Orżną ich razem z nami
Z senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Maciej Gryguc
Wywiad opublikowany w białostockim "Kurierze Porannym" 16 lutego 1996
Od Redakcji:
Przypominamy, że W dniu 18 lutego 1996 roku przeprowadzono w Polsce dwa referenda:
referendum o powszechnym uwłaszczeniu obywateli (referendum "uwłaszczeniowe"), zarządzone przez Prezydenta RP (za zgodą Senatu). Pytanie referendalne brzmiało: "Czy jesteś za przeprowadzeniem powszechnego uwłaszczenia obywateli?" (Frekwencja 32,40%, odpowiedzi: "Tak" - 94,54%, "Nie" - 3,78%).
oraz
referendum o niektórych kierunkach wykorzystania majątku państwowego (referendum "prywatyzacyjne"), przeprowadzone na podstawie uchwały Sejmu RP. (Frekwencja 32,4%) 4 pytania:
1. Czy jesteś za tym, aby zobowiązania wobec emerytów i rencistów oraz pracowników sfery budżetowej, wynikające z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, były zaspokojone z prywatyzowanego majątku państwowego? (Odpowiedzi "Tak" - 92,89%),
2. Czy jesteś za tym, aby część prywatyzowanego majątku państwowego zasiliła powszechne fundusze emerytalne? (Odpowiedzi "Tak" - 93,70%)
3. Czy jesteś za tym, aby zwiększyć wartość świadectw udziałowych Narodowych Funduszy Inwestycyjnych przez objęcie tym programem dalszych przedsiębiorstw? (Odpowiedzi "Nie" - 72,52%)
4. Czy jesteś za uwzględnieniem w programie uwłaszczeniowym bonów prywatyzacyjnych? (Odpowiedzi "Tak" - 88,30%).
Wobec nie osiągnięcia 50% frekwencji wyniki obu referendów nie były wiążące.
Maciej Gryguc: Jakie byłyby dla kraju konsekwencje polityczne, gdyby referendum było nieważne?
Zbigniew Romaszewski: Po prostu pan minister przekształceń własnościowych Wiesław Kaczmarek mógłby kontynuować swoją wizję prywatyzacyjną. Wszystko co w kraju jest coś warte, sprzedane byłoby za niewielkie pieniądze. W szczególności, że w tym roku planowane jest sprzedanie kombinatu miedziowego, który jest w tej chwili chyba największym bogactwem jakie mamy w Polsce. Przewidziana jest także prywatyzacja "Polmosu". Jeżeliby to wszystko się dokonało, to rzeczywiście perspektywy np. na reformę ubezpieczeniową byłyby żadne. To są te ogromne niebezpieczeństwa, co nie znaczy, że wobec tych działań tak zupełnie będziemy bezradni. Są różne działania polityczne, protestacyjne. Ale przede wszystkim nie wolno dać sobie wydrzeć tych ostatnich, najważniejszych inwestycji jakie w Polsce są. Te trzy miliardy dolarów, które albo pójdą na emerytury, albo zostaną zjedzone w budżecie na 1996 rok - to jest ten problem.
M.G.: A skutki społeczne?
Z.R.: Społecznym kosztem byłaby po prostu alienacja społeczna. Społeczeństwo przestaje się wtedy identyfikować z państwem - ten koszt ponosimy od roku 1989 - 90, kiedy zaistniał pomysł prywatyzacji. W ogóle nie zauważono wtedy, że istnieje społeczeństwo, które budowało to państwo. To społeczeństwo ma najzwyczajniej prawo własności do majątku i taki sposób oszukiwania powoduje głęboką frustrację i wyobcowanie. To co się dzieje w tej chwili to jest generalnie budowa państwa oligarchicznego. Przeprowadzenie w tej chwili powszechnej prywatyzacji, aczkolwiek spóźnione o cztery lata, mogłoby te procesy powstrzymać. Tak całkowite powiązanie kapitału z pełnią władzy może doprowadzić do naprawdę poważnych skutków.
M.G.: Czy w przypadku niepowodzenia referendum można by kogoś obarczyć za to odpowiedzialnością?
Z.R.: Gdyby mówić o winie, to po prostu należałoby wskazać tych wszystkich, którzy przez lat pięć nie doprowadzili do tego typu ustawy. Pomysł powszechnej prywatyzacji nie powstał w 1995. Takie rozwiązanie zastosowano przecież w Czechach i Słowenii.
M.G.: Wzmocnienie koalicji rządowej i osłabienie "Solidarności" czy taki może być wynik ewentualnie nieudanego referendum?
Z.R.: Na pewno w jakiś sposób tak. Oni to traktują w konfrontacyjny sposoby ale ja myślę, że powinniśmy to rozumieć inaczej. I te fundusze emerytalne, i te kupony to nie będziemy dostawali my, ludzie "Solidarności", tylko wszyscy i w tym momencie należałoby mówić także do tych, którzy głosowali na pana Kwaśniewskiego. Ich orżną razem z nami jeżeli powszechnej prywatyzacji się nie przeprowadzi. Dlatego ten podział jest podziałem zupełnie fałszywym. Jest to podział na oligarchię, która dysponuje tym majątkiem i ma zamiar zawłaszczyć i na tych, którzy tego majątku nie posiadają.
M.G.: Znaczna część elektoratu Aleksandra Kwaśniewskiego zrzeszona w OPZZ tego poglądu nie podziela.
Z.R.: Jak ja obejrzałem w "Wiadomościach" panią Spychalską, przewodniczącą OPZZ, w tym różowym płaszczyku z puszkiem, w takim kapeluszu, no to w tym momencie zwątpiłem w naszego Mańka Krzaklewskiego. Jest czymś kuriozalnym w rzeczywistości że SLD, wnosiło do Sejmu o rozpisanie drugiego referendum, a w tej chwili OPZZ wzywa, aby nie głosować. Minister Kaczmarek też mówi o bojkocie. Czyli najpierw zaproponowali, żeby to referendum było, a w tej chwili wzywają, aby nie iść. I tu najlepiej widać tę ich grę. Jeżeli pani Spychaiska ma tak dużo możliwości jak tak zwany prosty chłop, i nic nie rozumie, to przecież ona jest posłem w parlamencie i przed głosowaniem w parlamencie mogła się zapytać.
M.G.: Czy złych skojarzeń z referendum uwłaszczeniowym nie wywołuje hasło wyborcze prezydenta Lecha Wałęsy sprzed pięciu lat o rozdawaniu po 100 milionów?
Z.R.: Nie należy mylić referendum z projektem prywatyzacji przygotowanym przez "Solidarność". Z odpowiedzi cztery razy "tak" i raz "nie" w sprawie Narodowych Funduszy Inwestycyjnych nie wynika, że będzie on realizowany. Być może można by przyjąć projekt 300 milionów. To referendum nie stawia jeszcze kropki nad "i". To są zadania, które powinien wykonać rząd. A jeżeli pan Kaczmarek nie potrafi sobie z tym poradzić, to nie powinien być ministrem przekształceń własnościowych. Powinien przyjść taki minister, który wie to co jest powszechna prywatyzacja i ma jakąś koncepcję. Nie przesądzałbym wyboru modelu prywatyzacji, choć jestem za prywatyzacją kuponową. Wizja "Solidarności" ma tę przewagę, że jest bardzo doprecyzowana. Tytuł własności będzie opiewał na bardzo konkretną kwotę, ale w złotówkach inwestycyjnych na zakup mieszkania, ziemi, części przedsiębiorstwa, a nie bezpośrednio konsumpcyjnych.
M.G.: Co musiał pan najczęściej wyjaśniać przeciwnikom referendum w czasie spotkań w kraju?
Z.R.: Właściwie pytałem ich dlaczego są przeciwko uwłaszczeniu ludzi, dlaczego są przeciwko temu, aby ludziom oddać tę własność, którą oni sami wypracowali przez 50 lat. Tak jak nikt nie pyta dlaczego się oddycha, dlaczego się je, tak nie należy pytać dlaczego człowiek ma być pozbawiony swojej własności. Jeżeli pan Kaczmarek nie potrafi tego zrobić to trudno, widocznie nie wszyscy są zdolni.
M.G.: Dlaczego ludzie mogą nie pójść do referendum?
Z.R.: Są sfrustrowani, nie bardzo w cokolwiek wierzą, uważają, że to się nie uda, że inni nie pójdą, że komuniści to po swojemu zrealizują. Szkoda im wysiłku. Czują się oszukani. Najprostsze to Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Można pójść, zapłacić 20 złotych, przy następnym okienku dostać 50 złotych. I w tym momencie okazuje się, że jego dorobek życiowy, to co ten obywatel zbudował w PRL, to były akurat dwie butelki wódki. Albo PRL tak strasznie mało zbudował, albo ludzi straszliwie się w NFI oszukuje.
M.G.: Dziękuję za rozmowę.
* * *
Kurier Poranny o Senatorze:
Zbigniew Romaszewski jest senatorem tej kadencji. Niedawno wystąpił z klubu parlamentarnego "Solidarności". Związek zwrócił się do niego o cofnięcie tej decyzji. Nie jest zwolennikiem Wałęsy jako ośrodka skupiającego różne odłamy prawicy. Deklaruje się jako sympatyk Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, ale być może zaprezentuje własną "platformę programową".