Skostniały NIK

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Piotr Jakucki
Wywiad zamieszczony w "Nowym Świecie" 28 stycznia 1992 roku

 

Piotr Jakucki: Sejm nie powołał Pana na prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Jest to porażka człowieka reprezentującego określone opcje reformatorskie, czy też, objaw, jeśli nie umierania wartości państwowych, to przynajmniej brania góry partykularnych interesów poszczególnych partii?

Zbigniew Romaszewski: Na pewno nie jest to porażka człowieka. Czuję się wygrany. Czterdzieści parę procent Sejmu głosowało jednak za moją kandydaturą — w warunkach dużej niechęci, o godzinie trzeciej w nocy. Natomiast rzeczywiście niepokój budzi przedkładanie pewnych interesów partykularnych, partyjnych, nad generalne dobro państwa.

P.J.: Czy może Pan powiedzieć, które z klubów przychodziły do Pana z ofertą?

Z.R.: Wśród polityków są nawyki prowadzenia negocjacji w ten sposób. Ponieważ oferty odrzuciłem i przedstawiłem swoje stanowisko, nie widzę powodu, by to ujawniać.

P.J.: Czy te próby nawiązania, kontaktu miały na celu ułatwić zainteresowanym wywieranie presji w przyszłości — gdyby został Pan szefem NIK?

Z.R.: Po prostu, był to pewien obyczaj, że o wszystko się można targować i można wszystko uzyskać. Nie wiem, czy to była kwestia presji — była to, po prostu akceptacja: tego obyczaju, z którym się nie zgadzam.

P.J.: Czym kierowała się Unia Demokratyczna odmawiając poparcia Pańskiej osobie?

Z.R.: Nie wiem, jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Zresztą, nie była to sprawa odmówienia poparcia a głosowania przeciw.

P.J.: Czy można postawić diagnozę, przypatrując się wynikom głosowania w czwartej, ostatniej rundzie gdy był Pan już jedynym kandydatem, że sala sejmowa podzieliła się nie tyle pod względem politycznym, co na ludzi o brudnych i o czystych rękach?

Z.R.: Tu jeszcze istnieje kwestia koncepcji pata, pewnych koncepcji politycznych — przyświecających niektórym partiom od początku, chodzi o utrzymanie dotychczasowego stanu niepewności. Może to być dyskontowane w różny sposób. Np. przez wprowadzanie, kandydatów. Trudno mi wypowiedzieć się na ten temat.

P.J.: Którym partiom?

Z.R.: Można to zobaczyć, wczytując się w listy z głosowań.

P.J.: Dlaczego posłowie ZChN głosowali „przeciw"? Poseł Marek Jurek powiedział, że wynikało to z Pana stosunku do u-stawy antyaborcyjnej?

Z.R.: Myślę, że bardziej zdecydowała nieznajomość mojej osoby wśród, członków ZChN. Ci, którzy mnie znali, z którymi współpracowałem, udzielili mi poparcia.

P.J.: Ile czasu potrzeba, by uwolnić NIK od obecnej „struktury moczarowskiej"? Czy działania obecnego kierownictwa NIK z p. Kownackim na czele, miały wpływ na ukrycie skutków afer gospodarczych?

Z.R.: W gruncie rzeczy struktury Najwyższej Izby Kontroli nie uległy do tej pory żadnym zmianom. Również za pana Kownackiego, pełniącego obowiązki prezesa. Ma to jeden efekt — całkowite uśpienie, rozkład instytucji i utratę prestiżu. Są to rzeczy, mogące doprowadzić do wszystkiego, nawet do likwidacji instytucji. NIK zajmuje się rzeczami drobnymi, nie ma odwagi podjęcia rzeczywistych, ważkich problemów państwa. Decyduje to o słabości, politycznej Izby — która nie ma zaplecza, która nie wie co, można, a czego nie można, jak się działa. Z wielu kontaktów odczuwam, że ci ludzie po prostu się boją. Byli przecież w przeszłości związani z KC i gdy teraz tego nie ma — wali się wszelka struktura.

W tym miejscu zamieszczamy również relację z konferencji prasowej Senatora Zbigniewa Romaszewskiego napisaną dla "Nowego Świata" przez red. Piotra Jakuckiego

Z otwartą przyłbicą

Senator Zbigniew Romaszewski podczas konferencji prasowej nie wykluczył ponownego kandydowania na urząd prezesa Najwyższej Izby Kontroli pod warunkiem, że jego koncepcje reform poprze wystarczająco liczna koalicja: „Traktuję to jako bardzo ważny obowiązek obywatelski".

Zdaniem senatora pat, jaki obecnie powstał, równoznaczny jest z przedłużeniem kryzysu NIK. Było to — jak stwierdził — najgorsze z możliwych rozwiązań, w sytuacji rozpadu, państwowości, wygodne jednak dla niektórych ugrupowań politycznych. Komentując wyniki głosowania Romaszewski stwierdził, że nie dziwi go postawa SLD wywodzącego się z przedstawicieli: byłej władzy komunistycznej: "Byli to przeciwnicy polityczni, choć teraz twierdzą, że odcinają się od swoich korzeni. Dla nich byłem nie do zaakceptowania". Odnosząc się do aktualnej sytuacji finansowej państwa Romaszewski podkreślił, iż „przedłożony raport o stanie państwa pozostaje w jaskrawej sprzeczności ze stanem rzeczywistym znajdującym potwierdzenie w prowizorium". Jego zdaniem państwo nie kontroluje obiegu pieniądza w gospodarce do sumy przekraczającej w niektórych wypadkach 50 proc. budżetu. Obecny stan rzeczy wynika z nie rozpoczętej po czerwcu 1989 r. modernizacji systemu fiskalnego państwa. Stąd nie jest zaskoczeniem, że „społeczeństwo bulwersują doniesienia o gigantycznym wypływie pieniądza".

„Obecna Najwyższa Izba Kontroli została ukształtowana za czasów Moczara jako organ władzy, organ parytetów partyjnych, za pomocą którego jednych można było niszczyć, a drugich budować. Ten stan w dalszym ciągu się utrzymuje"— powiedział m.in. Romaszewski przechodząc do spraw reformy tej instytucji.

Według niego NIK nie może być władzą. „Ma działać zgodnie z prawem w ramach prawa, ma być narzędziem konstytucyjnych uprawnień państwa". Wykluczone jest, by NIK była instytucją apolityczną — istnieje bowiem po to, by demaskować, kontrolować państwo, likwidować korupcję, a nie po to, by „ścigać złodziei 100 m siatki".

"Chcę działać z otwartą przyłbicą" - podkreślił senator dodając, że nie interesuje go prezesura oparta na doraźnych, interesach politycznych.