Celem wyborów stabilizacja polityczna

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Michał Bichniewicz
Wywiad zamieszczony w dzienniku „Nowy Świat” w dniu 16 października 1992 roku

 

Michał Bichniewicz: Czy Polskę czekają wcześniejsze wybory parlamentarne?

Zbigniew Romaszewski: Ten rząd nie jest w stanie wiele zrobić. Musimy dążyć do tego, ażeby jak najszybciej powstał rząd oparty na szerokiej bazie politycznej. Posiadający rzeczywiste poparcie społeczne i znaczącą większość w parlamencie.
Polsce są potrzebne wybory, które by w sposób istotny zlikwidowały rozbicie, które w tej chwili paraliżuje nasze życie polityczne. Bardzo bym chciał, aby odbyły się jak najwcześniej. Ale to powinno być tak, iż możliwość stworzenia stabilnego parlamentu powinna uwarunkować termin wyborów, a nie termin wyborów być wartością nadrzędną. Wybory przeprowadzone ad hoc mogą doprowadzić do pogłębienia sytuacji kryzysowej. Uważam, że muszą być one poprzedzone bardzo szerokimi działaniami społecznymi. Żeby te wybory wygrać, w sposób przekonywający, trzeba zbudować szeroki ruch społeczny. Trzeba ludziom uświadomić stan państwa i nakłonić do zareagowania. Jeżeli społeczeństwo tej świadomości zagrożenia, konieczności przemian nie będzie posiadało, to wybory tracą sens.

M.B.: Czy takim ruchem ma być Koalicja dla Rzeczypospolitej?

Z.R.: Tak to widzę. Myślę, że tak myślą także moi koledzy. Najpierw stworzymy ruch, a potem będziemy mówili o wyborach. W tym stanie apatii i dezorientacji społecznej w problemach państwa, powiększonej przez mass media, przeprowadzenie wyborów to jest po prostu zabawa. Przy czym to nie jest tylko kwestia Koalicji. Jak pokazują badania opinii publicznej, obecnie żadne ugrupowanie polityczne niezdobyłoby nawet 18 proc. głosów. Organizując natychmiast wybory można liczyć na kilkanaście procent głosów. Ale taki wynik niczego by nie zmienił. Nie stworzyłby możliwości sprawowania rządów.

M.B.: Jak ten stan dezorientacji zmienić?

Z.R.: Koalicja nie może uciekać w demagogię. Mamy budować świadomość społeczną, a tej demagogią się nie zbuduje. Za pomocą demagogii można tylko wywoływać emocje. Istotną sprawą jest przełamanie bariery świadomości społeczeństwa. Większość tego społeczeństwa została wykształcona w systemie komunistycznym. Ma pewne nawyki, ludzie nie wiedzą, jak się zachowywać w demokratycznym państwie, jak prowadzić działalność w gospodarce wolnorynkowej. To trzeba zmienić. Do nowych wyborów trzeba przygotować społeczeństwo. Trzeba stworzyć zainteresowanie społeczne tym czym się zajmują politycy.
Musimy wyraźnie ograniczyć grę polityczną i zwrócić się bardzo wyraźnie w kierunku ludzi. Zauważyć, że to społeczeństwo istnieje, ma swoje aspiracje i problemy. Nie należy czekać, aż społeczeństwo da temu wyraz w strajkach albo demonstracjach ulicznych.

M.B.: Gdzie Koalicja dla Rzeczypospolitej ma szukać sojuszników?

Z.R.: Uważam, że różnice między naszymi założeniami programowymi a założeniami Porozumienia Centrum nie są duże. Podnosimy podobne problemy, często razem głosujemy. Mamy zbliżony elektorat. Niewątpliwie to nasz najbliższy ideowy sojusznik. Jest tylko jedna niejasność. Jak daleko PC może odejść od własnych pryncypiów w prowadzonej grze politycznej? Myślę, że coraz mniej i bardzo się z tego cieszę.

M.B.: Dziękuję za rozmowę.