Kneblowanie ust

Z senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Kaja Bogomilska
Wywiad zamieszczony w "Naszej Polsce" 9 lutego 2004 roku

 

Kaja Bogomilska: Przed sądami różnych instancji toczy się kilkanaście spraw przeciwko dziennikarzom, którzy twierdzą, że jedynym popełnionym przez nich „przestępstwem” jest po prostu wykonywanie zawodu. Większość z nich dotyczy pracowników gazet lokalnych. Czy oznacza to, że politycy z prowincji chcąc sprawować na swoim terenie władzę absolutną kneblują usta krytycznej prasie, czy jest to tendencja wykazywana również przez władzę centralną?

Zbigniew Romaszewski: Przede wszystkim jest to wyraz ideologii, w której interes publiczny został zepchnięty poniżej prywatnego. W sferze publicznej, za którą uważa się kwestię związane z władzą centralną prawo polityków do prywatności zostało ograniczone. W tej dziedzinie wolność słowa nie jest skrępowana w jakiś drastyczny sposób.

K.B.: Jest Pan tego pewien?

Z.R.: Są próby wywierania nacisków na dziennikarzy, są próby manipulowania nimi czy pozywania przed sąd za krytykę, ale to nie jest zjawisko na dużą skalę. Na rynku centralnym działają potężne, silne finansowo gazety, które stają po stronie swojego dziennikarza - w związku z tym te sprawy nie są tak drastyczne i nie jest ich dużo.

K.B.: Gorzej na prowincji?

Z.R.: Przede wszystkim w grę wchodzą sprawy związane z niezdefiniowaniem prawnym niektórych pojęć. Czy prezes spółdzielni mieszkaniowej jest osobą publiczną, której prywatność z racji sprawowanej funkcji jest ograniczona? Dla mieszkańców tej spółdzielni na pewno jest. W rozumieniu kodeksowym nie jest. I w tym momencie zaczyna się zamykanie ust, bo miejscowy układ powiązany z lokalną administracją samorządową czy wymiarem sprawiedliwości może "zakneblować" dziennikarza.

K.B.: Większość spraw dotyczy bezbronnych, niezamożnych ludzi, którzy oburzając się na jakiś skandal opisali go i zostali pomówieni o naruszenie dóbr osobistych czy tajemnicy.

Z.R.: W Polsce funkcjonuje kilkanaście aktów prawnych dotyczących różnego rodzaju tajemnic i ich ochrony. Oczywiście nie twierdzę, że dziennikarze nie przekraczają granic, chodzi jednak o sytuacje, gdy występowanie przeciwko nim jest jednoznaczne z ograniczaniem wolności prasy.

K.B.: Osoby nadużywające władzy używają przepisów o tajemnicy i ochronie dóbr osobistych jako narzędzia służącego do wyeliminowania tych, którzy się przeciwko temu buntują?

Z.R.: Żyjemy w epoce nadzwyczajnego uwrażliwienia na prywatność, na ochronę dóbr osobistych. Powoływanie się natomiast na interes publiczny odgrywa coraz mniejszą rolę. Boję się, że jeśli nie docenimy tego co to jest dobro publiczne i interes społeczny, to możemy w ogóle utracić państwo i będziemy mieć magmę zamiast społeczeństwa.

K.B.: Czy dziennikarz ma prawo nie podporządkować się wyrokowi sądu, jeżeli uważa, że jest on sprzeczny z dobrem publicznym, a dla niego osobiście głęboko krzywdzący?

Z.R.: Jest to postawa dobrze mi znana. Sam w czasach PRL-u w takich sytuacjach bywałem. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że może to pociągnąć za sobą przykre konsekwencje i decyzje należy podejmować świadomie.
Jest jednak kwestia granic i utrzymywania równowagi. Niezdrowe jest to że w ogóle nie został określony status dziennikarza. Powinien on mieć rozszerzone prawo do pozyskiwania informacji. Trzeba jednak określić kto miałby pozostawać pod ochroną tych praw.

K.B.: Czy ewidentne naruszenia wolności słowa, nawet jeśli przeważnie odbywają się na szczeblu lokalnym, nie oznaczają, że polska demokracja jest chora?

Z.R.: Demokracja polska jest chora z bardzo wielu powodów. Również i dla tego. Naruszenia wolności słowa zostałyby ograniczone poprzez znalezienie jednoznacznej równowagi między statusem dziennikarza, prawami opinii publicznej oraz prawami do prywatności osób sprawujących funkcje publiczne. Tyle, że nie ma sprzyjającej atmosfery, żeby to zrobić.

K.B.: O wielu sprawach dotyczących wolności słowa decyduje niezawisły sąd...

Z.R.: W Polsce władza sądownicza została sprowadzona do władzy korporacji, nieskrępowanej niczym korporacji. Czy jest możliwe realizowanie systemu demokratycznego przez władzę niewybieralną? Chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób nasza Konstytucja realizuje kontrolę społeczeństwa nad sądami? Bardzo chciałbym się tego dowiedzieć.

K.B.: Jeżeli więc dziennikarz kwestionuje wyrok sądu, mówi mu się, że tego robić nie wolno, bo jest on niepodważalny...

Z.R.: Sądzę, że wyroki sądu tak jak wszelkie działania administracji i decyzje władzy podlegają krytyce. Jeżeli spotykam się z wyrokiem sądu, który twierdzi że protokół komisji wyborczej, na który powoływała się dziennikarka pisząc artykuł krytyczny nie jest dokumentem, to jest to curiosum. Jestem tym zaszokowany.

K.B.: Jak na kwestie związane z wolnością prasy wpłynie integracja z UE?

Z.R.: Myślę, że proces demokratyzacji jest bardzo zagrożony i musimy poszukiwać sposobu odbudowywania demokracji. Przecież system europejski podważa podstawową dla systemu demokratycznego zasadę trójpodziału władzy. Władza wykonawcza uzyskuje w tym systemie prawa ustawodawcze i sądownicze. Kandydatów do orzekania w Trybunale Strassburskim będzie delegował rząd. Stanowisko wobec kolejnych Dyrektyw będzie zajmowała władza wykonawcza, czyli znowu rząd. Władza ustawodawcza w ciągu ostatniego pół roku w sprawach dotyczących tzw. przystosowania do prawa unijnego ma za zadanie tylko podnoszenie ręki, tak jak za PRL-u.

K.B.: Poseł czy senator nie może głosować przeciw?

Z.R.: Przyjmujemy w tej chwili ustawy, do których dokumentacja prawa unijnego wynosi trzy tysiące, cztery tysiące stron. Zajęcie w tych sprawach stanowiska w czasie nakazanym przez Unię, jest poza zasięgiem możliwości jakiejkolwiek instytucji stanowiącej prawo. Tak czy siak ustawodawstwo to jest wprowadzane głosami większości parlamentarnej, ale to wynika z woli władzy wykonawczej, nie ustawodawczej.

K.B.: Po akcesji chyba równie trudno będzie liczyć na ustawowe uregulowania kwestii związanych ze swobodą wypowiedzi jak do tej pory?

Z.R.: Władza ustawodawcza w systemie europejskim praktycznie nie istnieje. Parlament Europejski poza przyjmowaniem budżetu niewiele ma funkcji. Praktycznie jest ciałem opiniodawczym.

K.B.: A parlamenty krajowe?

Z.R.: W zasadzie mają one akceptować prawo europejskie i dostosowywać do niego prawo krajowe. To bardzo poważne zachwianie podstaw demokracji.

K.B.: Dziękuję za rozmowę.