Wywiad z Sentorem
Zbigniewem Romaszewskim

Zamieszczony w "Lekarzu Polskim" w 4 czerwca 2002 roku

 

Lekarz Polski: Proponuje Pan utworzenie ogólnopolskiego komitetu wyborczego Samorząd Obywatelski 2002, który miałby się stać platformą umożliwiającą udział w wyborach samorządowych lokalnych liderów i inne aktywne osoby, które jednak nie chcą angażować się w partyjne gierki i układy. Proszę podać szczegóły. Czym różni się Pańska inicjatywa od tworzenia kolejnej partii?

Zbigniew Romaszewski: Jednym z problemów, z którymi mamy do czynienia jest nadmierne upolitycznienie, a właściwie upartyjnienie naszej rzeczywistości. Ordynacja wyborcza bardzo silnie uprzywilejowuje partie polityczne w wyborach samorządowych, przekształcając samorządy w wygodne synekury i zaplecze układów partyjnych. Dotychczasowa praktyka wykazała, że powstające lokalne układy polityczne po pierwsze nie są stabilne, a po drugie kierują się przede wszystkim doraźnym interesem rządzącej grupy, odsuwając interesy społeczności lokalnej na dalszy plan. Należy uwzględnić, że zjawisko o którym mówię, jest dość szeroko postrzegane przez społeczeństwo i partie polityczne posiadają bardzo niskie konotacje w świadomości społecznej. Powoduje to, że ogromna liczba ludzi aktywnych społecznie i wartościowych nie chce angażować się w rozgrywki partyjne i pozostaje na uboczu. Warto zauważyć, że funkcjonujące partie stanowią w dużej części element rzeczywistości medialnej i dosyć trudno dopatrzyć się działalności ich struktur w terenie. W ten sposób narasta zniechęcenie społeczeństwa, które nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca, w którym mogłoby mieć wpływ na otaczającą rzeczywistość.

Nie oznacza to, że jestem przeciwnikiem partii politycznych. Nie wyobrażam sobie możliwości funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego bez partii politycznych. Uważam natomiast, że do tego aby rozwiązywać konkretne problemy, a właśnie takie usytuowane są w terenie, afiliacja partyjna jest bez znaczenia. Ogródek jordanowski, sprawna komunikacja, to problemy bardzo praktyczne nie mające wiele wspólnego z ideologią partyjną. Sądzę, że właśnie tutaj jest miejsce dla budowania ponadpartyjnej społecznej współpracy, a bazująca na bezpośredniej aktywności środowiska kontrola społeczna może stanowić dużo skuteczniejsze antidotum na rozrastającą się korupcję niż powszechne narzekania i apele.

Inicjatywa ta przede wszystkim tym różni się od inicjatyw tworzenia kolejnych partii politycznych, że stawia partiom politycznym dużo większe wymogi programowe. W inicjatywie tej występuje jak dotychczas tylko jeden postulat polityczny – odpartyjnienie samorządów. Oczywiście można budować partie w oparciu o stosunek do kary śmierci, ordynacji wyborczej czy stosunek do rent i emerytur, ale w moim przekonaniu na program partii to za mało. Obietnica rozwiązania każdego z tych problemów nie jest możliwa i nie rozwiązuje zasadniczych trudności, z jakimi boryka się nasze państwo (bezrobocie, przestępczość, rozwarstwienie, Unia Europejska, globalizacja). Świat w dobie rewolucji komunikacyjnej i robotyzacji znalazł się na zakręcie i dopracowanie się wizji polityki, która zapewniłaby polskiemu społeczeństwu właściwe miejsce w zmieniającym się świecie to dużo trudniejsza sprawa, niż rozwiązanie jednego z oderwanych problemów.

Nie twierdzę, że nigdy nie będę tworzył żadnej partii politycznej, ale wtedy będę posiadał dużo szerszy program polityczny i wszystkich o tym poinformuję. Ponadto nie sądzę, ażeby Ci, którzy włączą się do akcji samorządowej musieli koniecznie ten program poprzeć i spokojnie się z tym godzę, gdyż taka jest moja wizja samorządu. Na obecnym etapie chciałbym tylko pobudzić społeczną aktywność i odpowiedzialność, bo bez tego, żaden program polityczny nie ma szans.

Lekarz Polski: Co daje powołanie ogólnopolskiej struktury wyborczej w stosunku do tworzenia lokalnych, bezpartyjnych komitetów wyborczych?

Zbigniew Romaszewski: Powołanie ogólnopolskiej struktury związane jest przede wszystkim z upartyjnieniem ordynacji wyborczej. Głosowanie na listy, a nie na ludzi i rozdział mandatów metodą d’Hondta – preferują duże ugrupowania; progi wyborcze, możliwość wysunięcia kandydatów na wójta i burmistrza, jedynie wtedy, gdy wysunie się kandydatów na radnych w co najmniej połowie okręgów wyborczych danej gminy, to te elementy, które upartyjniają wybory samorządowe. W tej sytuacji wszelkie lokalne komitety stanowiące istotę samorządności są praktycznie pozbawione szans.

Cała idea powoływania ogólnopolskiej struktury sprowadza się do tego, aby stworzyć ogólnopolski ruch komitetów lokalnych, skonfederować je i skorzystać z uprawnień przewidzianych dla partii politycznych.

Warto dodać, że ogólnopolskie komitety, które zarejestrują listy w wyborach wojewódzkich w ponad połowie okręgów wyborczych uczestniczą w losowaniu pierwszych numerów list obowiązujących na terenie całego Kraju, a także korzystają z czasu antenowego w ogólnopolskich mediach publicznych. To wszystko nie jest oczywiście obojętne z punktu widzenia kampanii wyborczej i pozwoli zaistnieć strukturom lokalnym.

Żeby była pełna jasność, to struktury ogólnopolskie, ani nie aspirują, ani nie są w stanie ingerować w życie lokalne, a mogą jedynie z dużym wysiłkiem i samozaparciem pomóc w przeprowadzeniu tej akcji.

Lekarz Polski: Obok komitetu wyborczego Samorząd Obywatelski 2002, powstało także Stowarzyszenie o tej samej nazwie. Czym różnią się te dwie organizacje? Po co powoływać dwa podobne byty?

Zbigniew Romaszewski: Stowarzyszenie jest instytucją działająca na rzecz odpartyjnienia samorządów niezależnie od aktualnych wyborów. Jako stowarzyszenie ogólnopolskie posiada prawo zarejestrowania swojego ogólnopolskiego komitetu wyborczego bezpośrednio w Państwowej Komisji Wyborczej i skorzystanie z tej możliwości, zgodnie z wyżej przedstawioną koncepcją, proponuje komitetom lokalnym. Członkowie lokalnych komitetów wyborczych wcale nie muszą być członkami stowarzyszenia, choć oczywiście przyjęlibyśmy to z satysfakcją.

Lekarz Polski: Jednym z celów Pańskiej inicjatywy jest popularyzacja idei jednomandatowych okręgów wyborczych jako podstawy ordynacji wyborczej do Parlamentu i w wyborach samorządowych, jednak osoby skupione w Stowarzyszeniu na rzecz JOW (jednomandatowych okręgów wyborczych) twierdzą, że jest to jedynie kamuflaż mający na celu pozyskanie zwolenników JOW do swojej inicjatywy, a tak naprawdę popiera Pan odgórne partyjne organizowanie życia politycznego, o czym ma świadczyć proponowany przez Pana sposób ustalania list wyborczych w ramach Komitetu Samorząd Obywatelski 2002. (proszę podać szczegóły dotyczące sposobu tworzenia list kandydatów).

Zbigniew Romaszewski: Mój stosunek do jednomandatowych okręgów wyborczych to sprawa wymagająca bardziej szczegółowego omówienia i obiecuję, że w ciągu miesiąca umieszczę artykuł na ten temat na mojej stronie internetowej (www.romaszewski.pl). Teraz krótko. W wyborach samorządowych bezwzględnie „tak”. W wyborach parlamentarnych sprawa wymaga głębszej dyskusji. Państwo to jednak coś więcej niż zbiór wspólnot lokalnych. A ponadto, jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach i jednomandatowe okręgi wyborcze nie stanowią rozwiązania wszystkich kłopotów i może warto by przestać żonglować ogólnikami, a zastanowić się jak je rozsądnie realizować. (Prywatyzacja i wolny rynek to na pewno pozytywne trendy rozwojowe, a jednak realizacja ich w Polsce może budzić liczne zastrzeżenia).

Zarzuty mówiące, że zamierzam odgórnie organizować życie polityczne są albo wyrazem niedoczytania, niezrozumienia, bądź obsesji. Jak dotychczas zaproponowałem pewne ogólne zasady tworzenia list wyborczych, i to lokalnie, bez żadnej ingerencji struktur krajowych. Ponieważ uczestniczyłem już wielokrotnie w tworzeniu list wyborczych, to wiem że towarzyszą temu intrygi, kłótnie, nielojalność. Że kończy się to zawsze rozłamami, obrazą, poczuciem krzywdy. Jak dotychczas nigdy i nigdzie nie spotkałem się z przejrzystymi zasadami rekrutacji. Decyduje układ. Swój idiota, nawet skompromitowany jest lepszy od obcego. Tak więc spróbowałem zbudować, na ile to jest możliwe, przejrzysty i obiektywny system rekrutacji kandydatów.

Podstawowe zasady to:

  1. Komitet wyborczy tworzą wszyscy, którzy są zainteresowani wyborami samorządowymi, osoby, które chcą i które nie chcą kandydować;
  2. Komitet powołuje Konwent Elektorów- osób, które nie kandydują, a które posiadają zaufanie co najmniej 2/3 składu Komitetu;
  3. Konwent Elektorów ustanawia ostateczną listę kierując się:
    1. ankietami personalnymi uczestników
    2. anonimową ankietą oceniającą przydatność osoby kandydującej
    3. anonimową ankietą otwartą przedstawiającą program i zamierzenia kandydata
    4. zastrzeżeniami wobec kandydata składanymi imiennie, przy czym kandydat ma prawo udzielania stosownych wyjaśnień.
  4. Wystawione przez Konwent oceny ankiet anonimowych stanowią podstawę sporządzenia listy;
  5. Lista ta może z wolą Konwentu podlegać daleko idącym zmianom po rozszyfrowaniu nazwisk kandydatów, jednakże ostatecznie lista może zostać przyjęta 2/3 głosów w głosowaniu tajnym.

Czy to jest najlepszy pomysł? Jak dotychczas tak, ponieważ innego nie zgłoszono. Dotychczas alternatywą jest tylko przepychanka i umowa. Gdyby ktoś wymyślił coś lepszego, to z najwyższym zainteresowaniem się temu przyjrzę. Spróbujmy myśleć na „tak”, a nie negować proponowane rozwiązania, bo od tego nic nowego nie powstanie, a w twórczej dyskusji może się rzeczywiście narodzić coś cennego.

Lekarz Polski: Czy nie obawia się Pan, że proponowany sposób wyłaniania kandydatów jest mocno naiwny – kilka osób, które chcą zostać radnymi, wybiera sobie 12 elektorów, którzy następnie wybiorą te osoby na listę kandydatów ?

Zbigniew Romaszewski: Oczywiście, że się obawiam, bo zjawisko, o którym jest mowa to dość klasyczny syndrom małych partii. Partie nie bardzo chcą rosnąć, bo każdy nowy członek traktowany jest nie jako dodatkowy współpracownik przy realizacji celów programowych, ale jako konkurent przy podziale ewentualnych synekur.

Można oczekiwać, że syndrom ten przeniesie się również na Komitety Społeczne. Tyle, że oznacza to kompletną klęskę Komitetu ogarniętego takim syndromem. Istnieje nieprzezwyciężalna antynomia pomiędzy hermetycznością, elitarnością Komitetu (wtedy łatwiej zawiązać spisek, łatwiej ułożyć listę), a jego szansami wyborczymi. Bo kto niby ma na tę grupę wzajemnej adoracji głosować? Tu się nic nie da oszukać. Szansą naszych Komitetów jest otwartość. Kto się nie otworzy, ten przegra.

Lekarz Polski: Dlaczego, kandydując do Senatu z bloku wyborczego Senat 2001, już po wyborach funkcjonuje Pan jako senator niezależny?

Zbigniew Romaszewski: Przed wyborami 2001 roku rzucono na wodę pewną liczbę tratw ratunkowych: PO, PiS, LPR. Taką tratwą był Blok Senat 2001. Od innych różnił się tym, że nie stawiał żadnych wymogów programowych, nie nakładał żadnej dyscypliny instytucjonalnej. W tych warunkach faktycznie wszyscy Senatorowie tego Klubu są niezależni.