Zbigniew Romaszewski:
W maju 2000 organizowałem w ramach działalności Fundacji Obrony Praw Człowieka wystawę plakatu polskiego na Kubie. Wystawa "Trudna polska droga do demokracji" miała pokazać Kubańczykom, że nie ma sytuacji beznadziejnych i że zawsze ludzie powinni dążyć do zdobycia wolności i zbudowania demokracji. W istniejącej aktualnie na Kubie sytuacji, w kraju który osiągnął w skali Ameryki Środkowej pewien sukces (powszechna oświata, dostęp do służby zdrowia) nastąpił kompletny pat w rozwoju społeczno - gospodarczym. Piękny kraj, sympatycznych i otwartych ludzi został zablokowany w swym rozwoju przez komunistyczne doktrynerstwo przypominające najbardziej Polskę lat 60-tych.
Pierwszy Maja na Kubie
(wspomnienie jednego z organizatorów wystawy)
Swiąteczne Porządki
Jutro na Kubie rozpoczyna się największe święto roku, karnawał w Rio, greckie bachanalia, czyli Pierwszy Maja. Policjantów do Hawany już od kilku dni dowożą ciężarówkami z całego kraju. Nie wiem po co, bo już wcześniej na każdym rogu w mieście stało ich po kilku.
Obok: Zewsząd otaczają nas plakaty domagające się powrotu Elaina Gonzaleza na Kubę
Na Trybunie Antyimperialistycznej im. Jose Marti od rana trwają próby nagłośnienia. Trybunę zbudowano na przeciwko Amerykańskiej Sekcji Interesów w Hawanie, jak od zawieszenia stosunków dyplomatycznych nazywa się ambasada USA. Budowa Trybuny kosztowała Kubę 4 mln. dolarów i miała być wyrazem gniewu narodu kubańskiego wywołanego "więzieniem" przez "mafię z Miami" Eliana Gonzaleza. Przeciętny Kubańczyk zarabia miesięcznie do 6 dolarów. Te cztery miliony dolarów to równowartość rocznych zarobków ok. 60.000 obywateli. Wszystko po to, żeby w amerykańskiej ambasadzie trzęsły się szyby.
Na Placu Rewolucji też już wszystko zapięte na ostatni guzik. Na wszystkich słupach wiszą plakaty z Eliankiem. Zewsząd powiewają flagi. Czerwony chodnik na trybunie już czeka na Wodza. Wszędzie już ustawiono beczki z darmowym piwem dla podtrzymania rewolucyjnego nastroju wśród mas.
Radość centralnie sterowana
O drugiej w nocy obudził nas huk silników autobusów "spontanicznie" zwożących uczestników pierwszomajowego wiecu. O szóstej, cztery pasma Malecón, nadmorskiego bulwaru, były wypełnione autobusami na długości ok. czterech kilometrów. Transmisja telewizyjna z obchodów rozpoczęła się już o siódmej rano. Obchody otworzyły pieśni o Elianie, Jose Marti i nieśmiertelnym Che. Przemawiali komunistyczni działacze z całego świata. Na widok telewizyjnej transmisji nasza gospodyni dostała szału. Pierwszy raz odważyła powiedzieć nam, co na prawdę myśli o Rewolucji. Mówiła nieprzerwanie przez godzinę. Skończyła prawie płacząc.
Obok: Pierwszy raz w życiu wzięliśmy udział w pochodzie pierwszomajowym. Choć pozornie wesoły, był jednak dość przygnębiającym przeżyciem.
Przez całe miasto, od Placu Rewolucji do Trybuny Antyimperialistycznej miał przemaszerować przeszło 1 milion Kubańczyków. Z powodu rozmowy z naszą gospodynią spóźniliśmy się trochę i minęliśmy się z Fidelem, ale tak czy inaczej, przemaszerowało przed nami kilkaset tysięcy "rewolucjonistów". Udało nam się wdrapać na cementowy postument na środku ulicy. Rzeka ludzkich głów otaczała nas ze wszystkich stron. Pewnie ze względu na brak jakichkolwiek zagranicznych mediów wzięto mnie za "zachodniego" dziennikarza. Całe grupy Kubańczyków na mój widok wznosiły rewolucyjne okrzyki, machały flagami, starały się wejść w kadr. Czyste szaleństwo. Dzieci z flagami, ludzie w koszulkach z Che i Elianem, wszędzie biały, niebieski, czerwony. Złote i czerwone gwiazdy, sierpy i młoty. Melodie piosenek przenikały się wzajemnie, mieszały się, wprowadzały w trans. Część manifestantów tańczyła w rytm zaimprowizowanych bębnów. Euforię wzmagało palące słońce, darmowe piwo i tani rum.
W godzinę po przejściu ostatniego z manifestantów zobaczyliśmy, jak do dyskretnie zaparkowanych ciężarówek i autobusów wracają tajniacy i oddziały ZOMO. Część szpicli ciągle jeszcze inwigilowała tłum, trochę "brygad szybkiego reagowania" kryło się jeszcze w pustych budynkach na trasie pochodu. W jednej tylko bocznej uliczce było dla nich zaparkowanych ponad 20 autobusów, czyli transport dla ok. 1000 funkcjonariuszy.
Cuba Si. Fidel No.
Ciepły wieczór na jednym z przedmieść Hawany. Wiatr delikatnie ślizga się po liściach bananowców. Rozmawiamy z kolejną rodziną więźnia politycznego. Grozi mu w więzieniu skrytobójcza śmierć z rąk bezpieki, podejmowano już kilka prób zamachu. Są z nami osoby, które jeszcze kilka lat temu były w takiej samej sytuacji w Polsce. Mówią, że rodzinom nie wolno się poddawać, że teraz kiedy władze wiedzą, że o więźnia dopytuje się ktoś z zagranicy, raczej już mu nic nie grozi. Przy pożegnaniu wzruszenie ściska nam gardła. Miesiąc później więźnia uwolniono...
Obok: Na Kubie nic nie zmieniło się od 40 lat. Pomiędzy rozpadającymi się pałacami Hawany jeżdżą samochody pamiętające jeszcze czasy kasyn i amerykańskich gangsterów.
-
Czym jest Kuba? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.. Turkusowe morze, plaże i pałace, prostytutki i torturowani więźniowie. Spotkałem tam ludzi o heroicznej wręcz odwadze, byli też i tacy, w których komunizm wyzwolił najgorsze instynkty. Pomimo trudności Kubańczykom udało się zachować godność i niezmąconą radość życia. Kochają obcokrajowców, którzy rozumieją ich sytuację i traktują ich z szacunkiem. Zwiedzajmy Kubę, ale nie zatrzymujmy się w "oficjalnych" kurortach pod kontrolą Służby Bezpieczeństwa, rozmawiajmy z ludźmi, opowiadajmy im jak wygląda świat bez komunizmu. Przełamujmy barierę milczenia wokół Kuby.