Niemy parlament?

Z senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Jerzy Kłosiński
Wywiad opublikowany w Tygodniku „Solidarność” w dniu 12 listopada 1993 roku

 

Jerzy Kłosiński: Strona postkomunistyczna zagarnęła wszystkie stanowiska przy obsadzaniu przewodniczących komisji senackich. Jakie to rodzi niebezpieczeństwa dla dotychczasowych prac w senacie?

Zbigniew Romaszewski: Problem nie polega na tym, że wszystkie stanowiska przewodniczących komisji zostały zajęte przez środowiska postkomunistyczne. Niektóre obsady komisji są nawet trafione, natomiast za fakt niepokojący uznałbym to, że na czele szeregu komisji znaleźli się ludzie niekompetentni, bez doświadczenia w zakresie, którym najmuje się dana komisja.

J.K.: Przewodniczył pan Komisji Praw Człowieka przez dwie kadencje, jakie ważne akty legislacyjne przygotowane przez nią mogą nie doczekać się finału?

Z.R.: Ta komisja odgrywała niezwykle istotną rolę w pierwszej kadencji, kiedy zmieniano ogromną liczbę przepisów dotyczących wymiaru sprawiedliwości, MSW, UOP czy nowelizacji kodeksu karnego. W drugiej kadencji komisja wystąpiła z kilkoma inicjatywami, które prawdopodobnie nie zostaną dokończone. Jedna, to ustawa o przywróceniu okresu ścigania przestępstw nie ściganych z powodów politycznych w latach 1944-89. Chodzi tu o wąską grupę przestępstw przeciwko zdrowiu, życiu i wymiarowi sprawiedliwości, które nie były ścigane ze względu na stanowiska zajmowane przez ich sprawców.
Inna ustawa dotyczy warunków wstępnych zajmowania pewnych stanowisk państwowych. Jest ona w Polsce niezbędna. Osoby piastujące najwyższe stanowiska muszą podlegać określonej weryfikacji. Podobne ustawy obowiązują w całej Europie Zachodniej. Również niezwykle ważna była ustawa o ochronie obrotu gospodarczego.
Komisja pozostawiła również nie dokończoną wielką pracę dotyczącą domów poprawczych. Przez z lata prowadziliśmy ich wizytację i wnioski, jakie z niej wynikają, muszą doprowadzić do zmiany polityki resocjalizacyjnej młodzieży.

J.K.: Skoro już mówimy o wymiarze sprawiedliwości, jaką pan ma opinię na temat jego funkcjonowania, po 4 latach przewodniczenia Komisji Praw Człowieka?

Z.R.: W tej chwili należałoby, moim zdaniem, mówić o kryzysie całego wymiaru sprawiedliwości. Powszechnie znane przestępstwa, często na ogromną skalę, nie znajdują swojego finału przed sadami, co podważa zaufanie do wymiaru sprawiedliwości i prowadzi do anarchizacji życia.

J.K.: Według potocznej opinii sądy są za łagodne, a wymiar sprawiedliwości nieskuteczny.

Z.R.: W moim przekonaniu dotychczasowa polityka karna powinna zostać utrzymana, z jednym zastrzeżeniem. Nasz kodeks karny przewiduje cały szereg wolnościowych środków karnych, takich jak np. dozór; które praktycznie nie są orzekane przez sąd. Problem polega na tym, że nie ma środków do ich skutecznej egzekucji. Zlikwidowano instytucję kuratorów społecznych, a kuratorzy zawodowi są praktycznie pariasami wymiaru sprawiedliwości. Dobrze została przeprowadzona reforma pionu więziennictwa. Należałoby także zbudować pion tzw. probacyjny, który zająłby się realizacją wolnościowych środków karnych.

J.K.: Wiadomo, że przewodniczącym został senator Czerwiński, fachowiec z innej dziedziny — trener sportowy. Pan przegrał jednym głosem. Jak to zostało odebrane?

Z.R.: W tej sprawie trudno mi się wypowiadać, zobaczymy jak komisja będzie pracowała. Jest wiele problemów, którymi powinna się zająć, choćby pakiet praw socjalnych. O ile bardzo często powołujemy się na konwencję praw obywatelskich i politycznych, to analogiczna konwencja podpisana i ratyfikowana przez Polskę, dotycząca praw ekonomicznych i kulturalnych, jest praktycznie zapomniana. Jeżeli zamierzamy integrować się ze Wspólnotą Europejską, to musimy przede wszystkim dążyć do podniesienia w Polsce warunków socjalnych, zbliżających nas do zachodnioeuropejskich standardów.

J.K.: Jest pan senatorem od początku restytuowania tej instytucji. Ostatnio coraz częściej pojawiają się opinie o zbędności izby wyższej parlamentu.

Z.R.: Senat jest bardzo specyficzną izbą, odseparowaną od bezpośredniego wpływu na władzę wykonawczą. I gdy tak jednoznacznie, pomijając kryteria kompetencyjne, zapadają w nim decyzje, to oznacza, że polityka bierze górę nad merytoryczną działalnością i Senat traci swój dotychczasowy charakter. Jest to równocześnie znak, że właściwe decyzje mogą odtąd zapadać w gremiach pozaparlamentarnych, będą przywożone, jak za dawnych czasów, w teczce. Tak samo sejm może stać się dyspozycyjny wobec koalicji rządowej. Spełniło się to, o czym marzyła ogromna część społeczeństwa, urobiona zresztą przez mass media — parlament przestanie się kłócić A przecież podstawowa rola parlamentu polega na głośnym, publicznym ścieraniu się poglądów i koncepcji, czyli kłótni — po to, aby nie trzeba było się kłócić lub bić na ulicach.