Antidotum na SLD

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim, pełnomocnikiem Bloku Senat 2001 rozmawia Małgorzata Subotić
Wywiad zamieszczony w „Rzeczpospolitej” w dniu 17 lipca 2001 roku

 

Małgorzata Subotić: Blok Senat 2001 będzie startował w wyborach jako komitet wyborców? Dlaczego zdecydowaliście się akurat na takie rozwiązanie, a nie na przykład na koalicję ugrupowań?

Zbigniew Romaszewski: Taka jest nasza, czyli inicjatorów przedsięwzięcia, koncepcja Senatu — jako instytucji ponadpartyjnej, choć oczywiście politycznej. Senat powinien być Izbą nieuwarunkowaną bezpośrednimi zależnościami partyjnymi. To jest racja bytu Senatu.
Nie da się zbudować Sejmu bezpartyjnego, choćby z tego powodu, że trzeba jakoś stworzyć rząd. Decyzje podejmowane przez partyjny Sejm powinny być kontrolowane przez Senat pod kątem tego, jak mają się do celów strategicznych państwa.

M.S.: To chyba pierwszy, po wyborach z 1989 roku, przypadek tak szerokiego porozumienia senackiego?

Z.R.: 4 lata temu w Warszawie porozumieliśmy się we trzech, tzn. Krzysztof Piesiewicz (AW"S"), Władysław Bartoszewski (z poparcia UW) i ja z ROP. Zawarliśmy takie ponadpartyjne porozumienie. Podobnie było jeszcze w kilku okręgach. Ale rzeczywiście w skali całego kraju takiego porozumienia w formie jednego komitetu wyborczego nie było.

M.S.: Jak będą zaznaczeni na listach wasi kandydaci?

Z.R.: Obok nazwiska każdego z kandydatów będzie dopisek Blok Senat 2001.

M.S.: Co taki pomysł może dać jeśli chodzi o pragmatykę polityczną?

Z.R.: Sposób przeprowadzenia wyborów do Senatu — w przeciwieństwie do ordynacji sejmowej — daje głosującym prawo wyboru konkretnego człowieka.

M.S.: I co z tego wynika?

Z.R.: Kandydaci nie muszą prezentować jakichś mglistych programów — w stylu, żeby być pięknym, młodym i bogatym — które są potem realizowane albo nie. Głosuje się na człowieka, o którego życiorysie, postawie, uczciwości wyborca jest w stanie coś powiedzieć.

M.S.: A ze względu na skuteczność polityczną?

Z.R.: Cztery ugrupowania, które zawarły porozumienie, czyli AW"S"P, Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość i UW, abdykowały.

M.S.: Jak to abdykowały?

Z.R.: Zapewniły, że nie będą wystawiać własnych kandydatów. Blok 2001 będzie już na starcie miał do dyspozycji 30—40 procent polskiego elektoratu. Mniej więcej tylu wyborców deklaruje poparcie dla tych czterech ugrupowań. Jeśli kandydaci naprawdę będą dobrzy, można nawet marzyć o zwycięstwie, o zdobyciu większości w Senacie. Obawiamy się ogromnej przewagi politycznej SLD. W tej sytuacji zbudowanie takiego pluralistycznego obozu jest sensownym antidotum na zmonopolizowanie władzy przez lewicę.

M.S.: Konkurencją dla Bloku będą przede wszystkim kandydaci SLD, w niniejszym stopniu PSL. A co z kandydatami niezależnymi? Czy pojawienie się w jakimś okręgu takiego kandydata nie psuje całej koncepcji?

Z.R.: Nie ma na to sposobu, choć staraliśmy się tak konstruować naszą listę stu, aby wolnych strzelców było jak najmniej. Do końca nie uda się jednak tego uniknąć. Tym bardziej że zawiązując porozumienie, mieliśmy mnóstwo problemów, które trzeba było rozwiązać.

M.S.: Jakich?

Z.R.: Choćby politycznych. Kandydaci Bloku Senat 2001 korzystają przecież z elektoratu czterech ugrupowań, które mają własne cele polityczne. I nie ukrywajmy, że ich aspiracje polityczne w jakimś stopniu trzeba było uwzględnić.

M.S.: Trudno było?

Z.R.: Przy tylu parametrach - na przykład, aby kandydaci pochodzili z różnych miast danego okręgu i reprezentowali różne opcje polityczne, a równocześnie byli dobrymi kandydatami, senatorami, którzy już się sprawdzili — to oczywiste, że było trudno.

M.S.: Jak będzie prowadzona kampania?

Z.R.: Jednolitej kampanii nie będzie. Każdy będzie prowadził sam swoją kampanię. Nasi kandydaci reprezentują wachlarz poglądów od lewa do prawa, trudno więc byłoby im narzucić na przykład jedno hasło wyborcze.

M.S.: Od lewa do prawa?

Z.R.: Zaczynając od senator Krystyny Czuby, a kończąc na senatorze Kazimierzu Kutzu. To jest pełny wachlarz poglądów, które były w obozie posierpniowym.

M.S.: Kiedy formalnie zgłosicie kandydatów?

Z.R.: Przed 10 sierpnia (kalendarz wyborczy wyznacza ostateczny termin na 14 sierpnia - red.). W najbliższy wtorek, po zebraniu 100 podpisów chcemy zgłosić do Państwowej Komisji Wyborczej nasz komitet.

M.S.: Blokowi Senat 2001, jako komitetowi wyborców, przysługują pieniądze z budżetu za każdego wprowadzonego senatora. Co zamierzacie z nimi zrobić?

Z.R.: Chcemy wziąć kredyt na kampanię. Zostanie on pokryty właśnie z tych pieniędzy.

M.S.: A jeśli dotacji budżetowej nie wystarczy, przecież jest zależna od liczby wprowadzonych parlamentarzystów?

Z.R.: Ordynacja jest tak skonstruowana, że bardzo trudno oszacować wielkość dotacji. To jest ryzyko. Każdy z kandydatów będzie musiał dać weksel zabezpieczający ten kredyt.