List do Redakcji

opublikowany w "Życiu" w dniu 9 lutego 2000 roku

 

W "Życiu" z 3 lutego przeczytałem niezwykle smutny artykuł p. Łukasza Warzechy pt. "Rozsądek jest ważniejszy". Pan Warzecha zauważył, ze świat jest dość podły, prawa człowieka traktuje instrumentalnie, rządzi się własnymi interesami i zdrowy rozsądek nakazuje nam te interesy akceptować. Ja natomiast, jego zdaniem, ciągle ulegam szkodliwej iluzji, że można do polityki międzynarodowej, choćby tylnymi drzwiami, wprowadzać pojęcie praw człowieka.

To naprawdę bardzo smutne, jeśli ktoś, kto przeżył połowę tego czasu, który ja przeżyłem, i to w warunkach rozwijającego się państwa demokratycznego, ma tak pesymistyczną wizję świata, negująca możliwość uporządkowania go w oparciu o jakikolwiek system wartości. Koniec końców funkcjonujący od ponad 5000 lat dekalog też się słabo sprawdza. Tym niemniej pomysł, ażeby z niego zrezygnować i zaprzestać ścigania przestępstw uważałbym za dość śmiały i bliższy libertynizmowi niż linii redakcyjnej "Życia". Powszechna Deklaracja Praw Człowieka to próba kodyfikacji wartości uznawanych przez społeczność ludzką. Jak każda kodyfikacja i ta może rodzić kontrowersje. Ostatecznie reprezentant PRL pan Katz-Suchy wstrzymał się od głosu wraz z całym "obozem postępu", uważając, podobnie jak p. Warzecha, że chroni ona nadmiernie interes jednostek lekceważąc interesy narodu i państwa. Ja jednak będę w dalszym ciągu naiwnie uważał, że godność człowieka, która jest źródłem jego praw, powinna podlegać szczególnej ochronie niezależnie od innych interesów międzynarodowych.

Znaczna część artykułu p. Warzecha poświęca polemice ze swoimi wyobrażeniami na temat moich poglądów. Rozważając "dostrzeganie niuansów i całej gamy odcieni", insynuuje, ze poza interwencją w Czeczenii nie mam nic innego do zaproponowania. Otóż spieszę zapewnić, że już od 25 lat zajmuję się organizowaniem różnych nacisków społecznych i politycznych i dość dobrze orientuję się w tej materii, a nawet czasami odnoszę sukcesy.

Sprawa Kosowa i Czeczenii narusza interesy rosyjskie, stanowiące zasadniczy kanon polityki realnej, ale ja nawet w tych sprawach dostrzegam możliwość wywierania, oczywiście "zniuansowanych", nacisków. Pan Warzecha jest zdania, ze "Przywódcy Zachodu, choć w swej retoryce bardzo stanowczy, wiedzą, jak daleko się mogą posunąć i żaden zapalony obrońca praw człowieka nie zmusi ich do przekroczenia granic zdrowego rozsądku".

Tymczasem sam p. Warzecha przyznaje, że w Kosowie je przekroczyli. Ja, mając w pamięci Monachium czy Jałtę, posiadam w sprawie zdrowego rozsądku przywódców zachodnich inny pogląd i chciałbym na ten ich zdrowy rozsądek wpływać. Zupełnie nie rozumiem niechęci p. Warzechy do plakatu "Rosja morduje, świat milczy, a Ty?". W końcu mógł wyjść na miasto z plakatem "A ja popieram Putina" i też by mu się nic nie stało. Obrońcy praw człowieka wywalczyli mu taką wolność. Za Jankiem Kelusem dodam: "Tutaj warto zrobić historyczny przytyk, że co drugi volksdeutsch był realpolityk".

Zbigniew Romaszewski, Senator RP