Nie o wszystkim decydują chęci...
Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia J. Mielniczuk
Wywiad zamieszczony w "Gazecie Solidarności" w Stalowej Woli
w dniu 28 września 1989 roku
J. Mielniczuk: Z jakimi zadaniami przybył Pan Senator do Stalowej Woli i woj. tarnobrzeskiego?
Zbigniew Romaszewski: Z obowiązków senatora wynika potrzeba kontaktu z wyborcami. Przynajmniej raz na miesiąc chcę być w okręgu wyborczym, zajechać do Tarnobrzegu, zorganizować spotkanie w Stalowej Woli, mieć ustalone godziny przyjęć. I to jest jeden powód dla którego przyjechałem. Ponadto chciałem się widzieć z wojewodą i prosić o przygotowanie kompendium problemów województwa tarnobrzeskiego - trudności, a jednocześnie możliwości. Będę z wizytą w Stanach Zjednoczonych i chciałbym jakoś to zdyskontować dla potrzeb województwa. No i oczywiście chciałem zobaczyć hutę która jest w moim przekonaniu osią regionu, chciałem obejrzeć czy ona przypadkiem nie pęka. Okazało się, że nie. Z wizyty jestem bardzo zadowolony.
J.M.: Z wizyty na Ziemi Sandomierskiej, czy z wizyty w Hucie?
Z.R.: W ogóle z wizyty na Ziemi Sandomierskiej a z wizyty w Hucie szczególnie. W tej chwili mnóstwo Komisji Zakładowych przeżywa głęboki kryzys, nastąpiła daleko idąca polityzacja całego życia kraju i te problemy związków w dużej ilości zakładów pracy są nie to, że nie dostrzegane ale ludzie w jakiś sposób sobie z nimi nie radzą. Natomiast to co tutaj zobaczyłem napawa dużym optymizmem, zwłaszcza postawa KZ która ma mnóstwo koncepcji działania i to takich praktycznych, bo jeżeli ktoś myśli żeby zorganizować dowóz środków żywnościowych z innych województw gdzie są one tańsze, zorganizować sklep - to uważam, że jest to inicjatywa znacznie cenniejsza niż zorganizowanie 15 odczytów czy spotkań. To jest to co uważam, że się w tej chwili liczy.
J.M.: Jak widzi Pan naszą hutę w nowej sytuacji gospodarczej?
Z.R.: Kombinat wasz ma jedną zaletę - nie został zbudowany wg koncepcji socjalistycznej lecz takiej która powstawała jeszcze w warunkach normalnie funkcjonującej gospodarki i w tym sensie ta koncepcja była na swój sposób słuszna. Wydaje mi się, że powinna się sprawdzić również i w tych dzisiejszych warunkach, ponieważ zakłada samowystarczalność tzn. produkcję od początku, aż do produktu finalnego. W sytuacji całkowitej dezorganizacji gospodarki w Polsce jest to niezmiernie potężny atut Huty Stalowa Wola. Myślę, że takich przedsiębiorstw wiele nie ma i tu widzę szansę dla kombinatu aby stał się zarodkiem przemysłu epoki normalnej gospodarki rynkowej. Uważam, że jest to zakład który może wyzwanie podjąć. Otwartą kwestią jest to co stawiali ludzie z KZ, czyli produkcji dla rolnictwa. Argumentacja dyrektora, że produkcja przede wszystkim musi być opłacalna i nie możemy działać akcyjnie jest bardzo przekonywująca i ja myślę, że do tego problemu należałoby podejść jeszcze raz ale podejść na zupełnie innej zasadzie. Jest to bardzo szeroki projekt który wymaga poważnego opracowania. Trzeba zrobić gruntowną analizę ekonomiczną i zorientować się czy jest to w ogóle opłacalne.
J.M.: Czy oprócz huty gościł Pan jeszcze w jakimś zakładzie naszego województwa?
Z.R.: Nie, ale w październiku wybieram się do Tarnobrzegu i chciałbym z bliska przyjrzeć się "Siarkopolowi".
J.M.: Dlaczego, zdaniem Pana Senatora tak słaby jest nacisk związku na ustawowe przeprowadzenie Fundacji Ochrony Pracowników w Okresie Reformy?
Z.R.: Myślę, że wiąże się to z polityzacją życia w Polsce i fascynacją następującymi po sobie w błyskawicznym tempie faktami politycznymi. Wydaje mi się, że jak już powoła się nowy rząd atmosfera dla tematu fundacji będzie bardziej sprzyjająca. Ja w każdym razie nie zamierzam z tego zrezygnować. W tej chwili chcę zgromadzić środki, aby powołać grupę fachowców (już nie fizyka który wymyślił projekt między 11 a 12 w nocy) którzy przedstawią realny projekt Fundacji. W okresie reformy bez ustalenia przepisów dotyczących masowych zwolnień i rekompensat jakie zwalniani pracownicy powinni otrzymywać oraz możliwości zatrudnienia - ta reforma jest w ogóle nie do ruszenia, bo napotka na opór całego społeczeństwa, chyba, że się ktoś zdecyduje przekonywać społeczeństwo przy pomocy policji. W przeciwnym wypadku musimy mieć jakąś opcję, że coś z tymi ludźmi robimy. Taką propozycją jest właśnie fundacja.
To nie ma być inicjatywa w żadnej mierze państwowa, bo fakt, że Jacek Kuroń obejmuje Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej nie zwalnia nas wcale z troski o pracowników i to tak samo związku jak i obywateli. Uważam, że demokracja w ogóle polega na tym, że to obywatele a nie tylko władza posiadają środki działania na rzecz celów które uważają za słuszne. Stąd wynika, że nawet najlepszy program ministerialny nie wyklucza istnienia czy to prywatnych, czy to związkowych fundacji które by ten problem rozwijały na swój sposób. Dla mnie wzorcem działania mechanizmu demokracji są Stany Zjednoczone. Tam nikt nie zdecydowałby się na przekazanie wszystkich środków i celów w ręce administracji. Istnieją tam tysiące instytucji i fundacji zajmujących się sprawami obywateli. I myślę, że jest to lepszy gwarant demokracji niż różnorakie prawa, wybory itd. Środki działania, środki materialne w rękach społeczeństwa to niezmiernie silna podstawa demokracji.
J.M.: Będąc na kilku spotkaniach poselskich czy senatorskich zauważyłem, że ludzie domagają się wręcz natychmiastowych wyborów, prawdziwych wyborów do samorządów lokalnych. Wy zaś tłumaczycie, że problem wyborów jest programem długofalowym i w tej chwili jest praktycznie niemożliwym do zrealizowania.
Z.R.: Ja tego tak nie tłumaczę, tak, tłumaczy prof. Regulski. Jego koncepcja polega na tym żeby już te wybory przeprowadzić, nie do rad narodowych ale do samorządów terytorialnych, czyli do instytucji działających na zupełnie nowych zasadach. Do tego trzeba mieć zdrową ustawę o samorządzie terytorialnym i podstawę materialną do rzeczywiście samorządowego działania, co z kolei wymaga przeanalizowania jaką działalność gospodarczą mają prowadzić samorządy, na jakich zasadach, jaka część podatków ma pozostawać w terenie. A są to już dziesiątki ustaw do przygotowania. Myślę, że pod naporem społeczeństwa te racje muszą się jakoś zbiec i wybory muszą być dokonane na wiosnę bo jesienią to my ich nie dokonamy. Przez następne 3 m-ce, zamiast działać na rzecz zwalczania monopoli i dbać o sprzedawanie masła i innych i innych produktów żywnościowych musielibyśmy wybierać radnych, a wtedy w perspektywie jest zima i głód. Myślę, że się wszystko dobrze ułoży - przyjdzie wiosna, my będziemy gotowi i społeczeństwo będzie dostatecznie zorganizowane żeby takie wybory przeprowadzić. Trzeba wziąć pod uwagę również to, że nie o wszystkim decydują dobre chęci, wybory wymagają czasu i organizacji. Rzeczą nadzwyczajną było, że zdołaliśmy przeprowadzić czerwcowe wybory i odnieść tak duży sukces ale zapłaciliśmy za to zaniedbaniem problemów społecznych, gospodarczych i związkowych. Wchodzenie w tej chwili w następną akcję wybierania będzie zaniedbaniem w dalszym ciągu tych samych problemów, bo tyle nas jest - ile jest. Tylu mamy ludzi do działania ilu w tej chwili jest. Nowych ludzi trzeba "wyprodukować" i jeżeli dobrze pójdzie będzie ich więcej.
J.M.: Dla mnie przeprowadzenie wyborów i wiążące się z tym zdopingowanie ludzi jest wielką szansą dla prawdziwej reformy która rozgrywałaby się na dole a nie tylko w urzędach ministerialnych. Wy zaś, niejako świadomie odciągacie to do wiosny.
Z.R.: Ależ nie! Jeżeli pragnienie wyborów jest tak wielkie, niech społeczeństwo organizuje się w komitety i zamiast stać w kolejkach po masło, po mięso może takie wybory zorganizować, nikt mu się nie sprzeciwi. Tylko proszę przekonać ludzi o tym że jest to najważniejszy problem który na dzisiaj ma ją. Organizujmy się nie wokół ideologii tylko dla zrealizowania konkretnego zadania - to jest najmocniejsza organizacja. Gdybyśmy w 76r. zorganizowali KOR dla wyzwolenia Polski - to byśmy KOR-u w ogóle nie mieli, ale myśmy zawiązali się żeby zbierać i rozwozić pieniądze dla Radomia i Ursusa i dlatego KOR przetrwał. Po prostu zadania muszą być proporcjonalne do możliwości wykonawczych. Takich struktur nikt nie broni tworzyć już dziś, jeżeli ludzie mają ochotę i mają jakieś problemy, to nie mają żadnych wątpliwości - mogą tworzyć każdą strukturę. To powinno sobie społeczeństwo uzmysłowić. Jest nasz parlament, rząd i każdy komitet dla określonej sprawy może w tej chwili powstać, może się rozwijać i może realizować to co uważa za stosowne i władza na pewno będzie się z nim liczyła. Tylko ludzie muszą być przekonani, całkowicie muszą w to uwierzyć.
J.M.: Czyli do wiosny takie komitety powstaną, będzie już konkretna ustawa i szansa, że wybrani zostaną właściwi ludzie.
Z.R.: To będą działacze z konkretnymi celami, którzy będą znali problemy swojego środowiska, będą działaczami wyrośniętymi nie na gruncie haseł i deklaracji tylko na gruncie swojego działania. Zerwijmy z modelem deklaracji politycznych.
J.M.: ...konkretny cel, konkretne metody realizacji.
Z.R.: Tak, w oparciu o to możemy budować wszystko, rzeczywiście wszystko. Jeżeli napotkacie na jakieś trudności spowodowane błędnymi zapisami ustawowymi, to albo tę ustawę zniesiemy, albo zrobimy wyjątki. W każdym bądź razie zawsze będziemy pomagać.
J.M.: Jutro będzie głosowanie nad nowym rządem. Jak by go Pan Senator ocenił?
Z.R.: Premier Mazowiecki dokonał majstersztyku aby powołać ten rząd i muszę powiedzieć że zostałem przyjemnie zaskoczony. Nie spodziewałem się aż tak pozytywnego rezultatu. Jest to najlepsze co w chwili obecnej mogło być skonstruowane, aczkolwiek cała ta konstrukcja jest niezmiernie subtelną i chybotliwą, wyciągnięcie któregokolwiek elementu może spowodować zawalenie całej piramidy. Ponadto konstrukcja ta obarczona jest grzechem pierworodnym sojuszu koalicyjnego z ZSL i SD bez uwzględnienia interesów i bez porozumienia się z "Solidarnością" RI. Boję się, że może to politycznie - na koalicji ciążyć. Rolnicy są siłą polityczną która osobiście powinna o sojuszu z ZSL decydować i w nim uczestniczyć. Ten bagaż wziął Mazowiecki na siebie. Rolnicy wykazali się w tej chwili rozsądkiem, poszli na daleko idące kompromisy ale tu jest jeszcze kwestia wsi, kwestia prestiżu i szeregu innych problemów dla naszego Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego.
J.M.: Dziękuję za rozmowę.