Zeszliśmy z drogi w kierunku Europy Zachodniej
Wywiad zamieszczony w "Nowinach" 4 września 1991 roku
Ze Zbigniewem Romaszewskim rozmawia W. Sowa
W.S.: Co sądzi Pan senator o debacie w Sejmie w ostatnich dniach sierpnia?
Z.R.: Krok ze strony rządu uważam za nieodpowiedzialny. Podanie się do dymisji na dwa miesiące przed wyborami jest po prostu niepoważne. Gdyby nawet gabinet został odwołany, do wyborów musiałby pełnić swoje funkcje. Chyba że cały rząd wziąłby L-4. Wówczas jednak wystąpiłaby kwestia odpowiedzialności konstytucyjnej.
W.S.: Na jednym z wcześniejszych posiedzeń posłowie nie zgodzili się na zwolnienie z urzędu ministra przemysłu Zawiślaka. Jaki jest Pański pogląd w tej sprawie?
Z.R.: Poseł Bugaj domagał się, żeby premier Bielecki przedstawił argumenty dla których usuwa z rządu ministra Zawiślaka. Pan premier zdecydował się użyć zasłony dymnej. Opowiadał, że jest to związane z reorganizacją całego resortu. Jest to prawdą, ale niepełną. Wcześniej nastąpiła dymisja wiceministrów. Jeżeli parlament traktuje się poważnie, powinno to w sposób jasny zostać wyjaśnione. Nie wolno było udawać, że wszystko odbywa się w ramach reorganizacji. Tego rodzaju wprowadzanie w błąd parlamentu uważam za skandal. Dlatego uważam, że rację miał poseł Bugaj, gdy domagał się, żeby przed zgodą na dymisję ministra Zawiślaka, która jest zupełnie zasłużona, jednak pan premier zdecydował się wyjaśnić o co tutaj chodziło.
W.S.: Afera goni aferę. Czy rozdmuchanie krętactw finansowych Art-B jest jakimś elementem kampanii wyborczej? Czy też raczej smutnym przykładem nieudolności organów ścigania? Podejrzani byli w kręgu zainteresowania stosownych służb, jednak w decydującym momencie zdołali zbiec za granicę i to ponoć z milionami dolarów...
Z.R.: Jak przyznał prezes NBP wiadomości o wielokrotnym oprocentowaniu kont były znane od listopada zeszłego roku. Brak działań jest przykładem opieszałości. Nie można mówić o żadnym „mięsie wyborczym". Okres kampanii wyborczej nie może służyć tolerowaniu afer gospodarczych. Dużo większa jest afera tycząca Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Albo rubla transferowego. Indolencja rządu w zwalczaniu tego rodzaju aferowych działań jest po prostu karygodna. Przepisy skarbowe przypominają szwajcarski ser.
W.S.: Tymczasem ujawnienie afery Art-B autorstwa świeżo przyjętych do żydowskiej społeczności niedawnych obywateli polskich zbiegło się z wysunięciem przez amerykański Instytut prof. Brzezińskiego kandydatury wicepremiera Balcerowicza do ekonomicznej nagrody Nobla. Czy Pańskim zdaniem jest to przypadkowa zbieżność?
Z.R.: Przede wszystkim jest to naiwność tych starszych panów, którzy tworzą w USA owe towarzystwo i taki wniosek wysunęli. Nie wiem do końca co prof. Brzeziński sądzi na ten temat, on jest honorowym prezesem. Natomiast motorem tego rodzaju pomysłów jest od lat Jan Nowak Jeziorański. Moja rada dla szacownego Instytutu byłaby taka, aby na początek wziął do siebie Balcerowicza na praktykę, jako skarbnika swojego stowarzyszenia. I później dopiero należałoby się zastanowić kogo wysunąć do nagrody Nobla.
W.S.: Niektórzy działacze gospodarczy, jak ministrowie b. resortu przemysłu — Syryjczyk i Zawiślak nie ukrywali że państwowe zakłady trzeba zniszczyć, a później coś tam wyrośnie. Pod szyldem duszenia inflacji całymi miesiącami skutecznie duszono gospodarkę. Twórca przedwojennego COP, wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, byłby chyba przeciwnikiem lansowanych rozwiązań. Z jednej skrajności — państwowej przechodzimy w drugą — prywatną. Prywatyzacja ma być lekarstwem. Jaki jest Pański pogląd na gospodarcze przeobrażenia?
Z.R.: Skutki polityki ministrów Syryjczyka i Zawiślaka były przedmiotem ostatniego w sierpniu posiedzenia Senatu, na którym analizowano przedłożone przez rząd zmiany budżetu. Dochody budżetu, które prawie w 30 proc. pochodzą od państwowych przedsiębiorstw, zostały wykonane ledwie w 37 proc. Taki jest wynik polityki ministrów Syryjczyka i Zawiślaka, którzy dążyli do upadłości tego przemysłu, zapominając o budżecie, Polityka rządu, prowadząca do upadku przedsiębiorstw państwowych jest w gruncie rzeczy odpowiedzialna za obecną katastrofalną sytuację gospodarczą. Budżet Ministerstwa Przekształceń Własnościowych zaplanowano na gigantyczną sumę prawie trzech bilionów złotych Tymczasem wykonanie w pierwszej połowie br. wyniosło 5 proc. Jest to najlepszy dowód, w sferze jakich mrzonek się obracamy. A jednocześnie, aby uzyskać dziesięć czy dwadzieścia miliardów złotych na potrzeby socjalne czy wsi, debata senacka czy sejmowa jest wielogodzinna. Na ogół kończy się niczym. I to jest przerażające.
W.S.: Jak Pan sądzi — dokąd zmierzamy? W świecie jest około 150 państw o gospodarce rynkowej, jaką i my chcemy mieć. Ale przecież nie ma tylu państw bogatych.
Z.R.: To co u nas usiłuje się robić, ta prywatyzacja za wszelką cenę, tworzenie bogatych elit — zbliża nas do południowo-amerykańskiego poziomu. Zeszliśmy z drogi w kierunku Europy Zachodniej. Klasa robotnicza staje się lumpenproietariatem zamiast warstwą średnią. Koniecznie należy zastanowić się nad całą strategią naszej reformy. Wolny rynek — tak, prywatyzacja — tak. Jako pewien proces ekonomiczny, ale nie ideologia realizowana za każdą cenę, godząca w interesy robotników, wielkoprzemysłowych ośrodków.
W.S.: Zmieńmy tematykę. Są opinie, że gdyby nie doszło do próby obalenia prezydenta Gorbaczowa, należałoby taki przewrót po prostu wymyślić. Czy odrzuca Pan głosy, że jesteśmy świadkami wielkiej manipulacji politycznej Kremla mającej na celu pozyskanie pomocy gospodarczej?
Z.R.: O żadnej manipulacji mowy być nie może, takie rzeczy w wielkiej polityce po prostu nie istnieją. Szukanie takich kontekstów jest w moim przekonaniu niesłuszne. Jestem zaniepokojony raczej czym innym. Nasze środki masowego przekazu kształtują niewłaściwy obraz problemów Związku Radzieckiego. Globalną politykę Stanów Zjednoczonych biorą jako naszą rację stanu, a są przecież bardzo wyraźne rozbieżności interesów. Interes istnienia imperium uosabianego przez Gorbaczowa nie jest naprawdę naszym interesem. Przez dłuższy czas lansowano w naszych środkach przekazu w gruncie rzeczy politykę globalną USA, której uosobieniem jest Gorbaczow, a która się zawaliła. Jest to w pewnym stopniu porażka polityki prezydenta Busha. To nie jest wcale nasza porażka. Za rzecz bardzo korzystną, uważam powstanie przy naszej granicy wschodniej nowych państw demokratycznych.
W.S.: Dziękuję za rozmowę.