Senator Romaszewski o „Raporcie Taterników”
Artykuł Teresy Semik zamieszczony w „Dzienniku Zachodnim” 18 grudnia 2006 roku.
Wypowiedź Senatora Zbigniewa Romaszewskiego na temat "Raportu Taterników"
W 1982 roku słyszałem o tym raporcie, ale na pewno nie miałem go w rękach. Obiecał mi go dostarczyć kolega Zbigniew Zalega, ale nie zdążyłem się z nim spotkać, bo zostałem aresztowany. Zalega nie żyje, więc nie wiem, co stało się z tym raportem. Ostatni spisany egzemplarz raportu otrzymałem kilka lat temu w Sejmie od samego Jaworskiego. Uznałem, że to ważny dowód, bo zawiera istotne informacje, przekazywane w bezpośredniej rozmowie i przekazałem Ministerstwu Sprawiedliwości.
Zamieszczamy poniżej cały tekst artykułu pani Teresy Semik, oraz wypowiedzi Lecha Wałęsy, Zbigniewa Bujaka i Janusza Onyszkiewicza na temat „Raportu”.
Misja taterników
W 1982 r. szkolili zomowców, dziś twierdzą, że znają prawdę o pacyfikacji kopalni Wujek
Pojawienie się taterników w procesie zomowców pacyfikujących kopalnię Wujek wywołało ogromne emocje. Kolejne rozprawy trwały już kilka lat i nie mogły zakończyć się jednoznacznym orzeczeniem. Brak było ostatecznych dowodów, świadków, relacji. I nagle, w 1999 roku w to wszystko wkroczyli taternicy, jakby wyrośli spod ziemi, i oświadczyli, że od lat znają prawdę i mogą świadczyć przed sądem. Wiedzą, kto strzelał do górników, bo trzy miesiące po tragicznej pacyfikacji kopalni szkolili w Tatrach funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO z Katowic. Tych samych, którzy siedzą na lawie oskarżonych, a sąd wciąż nie może wykazać ich winy.
Strona oskarżycielska patrzyła na Taterników z nadzieją, że dostarczą nowych dowodów w trwającym od 1993 roku poszlakowym procesie. Oskarżeni oraz ich obrońcy rzucili się do ataku podnosząc, że wiedza instruktorów wspinaczki jest wątpliwa, niekompletna i nie poparta innymi dowodami.
Jacek Jaworski, Ryszard Szafirski i Janusz Hierzyk byli doskonale znani w środowisku wspinaczkowym, zwłaszcza Szafirski pochodzący z Sosnowca himalaista i ratownik górski. Katowicki pluton ZOMO szkolił już przed stanem wojennym, m.in. na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jaworski nigdy nie ukrywał, że służył w takim samym plutonie specjalnym w Krakowie i w pierwszych dniach stanu wojennego pacyfikował zakłady pracy w Małopolsce. Hierzyk to zdolny chemik, ale lekkoduch, w dodatku ostatnio na bakier z prawem.
Jak twierdzą, w 1982 roku podjęli się misji zorganizowania kolejnego obozu wspinaczkowego dla funkcjonariuszy specplutonu z Katowic. Od początku robili to z zamiarem, by w czasie żmudnych ćwiczeń, a potem w czasie zakrapianych alkoholem biesiad wyciągnąć od nich informacje na temat użycia broni w kopalni Wujek. Biesiadował Szafirski i Hierzyk. Abstynent Jaworski siedział w pokoju obok i spisywał dostarczane informacje: „strzelali na łeb i na komorę", „pierwszy strzelił Walerek - powiedział: „Walimy!" Na tej podstawie powstały raporty, które w stanie wojennym miały dotrzeć do działaczy podziemnej „Solidarności" w Warszawie. Jaworski twierdził, że jeszcze przed grudniem 1981 roku Wałęsa dał mu znać w gdańskiej Hali Oliwii, że docierają do niego informacje, jakie on przekazuje potajemnie „Solidarności".
Niestety nie ma tamtych, oryginalnych raportów. Czy były? W odtworzonych w 1999 roku egzemplarzach nie ma jednoznacznych wskazań, kto strzelał, a raczej kto nie strzelał w kopalni Wujek.
Te raporty budzą kontrowersje, najwięcej - ich zdecydowane twierdzenie, że pierwszy strzelił dowódca plutonu i wydał rozkaz otwarcia ognia z broni palnej. Jest to jedyny dowód w tej sprawie wskazujący na to, że kierował on zbrodnią zabójstwa.
Oskarżeni ze zrozumiałych względów podważają wiarygodność taterników. Jeden z nich oświadczył przed sądem, że raporty powstały nie dlatego, iż taki fakt miał miejsce, ale dlatego, że taternicy w swoim środowisku nie byli lubiani, bo szkolili milicjantów.
Cień rzucił Andrzej Krzeptowski, wieloletni kierownik schroniska w Dolinie Pięciu Stawów w Tatrach, gdzie szkolił się pluton specjalny ZOMO. Zaprzeczył przed sądem, by dochodziło do libacji, bliskich rozmów zomowców, czy komandosów, jak ich nazywał a szkolącymi ich taternikami. - Komandosi przychodzili do kuchni posłuchać Wolnej Europy, chcieli tam wejść również taternicy, ale ich nie wpuszczałem - stwierdził Krzeptowski.
Gdyby taki świadek, jak Jacek Jaworski, pojawił się w 1992 roku, na pewno nie zostałby zignorowany - powiedział prokurator Jacek Ancuta, autor aktu oskarżenia. - Gotowi bylibyśmy pojechać za nim nawet do USA, gdzie wtedy przebywał. Stamtąd przychodziło sporo informacji od osób pokrzywdzonych przez poprzedni system, nigdy jednak nie dotarła do nas informacja, że jest ktoś, kto potrafi w jakikolwiek sposób zidentyfikować sprawców.
Dlaczego milczeli tak długo? Skoro pierwsze wersje raportu miały trafić do działaczy podziemnej „Solidarności" już w latach 80., to dlaczego nie ma nic na ich temat ani w raporcie komisji Rokity, ani w ustaleniach specjalnej komisji kopalni Wujek? Sąd do dziś szuka odpowiedzi na te pytania. Uwiarygodni ona relacje taterników.
Raport za Raportem
Jacek Jaworski spisał cztery wersje raportów:
Pierwsza powstała w Tatrach tuż po lutowo-marcowym szkoleniu w 1982 roku plutonu specjalnego ZOMO z Katowic. Raport spisany na podłużnych paskach papieru miał trafić do przewodniczącego TKK „Solidarność" Zbigniewa Bujaka. Przekazany został „ludziom z otoczenia Bujaka". Przepadł.
Druga wersja zapisana maczkiem na kartkach papieru w grudniu 1982 roku trafiła do Warszawy przez Bogdana Zalegę z ZR „Mazowsze" NSZZ „Solidarność". Zalega nie żyje, nie wiadomo, co stało się z raportem.
Trzeci egzemplarz Jaworski sam przekazał w Wigilię 1982 roku zakonnikowi w Czarnej Górze na Spiszu, ojcu Hugo. Jaworski podał w nim również nazwiska konfidentów SB, w tym ze środowiska ratowników górskich. - Nie wiem, czy zakonnik go spalił ze strachu przed przeczytaniem, czy po lekturze. W każdym razie przepadł - wyjaśnia Jaworski.
Czwarty raport odtworzony został w grudniu 1999 roku i dołączony został do akt toczącego się w Katowicach procesu.
W filmie „Raport taterników", który wczoraj (17 grudnia 2006 roku) pokazała Telewizja TVN jego autorka Magda Zagała mówita o Jaworskim, Szafirskim i Hierzyku:
Ufam taternikom, ich misji dotarcia do prawdy, kto strzelał do górników kopalni Wujek. Podziwiam ich odwagę wtedy i teraz. Za ten spisek zapłacili ogromną cenę, którą jest odtrącenie. Żyją z piętnem ludzi uwikłanych w tamten system, z dala od swojego środowiska. Tymczasem zasługują na rehabilitację, bo nikogo nie skrzywdzili, nie zdradzili własnych ideałów.
W sprawie raportów taterników zeznawali w sądzie przywódcy podziemnej „Solidarności".
Co mówili o taternikach i tajemniczych raportach?
(Przypis Redakcji: Właśnie w tej części publikacji znalazła się zamieszczona na wstępie wypowiedź Senatora Zbigniewa Romaszewskiego>)
Zbigniew Bujak
Nikt nigdy nie przekazywał mi raportów Jacka Jaworskiego. Nie znam ich treści, w ogóle nie wiem, by takie były. Nigdy też nie słyszałem, aby na ich temat dyskutowano w tych gremiach podziemnej „Solidarności" w których ja uczestniczyłem. Są dwa generalne pytania dotyczące tragicznych wydarzeń w kopalni Wujek: czy był rozkaz otwarcia ognia, a jeśli tak, to kto go wydał i która formacja strzelała. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że zeznania Jacka Jaworskiego ten dylemat rozjaśniają, że w tym momencie sąd będzie miał już dużo łatwiejszy problem do rozstrzygnięcia.
Lech Wałęsa
Nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć , czy słyszałem coś o raporcie taterników i czy znam Jaworskiego. W tamtym czasie otrzymywałem codziennie od 6 do 26 kg korespondencji. Wykorzystywaliśmy informacje i milicji, i SB, ale nazwisk dla bezpieczeństwa nie podawaliśmy. Gdyby wówczas dotarła do mnie informacja o kopalni Wujek, przekazałbym ją dalej, bo to była informacja dla historyka, dla sprawiedliwości dziejowej. Jerzy Milewski z Biura Bezpieczeństwa Państwa na początku lat 90. wspominał mi coś o raporcie taterników, ale nie miał czasu zajmować się Jaworskim. Nie wykluczam, że on mówi prawdę.
Janusz Onyszkiewicz
Znałem przed stanem wojennym Jacka Jaworskiego, Ryszarda Szafirskiego i Janusza Hierzyka. Po 1983 roku spotkałem się w Warszawie z Hierzykiem, który mówił, że przyjechał specjalnie, by przekazać, czego dowiedzieli się od zomowców pacyfikujących kopalnię Wujek. O szczegóły nie pytałem, bo w mojej sytuacji lepiej było ich nie znać. O żadnych raportach nie było wówczas mowy. Kiedy zastanawialiśmy się, co z tą wiedzą zrobić, zasugerowałem, że dobrze by było spisać ją i przekazać odpowiednim strukturom „Solidarności".