O poprawności politycznej

Wypowiedź Senatora Zbigniewa Romaszewskiego dla tygodnika "Wprost" z 10 stycznia 1999 roku

 

Od Redakcji: Wypowiedź była komentarzem do większego artykułu pt. "Potęga smaku" panów Macieja Łuczaka i Eryka Mistewicza poświęconego poprawności politycznej.

Zbigniew Romaszewski:
Dzięki Bogu taki kodeks językowy w Polsce nie istnieje. Gdyby polityczna poprawność zaistniała, byłoby to katastrofalnym zubożeniem kultury. Nie mogłyby się ukazać na przykład mowy Cycerona. Włażenie z butami dekretów w sferę języka jest przerażające: nie tylko kojarzy się z totalizacją życia, ale również zubaża język. Ten, który słychać z trybun parlamentarnych, niejednokrotnie już jest sztuczny. Tymczasem są konteksty, w których mocne uderzenie jest niezbędne, bo w przeciwnym razie mamy do czynienia z udawaniem i hipokryzją. To, czy publicznie ktoś używa takich określeń jak oszołomy czy udecja, jest kwestią dobrego smaku, kultury i dekretowanie nic tu nie pomoże. Absurdem jest myślenie, że procesami społecznymi - do których zalicza się przecież język czy obyczaje - można sterować administracyjnie. To niebezpieczne mrzonki prowadzące do zniewolenia, powrotu totalitaryzmu.

"Wprost" zamieściło również komentarz Andrzeja Olechowskiego.