Wałęsa na Polanki

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Jarosław Gojtowski
Rozmowa opublikowana w „Głosie Wybrzeża” w dniu 3 stycznia 1996 roku

 

Od Redakcji „Głosu Wybrzeża”: W ub. piątek z funkcji szefa senackiego klubu parlamentarnego "Solidarności" zrezygnował Zbigniew Romaszewskl, który postanowił także opuścić klub, protestując w ten sposób przeciwko działaniu "S", która - jak twierdzi Romaszewskl - "robi z Wałęsy wodza narodu".

Jarosław Gojtowski: W czym leży istota pana decyzji?

Zbigniew Romaszewski: Jestem przeciwny łamaniu przez władze związku zapisów statutowych "S".

J.S.: To znaczy?

Z.R.: To co robi kilku ludzi z KK prowadzi do promowania osoby Lecha Wałęsy na przywódcę narodowego.

J.S.: Widzi pan w tym coś zdrożnego?

Z.R.: Oczywiście, że tak. Miejsce Lecha Wałęsy jest w domu na ul. Polanki.

J.S.: Większość opozycji uważa inaczej.

Z.R.: Ale przecież ja nie muszę zgadzać się z tą niby - większością.

J.S.: Jednak kiedy KK "S" przed pierwszą turą wyborów poparta kandydaturę Lecha Wałęsy nie wystąpił pan z klubu.

Z.R.: Wtedy była inna sytuacja. Poza tym w sposób znaczący poparłem kandydaturę Jana Olszewskiego.

J.S.: A w II turze na kogo pan głosował?

Z.R.: Na Lecha Wałęsę. Jednak to nie powinno dziwić, wtedy dokonywaliśmy wyboru mniejszego zła. Natomiast teraz nie chcę tego mniejszego zła popierać.

J.S.: Jednak pana decyzja dziwi także dlatego, że w trakcie VII krajowego zjazdu "S" nie krytykował pan b. prezydenta.

Z.R.: Otóż Ja nie tylko krytykuję Lecha Wałęsę, ale również ludzi z kierownictwa "S", którzy działają wbrew panującemu prawu w związku. Natomiast na zjeździe tego nie powiedziałem, ponieważ nikt z władz związku nie poprosił mnie. Jako szefa klubu, o zabranie głosu. Problem zasadniczy z jakim obecnie boryka się związek to kreowanie polityki, z którą wątpię, aby zgadzała się większość członków.

J.S.: Dokąd zmierza "S"?

Z.R.: Jeżeli nadal będzie pomijany interes wspólny, a będą lansowane interesy osobiste, to na pewno w złym kierunku.

J.S.: A dokąd zmierza Polska?

Z.R.: Mamy w Polsce do czynienia z kryzysem państwa, który jest spowodowany poważnym kryzysem elit politycznych. "S" powinna temu przeciwdziałać, a nie być uczestnikiem tego konfliktu.

J.S.: Co musi uczynić Lech Wałęsa, aby zaczął być przez pana postrzegany w taki sposób?

Z.R.: Musiałby odnieść się krytycznie do swojej prezydentury.

J.S.: Jest możliwe takie katharsis?

Z.R.: Wszystko jest możliwe.