Wywiad dotyczący demonstracji
Komitetu Wolny Kaukaz
na terenie Konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Anita Gargas
Wywiad zamieszczony w "Gazecie Polskiej" 25 lutego 2000 roku

 

Anita Gargas: W 56. rocznicę wywózki Czeczenów przez Sowietów członkowie Komitetu „Wolny Kaukaz" zorganizowali demonstrację pod konsulatem rosyjskim w Poznaniu. Czy naruszenie eksterytorialności konsulatu i deptanie flagi rosyjskiej to dobre metody, aby zwrócić uwagę na tragedię czeczeńską?

Zbigniew Romaszewski: Niewątpliwie doszło do naruszenia prawa, ale w sytuacji wyższej konieczności. Ze strony rosyjskiej mamy do czynienia z nieprawdopodobnym tupetem i totalnym lekceważeniem prawa. Tragedia czeczeńska, wkraczanie Rosji na drogę ludobójstwa, jest równocześnie tragedią rosyjską. Rosja coraz bardziej oddala się od standardów europejskich i możliwości budowania demokratycznego państwa. Dla nas jest to tym bardziej przerażające, że jest to nasz sąsiad.
Demonstranci użyli drastycznych środków, aby skutecznie zwrócić uwagę opinii publicznej na te sprawy. Użyto bezprawnych form, ale przecież podobnie było w stanie wojennym. Gdy społeczeństwo zostało pozbawione jakiejkolwiek możliwości przekazu informacji zdecydowałem się zorganizować Radio "Solidarność" zdając sobie sprawę, iż jest to działanie całkowicie bezprawne. Ale było to działanie bezprawne skierowane przeciwko działaniom bezprawnym.
Rosjanie dziesiątkami rozstrzeliwują cywilów, używają bomb rozpryskowych, organizują obozy koncentracyjne itd. W tym kontekście incydentu pod konsulatem nie można w ogóle porównywać z działalnością Rosjan na Kaukazie.
Natomiast deptanie flagi demonstranci mogli byli sobie darować. Czym innym jest nasz stosunek do brunatnego nacjonalizmu, a czym innym stosunek do narodu.

A.G.: Czy zgadza się Pan z opiniami, wygłaszanymi np. przez Bartłomieja Sienkiewicza z Ośrodka Studiów Wschodnich, że Polska w wystarczającym stopniu zwraca uwagę opinii publicznej na tragedię Czeczenów i udziela im pomocy, na przykład wysyłając konwoje humanitarne?

Z.R.: Zawsze można zrobić więcej. Nasze możliwości działania to - po pierwsze - właśnie protest moralny. Polacy czują tu szczególny obowiązek, bo pamiętają unicestwianie Warszawy w 1944 roku.
Często powątpiewa się w sens protestu moralnego. Tymczasem taki protest odnosi skutek, doprowadza do zwrócenia uwagi opinii publicznej na istniejący problem.

A.G.: Jest pożyteczny nawet jeśli odbija się na stosunkach polsko - rosyjskich?

Z.R.: Kalkulacja, czy protest jest pod tym względem opłacalny, opiera się na zasadniczych standardach moralnych. W latach 30. niektórzy uważali Mein Kampf za propagandową, wyborczą sztuczkę Hitlera. Potem się okazało, że ideologia Hitlera to prawdziwy problem. O tym należy pamiętać - by do podobnych rzeczy już nigdy nie dopuszczać.
Mobilizowanie światowej opinii publicznej ma ogromne znaczenie. Dwustu intelektualistów francuskich podpisało w ostatnich dniach niezwykle radykalny - co jest ewenementem samym w sobie - list w sprawie Czeezenii. W Stanach Zjednoczonych powstał Komitet Solidarności z Czeczenią, w którego skład wszedł nie byle kto, bo i prof. Zbigniew Brzeziński, i gen. Haig. Te inicjatywy odbyły się w pewnym sensie z naszej inspiracji.
Drugim pomysłem jest organizowanie pomocy humanitarnej i naciskanie na instytucje międzynarodowe, by Rosjanie chcieli konwoje z tą pomocą w ogóle dopuścić. A tak jest z mediami, że sprawie pomocy humanitarnej nie poświęcają zbyt wiele uwagi, robią szum dopiero wtedy gdy coś się dzieje.

A.G.: Jak Pan ocenia postawę polskich polityków wobec sytuacji w Czeczenii?

Z.R.: To zależy od pozycji i stanowiska. Wraz z odpowiedzialnością zmienia się zakres wolności osobistej i swobody demonstrowania przekonań. W związku z tym inne są możliwości premiera Buzka inne ministra Geremka, inne senatora Romaszewskiego, a jeszcze inne osób całkowicie prywatnych.
Są i tacy, jak pan Oleksy, który w publicznym wystąpieniu wykonywał kolosalne łamańce, by równocześnie nie potępiać działań rosyjskich w Czeczenii i nie wyjść na osobę całkowicie niewrażliwą na łamanie praw człowieka.

A.G.: Co sądzi Pan o reakcjach rosyjskich na wydarzenia pod konsulatem?

Z.R.: To w pełni świadoma, zaplanowana akcja, będąca elementem kampanii wyborczej Putina. Zakłada ona między innymi, by integrować kraj przy pomocy nacjonalizmu i ksenofobii, i by nie pozwolić "podskakiwać" Polakom. Dzika awantura w sprawie incydentu pod konsulatem to demonstracja siły na potrzeby wewnętrzne. W nocie dyplomatycznej rząd rosyjski nazywa Czeczenów terrorystami, a Polaków - narodem popierającym terrorystów. Parlament, który toczy debatę w sprawie trzech młodych ludzi, którzy zachowywali sie nagannie na terenie konsulatu, mający do rozwiązania takie problemy jakie ma Rosja... To jest po prostu frazeologia.