Na XX rocznicę KOR

Wypowiedź Senatora Zbigniewa Romaszewskiego dla Tygodnika "Solidarność" opublikowana 26 lipca 1996 roku

 

Dwudziesta rocznica wydarzeń w Ursusie i Radomiu uczczona została w szczególny sposób. Od 26 czerwca o niczym innym nie rozmawia się w mediach, tylko o tym, że "Zygmunt Wrzodak nie lubi KOR".

Nie ulega wątpliwości, że w pewnym sensie szef ursusowskiej "S" wyartykułował te pretensje, jakie pod adresem dawnych solidarnościowych elit wysuwają dziś polscy robotnicy. Popełnił jednak błąd: nie można nakładać kalki sprzed 20 lat na wydarzenia w 1996 roku. Na tym polega całe nieporozumienie - Zygmunt Wrzodak, analizując obecne postępowanie Michnika, Kuronia i całej Unii Wolności, uogólnił je na część dawnego KOR. Tamten okres skończył się w 1981 roku. KOR wtedy reprezentował te wartości, jakich dzisiaj straszliwie nam na co dzień brakuje: działanie dla dobra publicznego, solidarność z pokrzywdzonymi, bezinteresowne podejmowanie niebezpiecznych zadań.

Przed laty uważaliśmy, że Związek Radziecki będzie trwał wiecznie. Nikt nie liczył się z nagrodą. Pomysł, że Antek Macierewicz dlatego razem z Kuroniem organizował KOR, bo przewidywał, że w 1992 roku zostanie ministrem spraw wewnętrznych - jest co najmniej śmieszny. Jeśli Zygmunt Wrzodak - w co wierzę - zdaje sobie z tego sprawę, to nie wynikło to jasno z jego wypowiedzi.

Dziką nagonkę działaczy Unii Wolności na Wrzodaka tłumaczę dintojrą polityczną i próbą zdezawuowania ROP. Tu nie chodzi bynajmniej o ochronę dobrego imienia KOR, bo praktycznie niczego nie mówi się na temat jego roli historycznej, lecz kształtuje się opinię publiczną przez fakt, że "Wrzodak nie lubi KOR". To paranoja. Gdy zaproszono mnie do radiowej "Trójki" na dyskusję poświęconą dwudziestej rocznicy wydarzeń w Ursusie i w Radomiu, miałem nadzieję, że będziemy rozmawiać o konkretach, przypominać, analizować tamte wypadki, w tym również działalność KOR. Tymczasem audycja zaczęła się od dzikiego ataku Jana Lityńskicgo na Zygmunta Wrzodaka. Chciałem wyjść ze studia. Nie zamierzałem potępiać działacza ursusowskiej Solidarności - a taki był chyba cel tego programu.

Ta nagonka nie skończy się niczym pożytecznym. Tych wartości, które reprezentował KOR, nie sposób wylansować w ten sposób, przekonać do nich społeczeństwa. Smutne, że Unia Wolności ma taki lekceważący stosunek do swojej przeszłości. Bardziej bowiem obchodzą ją gry polityczne i przyszłe wybory.

Nawiasem, prof. Geremek w kontekście wypowiedzi Wrzodaka mówi o "kampanii nienawiści". To jest karta, którą grano już w 1992 roku. Wtedy prof. Geremek oskarżał Jana Olszewskiego o próbę dokonania zamachu stanu. Teraz znów poucza o moralności, nie przeprosiwszy za dawne pomówienia. Niektórzy sądzą, że społeczeństwo pozbawione jest pamięci...