Nie niepokoi pana to, co dzieje się od kilku dni?
Zbigniew Romaszewski: Jestem tym bardzo zaniepokojony. Według mnie, doszło do upolitycznienia Trybunału Konstytucyjnego. Zwykle sprawy czekają na rozpatrzenie przez trybunał cztery miesiące i dłużej. A niezwykle trudna ustawa, z jaką mamy tu do czynienia, rozstrzygana jest w takim tempie. Odbiega to od standardów godności Trybunału.
J.Z.: Nie wzięło się to z faktu, że zostało uchwalone niedobre prawo i Trybunał nie chciał, by zaczęło obowiązywać?
Z.R.: Ta ustawa bardzo dobra nie była, tego nie będę twierdził. Ale nie sądzę, by było to aż tak niedobre prawo. Czymś niedobrym były raczej akty nieposłuszeństwa, które w naszym kraju dotąd nie miały miejsca, bo na ogół prawo szanowano. Nagle okazało się, że nasze elity szanują tylko takie prawo, jakie same uznają. Według mnie, był to zasadniczy element, wpływający na decyzję Trybunału. Zaczęliśmy żyć w kraju, w którym zanika sprawiedliwość jako taka, a zaczynają obowiązywać elementy prawa czysto formalnego. Rozpętano np. wielką burzę, w jaki to sposób poseł Mularczyk mógł dostać w 15 godzin dane dotyczące sędziów. Nie rozróżnia się interesu publicznego i ciekawości prywatnej osoby. To jest stopień anarchizacji niewyobrażalny.
J.Z.: A to, że poseł Mularczyk jakoś nie doczytał, że materiały na sędziego Jamroza mówią tylko, że nie dał się zwerbować, było w interesie publicznym?
Z.R.: Od tego był Trybunał Konstytucyjny, żeby dać sobie czas na rozpatrzenie tego i zakwestiowanie. Tego czasu zabrakło w tej, powiedziałbym, naparzance maczugami.
J.Z.: Efekt naparzania będzie najprawdopodobniej taki, że otwarty zostanie dostęp do archiwów.
Z.R.: Jestem temu zdecydowanie przeciwny. Archiwa dotyczą ludzi, którzy byli dla władzy podejrzani i niedogodni i to dotyczą ich prywatnego życia z tamtego okresu. A niczego nie dowiemy się o ubekach, jak oni pili, jak kradli. Po tym nie ma tam śladu. Kłamstwem jest też twierdzenie, że powszechność będzie zastępstwem lustracji. Lustracja zostanie przeprowadzona przez media, które będą wybierały informacje nie pod kątem interesu państwa, tylko najciekawsze dla opinii publicznej.
J.Z.: Młoda polska demokracja kończy w tym roku 18 lat. Nie oblewa teraz swego egzaminu dojrzałości?
Z.R.: Powiedziałbym raczej, że ten egzamin został oblany przez polskie elity. I to jest problemem. Społeczeństwo tej awantury, która toczy się w obronie stołków, autorytetów i pieniędzy, ma po prostu dosyć.