Podziękowania dla Fundacji "Aurora"
Przemówienie wygłoszone przez Zbigniewa Romaszewskiego na Uniwersytecie Stanford w dniu 10 grudnia 1987 roku
Od Redakcji: Poniżej zamieszczamy tekst przemówienia Zbigniewa Romaszewskiego przygotowany na uroczystości Dnia Praw Człowieka na Uniwersytecie Stanford z okazji wręczenia w dniu 10 grudnia 1987 roku Zofii i Zbigniewowi Romaszewskim międzynarodowej nagrody Dnia Praw Człowieka ustanowionej przez Fundację "Aurora"
Drodzy Przyjaciele!
Kiedy dowiedziałem się, że została nam z zoną przyznana przez Fundację "Aurora" nagroda Dnia Praw Człowieka, nie potrafiłem w to uwierzyć. Istnieje jakaś ogromna dysproporcja pomiędzy codzienną krzątaniną, załatwianiem drobnych, choć niewątpliwie ważnych ludzkich spraw, a tym, że gdzieś w dalekim San Francisco, ustanowiono międzynarodową nagrodę honorującą wysiłki na rzecz realizacji praw człowieka. To jakby dwie odrębne, nie korespondujące ze sobą rzeczywistości i ustalenie racjonalnego związku pomiędzy nimi wymaga chwili refleksji.
W roku 1960 w 15 lat po holokauście narodu żydowskiego, 12 lat po uchwaleniu przez Organizację Narodów Zjednoczonych Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka jeden z najwybitniejszych intelektualistów Francji, J. P. Sartre, napisał:
"Dzięki terrorowi człowiek staje się bytem społecznym. Terror jest to przemoc będąca zaprzeczeniem przemocy. Terror jest w istocie braterstwem, ponieważ to właśnie terror gwarantuje, że mój sąsiad pozostanie moim bratem, terror wiąże mego sąsiada ze mną grożąc użyciem przemocy jeżeli mój sąsiad ośmieli się być niebraterski. ("Critique de la Maison dialectique", Paris 1969, s.610)". W sześć lat później, świat uwikłany w sprzeczności interesów prawicy i lewicy, interesów politycznych Chin, Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych w milczeniu obserwował koszmarny mord dokonywany w imię abstrakcyjnej ideologii na dwóch milionach bezbronnych ludzi. Terror miał nauczyć Khmerów braterstwa, miał ich uczynić bytem społecznym.
Jak do tego doszło, że ci sami, którzy tak jednoznacznie odnosili się do rasistowskich mordów hitleryzmu milczeli, gdy masowo mordowano ludzi w obozach stalinowskich, gdy w imię równości i budowy sprawiedliwego społeczeństwa motykami likwidowano obcy klasowo element wśród Khmerów?
Czy to na pewno przeszłość?
Chciałbym wierzyć, że tak. Że jesteśmy dość silni, aby pokonać egoizm własny i egoizm swoich współobywateli w imię kilku podstawowych, uniwersalnych prawd stanowiących podstawę Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Oto one: "nie poszanowanie i nie przestrzeganie praw człowieka doprowadziło ludzkość do barbarzyńskich aktów", "konieczne jest zawarowanie praw człowieka, by nie musiał doprowadzony do ostateczności – uciekać się do buntu przeciw tyranii i uciskowi" i wreszcie "uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata".
Tak, to nie terror, lecz właśnie uznanie przyrodzonej godności ludzkiej – godności każdego człowieka stanowi o tym, że staje się on bytem społecznym, stanowi o jego braterstwie. Piszę te gorzkie słowa nie w poczuciu pesymizmu, ale dla uzmysłowienia powagi i ogromu zadań jakie stoją przed ruchem obrony praw człowieka.
Nie, do pesymizmu nie widzę powodu. Międzynarodowy pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, postanowienia Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, konferencje nadzorujące wykonanie postanowień helsińskich w Madrycie i Belgradzie, to niezmiernie ważne akty polityki międzynarodowej, akty które czynią poszanowanie praw człowieka przedmiotem międzynarodowej troski, akty, które przekreślają roszczenia niektórych rządów, do traktowania swoich obywateli jako poddanych, a wszelkich ingerencji w tej sprawie jako mieszanie się w sprawy wewnętrzne i naruszanie suwerenności.
Włączenie przez prezydenta Cartera poszanowania Praw Człowieka do podstawowych kanonów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych i konsekwentna realizacja tej linii podczas obydwu kadencji prezydenta Ragana spotkała się z pełnym zrozumieniem i poparciem krajów demokracji zachodnich. To właśnie wewnętrzna siła i nośność polityczna praw człowieka zadecydowały o tym, że polityka zachodu zyskała nie tylko spójność ale i skuteczność. Właśnie uniwersalny wymiar przyjętych zadecydował o wzroście międzynarodowego prestiżu Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników.
Znając różnych Amerykanów domyślam się, że moje słowa mogą budzić wśród niektórych spośród Was pewne zdziwienie, gdyż bliżej, bardziej szczegółowo i bardziej krytycznie oceniają oni politykę swojego kraju. Ale widzieć bliżej, widzieć bardziej szczegółowo, wcale nie znaczy, wiedzieć lepiej. Czasem właściwy kształt można zobaczyć tylko z daleka, zaś wasz krytycyzm przynosi Wam tylko zaszczyt i stanowi o tym, że właściwie cały naród amerykański, jest tą siłą, która może zadecydować o skutecznej realizacji praw człowieka w polityce międzynarodowej.
Tak to oceniam ja. Tak to ocenia przygniatająca większość Polaków. My mamy swoje doświadczenia i wiemy jak wiele mamy do zawdzięczenia Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Wiemy jak ich polityka wpływała na ograniczanie represji podczas stanu wojennego i jak wpływa nadal na stabilizację tendencji liberalnych w Polsce i w krajach naszego bloku. Bądźcie krytyczni, bądźcie konsekwentni, bo od Was, od Waszego narodu i od Waszego Prezydenta zależy kształt budowanego świata.
Skoro już jestem przy Polsce, krajach naszego obozu i liberalizacji, to chciałbym może wyjaśnić pewne wiążące się z tym nieporozumienie. Rzeczywiście jeżeli miarą liberalizacji jest poziom represji, to nie ma żadnych wątpliwości, że nawet w stosunku do roku poprzedniego, nie mówiąc już o latach 1982 – 1985, uległ on znacznemu obniżeniu.
Czy to oznacza, że represji nie ma?
Owszem są: 20-tu więźniów politycznych, w tym 12-tu młodych ludzi z organizacji Wolność i Pokój, którzy domagali się zamiany służby z broną w ręku na służbę cywilną i 8-miu działaczy Związku lub z nim związanych oskarżonych o przestępstwa pospolite. O wadze i autentyzmie tych zarzutów najlepiej sądzić na przykładzie Kornela Morawieckiego – ukrywającego się od 1982 roku przywódcy Solidarności Walczącej. Został on aresztowany pod zarzutem przestępstw celnych w oparciu o Ustawę karnoskarbową.
To krótko o więźniach. Co ponadto? Około 900 grzywien w wysokości 2 - 3 miesięcznej pensji, orzekanych przez Kolegia Karno – Administracyjne, oraz konfiskaty 15 - 20 samochodów (to w Polsce dorobek prawie całego życia, 40 – 50 pensji miesięcznych), samochodów traktowanych jako narzędzia przestępstwa. Tak, samochód, w którym policja w czasie rewizji znalazła kilka, dosłownie kilka wydawnictw nielegalnych, a może to być np. Biuletyn Amnestii Międzynarodowej przedrukowywany przez nielegalne wydawnictwa w Polsce, może zostać skonfiskowany jako narzędzie przestępstwa ponieważ służył do przewozu tych wydawnictw. Poza samochodem przedmiotem konfiskaty mogą być magnetofony, radioodbiorniki, maszyny do pisania, komputery, a niekiedy również pieniądze.
Kolegium Karno – Administracyjne nie stara się badać związku konfiskowanych przedmiotów z zarzucanym wykroczeniem, wyjaśnieniom obwinionego nie daje się wiary, nie dopuszcza się świadków obrony, często uniemożliwia się powołanie przez obwinionego obrońcy. W tych warunkach Kolegium orzeka grzywnę i automatycznie konfiskatę wszystkiego, co policja wpisała na listę dowodów, a więc samochodów, magnetofonów itp. Myślę, że przytoczony przykład dość jasno ilustruje w jaki sposób polityka więzień została zastąpiona polityką uproszczonej do granic samowoli represji finansowej. Represjom tym towarzyszy bardzo często zwalnianie z pracy, z reguły staje się ono udziałem nauczycieli, którzy uczestniczą w ruchu opozycyjnym w Polsce.
W związku z liberalizacja nie przybyło nam żadne prawo przewidziane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Nie ma wolności zrzeszeń, zgromadzeń, wymiany informacji. Lustracji podlega korespondencja. Policja nawet nie stara się ukrywać faktu korzystania z podsłuchu telefonicznego czy domowego. Rozszerzone zostały uprawnienia policji do przeprowadzania rewizji osobistych i domowych. Formalnie każdy i w każdej chwili może zostać poddany przeszukaniu o ile uważa to za stosowne funkcjonariusz policji. O odmowach paszportowych oczywiście nie muszę tu mówić, to wcale nie odosobnione przypadki.
Myślę, że prowadząc taki przegląd można by wymienić po kolei naruszenie wszystkich artykułów Karty Praw i nie warto chyba tego robić. Powiedzmy jeszcze raz wyraźnie: system stał się mniej represyjny, ale prawa obywatelskie nie zostały rozszerzone. Właśnie. Chciałbym się zatrzymać na pojęciu prawa. Jest to rzeczy chyba najtrudniejsza i najmniej zrozumiała dla obywateli państw zachodnich. Bo formalnie wszystko wygląda podobnie. Są sądy, jest tryb postępowania, SA kodeksy, ustawy, jest cały socjalistyczny system prawny. A właściwie wszystko, mimo iż tak samo się nazywa, jest zupełnie inne i czemu innemu służy. Bo zupełnie inne jest już samo doktrynalne rozumienie prawa.
Jeżeli ludziom zabierzemy podstawowe prawa gwarantowane Powszechną Deklaracją, Paktami Międzynarodowymi, a oni realizują je wbrew obowiązującym przepisom, to kto tu jest przestępcą: państwo czy obywatel? Jeżeli ktoś chce drukować niezależne wydawnictwa i przemyca z zagranicy maszyny drukarskie, bo innych poza kradzieżą możliwości ich nabycia nie ma, to czy jest on przestępcą pospolitym czy więźniem politycznym? Nie, to nie on jest przestępcą, to przestępcami są ci, którzy go do tego zmusili.
Innym przejawem tak traktowanego jest jego fakultatywność. Co przez to rozumiem? Po prostu wybiórcze i dość dowolne stosowanie prawa zgodnie z doraźnymi interesami władzy. Np. zeszłoroczna Ustawa Amnestyjna, która w formie obligatoryjnej zwalniała bardzo ograniczoną ilość więźniów politycznych, ale równocześnie w jednym z artykułów pozwala Sądowi Najwyższemu na zastosowanie pełnej amnestii w stosunku do dowolnych przestępstw i dowolnej wysokości wyroku skazującego. W końcu w oparciu o ten artykuł z więzienia wyszli wszyscy, w tym również czołowi działacze "Solidarności". Ale był to wynik koniunktury politycznej, a nie konsekwentne stosowanie prawa.
Oto inny przykład: te same stany faktyczne, opisane tymi samymi słowami funkcjonują w kodeksie karnym, zagrożone karami od 1 roku do 5 lub nawet więcej lat więzienia i funkcjonują również w kodeksie wykroczeń zagrożone grzywną do 50. tys. Złotych, bądź aresztem do trzech miesięcy. Żaden prawnik w oparciu o naukę nie jest w stanie odpowiedzieć w Polsce, czy jeśli rozrzucasz ulotki, to narażasz się na grzywnę, czy na trzyletni wyrok więzienia. Kodeksy nie zawierają tu żadnych wskazówek. Wskazówki możesz znaleźć w gazetach. Przy dzisiejszej koniunkturze możesz spodziewać się grzywny, ale rok temu było więzienie, a co będzie za rok, tego nikt przewidzieć nie potrafi. Ja sam, prowadząc ciągle tę samą działalność pomocy ludziom represjonowanym, w roku 1984 stawałem przed sądem pod zarzutem przygotowywania obalenia ustroju siłą. Do końca tego roku nie sądzę, by groziło mi coś więcej niż grzywna, a co będzie po 1 stycznia 1998 roku, po prostu nie wiem.
Myślę, że właśnie ta całkowita płynność prawa, jego pełna dyspozycyjność w stosunku do doraźnych interesów państwa jest tym co ludzie na zachodzie uzmysławiają sobie najtrudniej. My walczymy o prawa do prawa, prawa jednakowego dla wszystkich, stabilnego i co najważniejsze zgodnego z powszechnym poczuciem sprawiedliwości. Kiedy otrzymaliśmy nagrodę Dnia Praw Człowieka Fundacji Aurora przy uniwersytecie Stanford musieliśmy sobie z żoną postawić pytanie dlaczego przypadła ona w udziale nam, Polakom. Bo przecież nasz wkład w walkę o prawa człowieka na świecie jest po prostu nieporównywalny z wkładem wnoszonym przez działaczy takich instytucji jak Amnesty International, Helsinki Watch czy Medicine di monde, że wymienię tylko te, z których działalnością spotkałem się bezpośrednio.
Z drugiej strony wystarczy wziąć do ręki Biuletyn Amnesty by zorientować się, że stopień represji, stopień zagrożenia, stopień deptania godności ludzkiej w Polsce nie daje się w żaden sposób porównać z tym, co się dzieje na świecie, co jest dniem powszednim Azji, Afryki czy Ameryki Południowej. W tym kontekście żyjemy prawie w raju.
Dlaczego więc my?
Ale to nie tylko my: Pokojowa Nagroda Nobla dla Lecha Wałęsy, bo Nagroda Praw Człowieka imienia Braci Kennedy dla Zbyszka Bujaka, Adama Michnika i zamordowanego księdza Jerzego Popiełuszko. Tak, to stanowi klucz do właściwej interpretacji intencji ofiarodawców. Wszyscy jesteśmy ludźmi "Solidarności". To właśnie w naszych osobach uhonorowana zostaje jeszcze raz "Solidarność". I właśnie "Solidarność" to jest nasz polski, ośmielę się powiedzieć historyczny wkład w dzieło obrony praw człowieka.
"Solidarność", która powstała jako związek zawodowy, działając w warunkach systemu totalitarnego, musiała się przekształcić w jeden, wielki, masowy ruch. Ruch na rzecz praw człowieka. To nieprawdopodobne, że "Solidarność" przekształciła się w partię polityczną, że zrezygnowała z bycia związkiem zawodowym, ale prawdą jest, że walcząc o to, by móc być związkiem zawodowym musiała podjąć generalną walkę o prawa człowieka. I podjęła ją, z pełną konsekwencją, z pełną determinacją, wyrzekając się przy tym przemocy jako środka walki. I to jest rzeczywiście nasz ważki wkład w dzieło budowy światowego systemu praw opartych o poszanowanie godności ludzkiej.
Nasz wielki rodak, Papież Jan Paweł II, w swym kazaniu wygłoszonym 11 czerwca 1987 roku do ludzi morza w Gdyni ujął problem solidarności międzyludzkiej i międzynarodowej następująco:
"W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to słowo Solidarność. Dziś płynie ono szeroką falą poprzez świat, który rozumie, że nie możemy żyć wedle zasady "wszyscy przeciw wszystkim", ale tylko wedle zasady "wszyscy z wszystkimi", "wszyscy dla wszystkich". To słowo zostało wypowiedziane tutaj, w nowy sposób i w nowym kontekście. I cały świat nie może o tym zapomnieć. I może przetrwać i rozwijać się każdy naród w wielkiej ludzkiej rodzinie.
Tak. Solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp, walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na Ziemi staje się bardziej ludzkie, kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością."
Tak, w rozumieniu tych słów NSZZ "Solidarność" godna jest tej nagrody i tak tę nagrodę rozumiem. Jako nagrodę dla całego Związku, dla wszystkich ludzi z "Solidarności", dla naszych kolegów z Komisji Interwencji, dla tych, którzy pod opieką Kościoła katolickiego w Polsce nieśli pomoc, kiedy przebywaliśmy w więzieniu, dla różnych niezależnych inicjatyw tak Komitet Helsiński, Liga Obrony Praw Człowieka, Komitet Obrony Praworządności, pisma "Praworządność" i "Prawo i bezprawie", dla tych wszystkich, którzy swą postawą i działalnością przyczyniają się do tego, że prawa człowieka nie są w Polsce frazesem, ale są wypełnione treścią społecznej działalności.
Dziękując Komitetowi Nagród Fundacji Aurora, chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę na jedno, na formułę nagrody, że nagrodą są uhonorowani wszyscy, którzy działają na rzecz praw człowieka na całym świecie. Jest to wspaniała formuła, która tworzy wielką wspólnotę ludzi przesiąkniętych jedną ideą walki o prawa człowieka, walki o ludzką godność. Jestem dumny, że mogę się uważać za jednego z Was.