Ochrona, czy knebel?

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Dominika Wielowieyska
Wywiad opublikowany w „Gazecie Wyborczej” w dniu 17 sierpnia 2000 roku

 

Dominika Wielowieyska: Generalny inspektor ochrony danych osobowych skierował do prokuratury sprawę przeciwko pewnej kancelarii adwokackiej, która w Internecie opublikowała listę niesolidnych dłużników wraz z adresami.

Zbigniew Romaszewski senator przygotowujący nowelizację ustawy o ochronie danych osobowych: To jeden z przykładów, że ustawa jest absurdalna. Otóż osoba, która publikuje dane dłużników, bierze za to odpowiedzialność. Jeżeli ktoś twierdzi, że kancelaria opublikowała nieprawdę, powinien przeciw niej skierować sprawę do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Kancelaria musiałaby płacić wielkie odszkodowanie. Cale nieszczęście w tym, że ochrona danych obejmuje zbyt wielkie obszary. Ustawa mówi: trzeba chronić wszystko z pewnymi wyjątkami. Wszelkie dane osobowe są chronione nie wiadomo przed kim i nie wiadomo po co. A powinno być na odwrót - ustawa powinna ściśle określać, kiedy i jakie dane mają być chronione. Niestety, jest tak ogólna, że dochodzi do takich paradoksów jak utajnianie listy lokatorów.

D.W.: Fakt, że kancelaria opublikowała dane, może budzić wątpliwości, bo tu nie chodzi o publikację danych firm, ale osób prywatnych wraz z ich adresami.

Z.R.: Ludzie odpowiadają swoją czcią za publikowanie jakichś informacji. Publikowanie nieprawdy jest karane. Można to rozstrzygnąć na drodze sądowej. Nie może być tak, że ustawa o ochronie danych zamyka nam drogę do ważnych informacji, np. komu nie pożyczać pieniędzy, bo jest niesolidny. Ta ustawa prowadzi do wszechogarniającej anonimowości, nie mamy dostępu do wielu najprostszych informacji, nikt za nic nie odpowiada, bo winny w razie czego ukryje się za ustawą o ochronie danych.
Poprosiłem moją sekretarkę, aby zadzwoniła do pewnego sądu i poprosiła o imię i nazwisko prezesa tego sądu. Chciałem wysiać do niego list w pewnej sprawie. A pani w sądzie oświadczyła, że nie poda nazwiska, powołując się na ustawę o danych osobowych.
Ustawa więc przyniosła wiele złego, bo w istocie dała biurokracji instrument do wykręcania się od udzielania informacji. Kolejnym absurdem jest zakaz podawania informacji, do jakiej partii należą szefowie mediów publicznych.

D.W.: Kiedy zamierza Pan przygotować projekt nowelizacji ustawy?

Z.R.: Zbieram informacje na ten temat. Prawdopodobnie przygotujemy nowelizację, ale będzie to piekielnie trudne, bo trzeba przebudować całą ustawę, przygotować dokładny katalog, w jakich sytuacjach tych danych nie wolno przetwarzać. Ale myślę, że w końcu zbierze się grupa parlamentarzystów, która podejmie się tego zadania.