"Zło ukrywane rośnie"

Artykuł zamieszczony w czasopiśmie "Ursus - o wspólne dobro" datowanym na marzec - kwiecień 2005 roku

 

Odpowiadając na pytanie: jakie konsekwencje powinni ponieść agenci, a jakie ich mocodawcy? - chcę zauważyć, że dotychczas nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. PRL-owski aparat przemocy zapewnił sobie szczególny system emerytalny, bądź korzystny stan spoczynku. Pozostała jedynie odpowiedzialność przed historią i teraz chodzi o to, jakby tu jej uniknąć...

Tak więc kiedy Bronisław Wildstein skopiował z IPN-owskiego komputera listę osób, które były funkcjonariuszami SB, tajnymi współpracownikami, stanowiły kontakty operacyjne, bądź były przedmiotem zabiegów werbunkowych MSW - rozpętało się pandemonium. Mam nadzieję, że prof. Kieres nie ugnie się przed kolejną histerią zagrożoną w swej pomnikowości elit i autoryzowana lista, opatrzona kompetentnym komentarzem, ukaże się na stronie internetowej IPN-u.

Piszą Państwo słusznie, że SB i konfidenci działali we wszystkich sferach życia społecznego.

Dlatego trzeba rzetelnie wyjaśnić tamten okres historii Polski. Brak wiedzy o tym jak było naprawdę rodzi w społeczeństwie błędne przypuszczenie, że każde działanie opozycyjne było prowokacją, że wszystko kontrolowała SB. To łatwe usprawiedliwienie dla bezczynności i odnowienie mitu SB-ckiej wszechmocy. A przecież było inaczej, chociaż rzeczywistość nie była taka prosta. Oto jeden przykład. Faktem jest, że powstanie słynnego Klubu Krzywego Koła miało - według zgodnej opinii jego uczestników - esbecką genezę, a jego spotkania były szczegółowo śledzone. Ta prawda, być może szokująca dla młodych dziennikarzy i historyków, była znana większości uczestników spotkań. A jednak kontrola nad swobodną wymiana myśli okazała się na tyle nieskuteczna, że komunistyczne władze, uciekając się do prowokacji, musiały klub rozwiązać.

Odrzućmy też całkowicie absurdalny mit o sfałszowaniu teczek. Jaki sens miałyby teczki zajmujące w archiwum osiemdziesiąt kilometrów (a miały one przecież służyć do infiltracji społeczeństwa), gdyby zawierał ze sobą przemieszane prawdziwe i fałszywe informacje.

Czy ujawnić teczki? Oczywiście! Nie ujawnienie ich może bowiem wyrządzić ogromną krzywdę, zwłaszcza pomówionym osobom. Oto przykład. Rodzina nieżyjącej już kobiety nie uzyskała zgody na wgląd do jej teczki. Pani ta nigdy nie zrobiła żadnej kariery politycznej, ale znała ją z ofiarności cała opozycja z lewa i z prawa. Uczestniczyła w Krzywym Kole, kolportowała paryską Kulturę, siedziała w więzieniu, i chociaż przepisywała dla najrozmaitszych opcji najważniejsze dokumenty polityczne, to nic nigdy „nie wpadło”. Jednak IPN stwierdził ze nie była ona tzw. osobą poszkodowaną. W normalnym języku oznacza to, że przynajmniej coś kiedyś podpisała. Nie udostępnienie rodzinie teczki osoby, która znosząc represje walczyła całe życie o wolną Polskę, jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Ujawnienie teczek jest niezbędne dla ustalenia prawdy historycznej, ale musi być ono prowadzone równolegle z dokonaniem oceny moralnej działania poszczególnych osób. Bezwzględnie konieczne, pełne otwarcie archiwów z teczkami, wiąże się jednak z pewną komplikacją, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę. Otóż, kiedy udostępniono mi materiały komunistycznego MSW związane z moją osobą otrzymałem m.in. aż trzydzieści dziewięć teczek, każda liczyła ok. czterysta stron, w których zarejestrowana była działalność KSS KOR-u. Z powodu takiej objętości i nawet mnie było trudno zgłębić ich treść. Jednak już pobieżna lektura pozwoliła mi wyciągnąć klika interesujących wniosków. Otóż gros zawartych tam informacji dotyczy ludzkich przywar, plotek i konfliktów wewnątrz środowiska. Odnotowane są również w materiałach KOR-u różnice poglądów jakie występowały wśród jego członków. Nie można jednak dostrzec w tych obszernych aktach tego co było w KOR-ze najważniejsze: wyjątkowej solidarności jego środowiska, dzięki której KOR dotrwał do I Zjazdu NSZZ „Solidarności", przynosząc Służbie Bezpieczeństwa największą porażkę. Dobrym przykładem tej solidarności są dwaj panowie „A.M.", Antoni Macierewicz i Adam Michnik. Mimo dzielących ich już wtedy różnic ideologicznych i politycznych, gdyby wystąpiła wówczas sytuacja, która zagrażałaby jednemu z nich, to drugi natychmiast pośpieszyłby mu z pomocą. Warto by historycy i dziennikarze badający teczki o tym wszystkim pamiętali.

Inną ciekawą rzeczą związaną z teczkami jest zawartość osobnych trzynastu tomów Sprawy Operacyjnego Rozpoznania (SOR) kryptonim „Graf”, dotyczących mnie i mojej żony. Nie ma tam w ogóle informacji o ważnych rozdziałach mojej działalności. Nie ma nic na temat mojego wyjazdu na spotkanie z Andriejem Sacharowem do Moskwy, nie ma spotkań z Czechosłowacką Kartą 77, a zwłaszcza nie ma sprawy znajdującej się w Kaliforni fundacji finansującej działalność Komisji Interwencji i Praworządności NSZZ „Solidarność". Środki, z których w 1985 r. powstała wspomniana fundacja pt. „Polish Legal Defence Found", zebrała w Stanach Zjednoczonych moja żona. Działalność tej fundacji była przedmiotem żywego zainteresowania ze strony SB. Wokół sprawy wrzało od Paryża poprzez Brukselę do Waszyngtonu. Podczas dziwnego włamania, z mieszczącego się pod San Francisco domu Ginetty Sagan, dyrektora Amnesty International, depozytariusza fundacji, zginęły dyski komputerowe, a w wyniku nacięcia opon w samochodzie, którym wraz z Ginettą Sagan jechałem w Polsce nastąpiła eksplozja koła i tylko cudem uniknęliśmy śmierci. Jednak o tym wszystkim w naszych aktach je ma ani słowa? Oznaczać to może, że są jeszcze inne akta, poza IPN. Kontrwywiad, wywiad, Wojskowe Służby Informacyjne? Znalazłem natomiast w aktach „Graf” historię represjonowania mnie w miejscu pracy, w Instytucie Fizyk PAN. Koledzy i współpracownicy, pani prof. Leiber, promotorka mojej dysertacji doktorskiej, dyrektor, a nawet sekretarz POP (płacił składki na pomoc robotnikom z Radomia), nie ulegli - nawet wówczas, gdy przebywałem w więzieniu - presji SB, dążącej do wydalenia mnie z PAN-u.

Ostatnia zaskakującą informacja, to lista osób, które miały dostęp do tajnych raportów na mój temat. Na ogół byli to członkowie rządu PRL, oraz KC PZPR. Od wiosny 1989 r lista się znacznie poszerzyła. Pojawili się na niej prof. Rejkowski, Leszek Miller, Ireneusz Sekuła, Sławomir Wiatr, Aleksander Kwaśniewski i Józef Oleksy. Najwyraźniej szło nowe!

dr Zbigniew Romaszewski Wieloletni Senator RP, czołowy działacz opozycji antykomunistycznej - represjonowany i więziony, lider nowopowstałej partii „Suwerenność, Praca, Sprawiedliwość" przeciwstawiającej się egoistycznemu liberalizmowi gospodarczemu, dążącej do naprawy wymiaru sprawiedliwości oraz broniącej niezależnej pozycji Polski w UE.