O pomoc dla Maisons-Laffitte

List otwarty opublikowany w „Rzeczpospolitej”, „Gazecie Wyborczej” i „Tygodniku Powszechnym” na przełomie lipca i sierpnia 2003 roku

 

Dług do spłacenia

"Po śmierci Jerzego Giedroycia przestała wychodzić "Kultura" - taka była Jego wola. Pozostały "Zeszyty Historyczne" i pozostał dom w podparyskim Maisons-Laffifte. Dom, który nie stal się jedynie symbolem czy muzeum, ale żyje życiem tych wszystkich, którzy z otwartymi głowami przyjeżdżają doń w poszukiwaniu zarówno wiedzy, jak i rozsądnego dystansu... Instytut Literacki działa i musi działać nadal." To fragment tekstu, sygnowanego wspólnie przez Macieja Łukasiewicza i Adama Michnika, którym publikację poniższego listu otwartego poprzedziły w piątek "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita". "Tygodnik Powszechny" przyłącza się do apelu redaktorów naczelnych dwóch największych polskich gazet o pomoc dla Maisons-Laffitte: jesteśmy to winni pamięci Jerzego Gedroycia i wszystkich, którzy poprzez łamy "Kultury" i wydawnictwa Instytutu uczyli nas przez dziesięciolecia, czym jest niezależność myślenia.

List otwarty

Warszawa, w lipcu 2003 r.

Przed trzema laty zmarł Redaktor Jerzy Giedrcyć. Kilka tygodni temu odeszła najbliższa jego współpracowniczka - Zofia Hertz. Choć nie ma już dwóch podstawowych filarów "Kultury". Instytut Literacki działa dalej.

Dom w Maisons-Laffitte jest miejscem niezwykłym. To tu przez lata przygotowywano Polaków do niepodległości i demokracji. Tutaj budowano dobre relacje z naszymi obecnymi sąsiadami, w czasach, gdy ani my, ani oni poważnie o niezależnej państwowości myśleć nie mogli. Stąd dochodził poważny polski głos w dyskusjach o zjednoczonej Europie na pół wieku przed tym, kiedy dla nas, nad Wisłą, powstała taka możliwość.

W ostatnim numerze "Kultury", jesienią 2000 r., Zofia Hertz i Henryk Giedroyć napisali: "Chcielibyśmy zachować nasz dom - zawsze otwarty dla wszystkich - nie jako muzeum, ale jako ośrodek tętniący życiem i pracą". Dziś Henryk Giedroyć deklarację tę podtrzymuje. Dom przy Avęnue de Poissy gości wciąż niezliczonych badaczy i naukowców, a co kwartał we wszystkie części świata trafiają stąd kolejne numery "Zeszytów Historycznych". I to nie może się zmienić.

Dlatego, choć bezpośredni ciężar kierowania Instytutem spada na barki Henryka Giedroycia, na nas wszystkich spoczywa obowiązek umożliwienia Instytutowi dalszej działalności. I dlatego dziś apelujemy do wszystkich czytelników i przyjaciół "Kultury", przedstawicieli wszelkich profesji i mieszkańców wszystkich krajów, do których przez dziesięciolecia Instytut ze swymi wydawnictwami i ideami docierał, o pomoc dla Maisons-Laffitte. To właśnie my wszyscy, niezależnie od obecnych poglądów politycznych czy zajmowanych stanowisk, mamy wobec "Kultury" wielki dług do spłacenia. Wspólnie zadbajmy więc o przyszłość instytucji, przed którą jeszcze niejedno zadanie do wypełnienia.

Senator Zbigniew Romaszewski był sygnatariuszem powyższego listu. List został podpisany przez kilkuset intelektualistów, polityków, dziennikarzy, artystów i duchownych.